Środowe orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego związane z nieobecnością w trakcie sejmowych głosowań Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, wywołało polityczną burzę i wiele wskazuje na to, że władza po prostu je zignoruje. Politolog, prof. Antoni Dudek ostrzega, czym może skończyć się dla Polski ten chaos prawny i dlaczego zapłacą za niego nawet następne pokolenia.

Trybunał Konstytucyjny orzekł w środę, że ustawa o NCBiR jest niezgodna z konstytucją, gdyż podczas głosowania nad nią nie dopuszczono do Sejmu Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. Wiele wskazuje na to, że podobnych wyroków będzie więcej, bowiem prezydent skierował do TK kilkanaście kolejnych ustaw, uchwalonych również bez obecności obydwu polityków.

Chaos prawny będzie się pogłębiał

Wojciech Kubik: Pojawiają się już głosy ze strony polityków, czy choćby byłego szefa TK, Jerzego Stępnia, aby nie publikować wyroków Trybunału, jako organu wybranego nielegalnie. Czy czasem nie grozi nam chaos prawny, gdy jedni będą uważać, że wyrok jest, a drudzy, że nie ma?

Prof. Antoni Dudek: - Chaos prawny to my już od dłuższego czasu mamy, natomiast on się będzie pogłębiał. Od czasu słynnej uchwały Sejmu, dotyczącej generalnie wymiaru sprawiedliwości, to tłumacząc ją w tym fragmencie dotyczącym Trybunału Konstytucyjnego na zrozumiały język, sprowadzała się do stwierdzenia: „Sejm RP informuje wszystkich w Polsce, a w szczególności wszelkie możliwe urzędy, że nie istnieje Trybunał Konstytucyjny, w związku z czym należy go ignorować”.

Mogą tak po prostu zignorować wyrok i czy długo taki stan może potrwać?

- Teraz najpewniej nie będą te wyroki publikowane i w związku z tym będzie się je uważało za nieistniejące. I w moim przekonaniu taki stan prawny będzie trwał przynajmniej do wyborów prezydenckich, a może i dłużej.

Najpewniej założenie jest takie, że skoro niedługo kończy się kadencja niektórych sędziów, to koalicja będzie tam wprowadzała swoich ludzi i w pewnym momencie ci ludzie, wybierani przez obecną koalicję przejmą większość w TK. A wtedy nagle się dowiemy, że Trybunał już działa, został naprawiony i wszystko jest w porządku, zaś PiS będzie od tego momentu mówiło dokładnie odwrotnie, że właśnie w tej chwili nie ma Trybunału, że został przejęty przez polityków, a jedyny słuszny był do chwili, dopóki kontrolowała go pani Przyłębska.

Żyjemy już w "sejmokraturze"?

Czy to oznacza, że ta podwójna rzeczywistość zostanie z nami na dłużej?

- Będziemy żyć w takiej rzeczywistości. Ale ja twierdzę, że dzięki wspólnemu działaniu pana Kaczyńskiego i pana Tuska został w Polsce ustanowiony nowy system, który można nazwać „sejmokraturą”. On polega na tym, że kto ma większość w Sejmie, ten ma rząd i przejmuje wszystkie struktury siłowe, a zależą od niego też wszelkie instytucje w postaci Trybunału i jemu podobne. A jeśli te instytucje nie są kompatybilne z obecną władzą, to się je po prostu ignoruje. I w takim systemie też można żyć.

Nie ma pana zdaniem wyjścia z tej sytuacji? Jakiejś możliwości porozumienia, aby wyroki dla każdego były jednoznaczne i oczywiste?

- Jest propozycja Konfederacji, czyli reset konstytucyjny. Trzeba mianowicie, ażeby zwaśnione strony na nowo zasiadły do stołu, spróbowały ustalić, w jaki sposób powinni być w przyszłości wyłaniani sędziowie TK, aby uniknąć takiego zdominowania przez jedną ze stron.

A następnie realnie wyłączyć obecny TK, zmienić konstytucję i ustanowić na nowo sąd konstytucyjny, który będzie akceptowany przez wszystkich głównych uczestników życia politycznego w Polsce. Innego sposobu ja nie widzę, a zostaje tylko gadanina jednej strony przeciwko drugiej.

Politolog: Mam bardzo pesymistyczną wizję

Ale raczej Konfederacji nikt nie posłucha i czy taka dwuznaczna sytuacja nie odbije nam się kiedyś czkawką?

- Niestety mam bardzo pesymistyczną wizję i uważam, że za kilkadziesiąt lat uczestnicy różnych procesów w Polsce będą się odwoływać do wydarzeń z tych lat, które zapoczątkowały pseudo reformy pana Ziobry, twierdząc, że w danej sprawie uczestniczył neosędzia, albo że był jakiś wyrok TK, a druga strona będzie mówiła, że nie było takiego wyroku, bo to ne było Trybunału.

Został wygenerowany niewyobrażalny chaos prawny, który się pogłębia. Ale ponieważ nie dotyczy to milionów ludzi z dnia na dzień, tylko będzie dotyczyło tysięcy ludzi na przestrzeni wielu lat, to też i skala oburzenia społecznego się rozejdzie. I politycy zdają sobie z tego sprawę, i dlatego pozwalają sobie na takie rozwalania państwa prawa, co rozumieją tylko nieliczni. Bo kto teraz z polityków będzie się przejmował, że jest jak jest, a ważne jest, żeby jego było na wierzchu. A co będzie później, to niech się ci później martwią.