Podczas ostatniego posiedzenia Rady ds. monitorowania wdrażania reformy oświaty przedstawiciele Instytutu Badań Edukacyjnych – Państwowego Instytutu Badawczego zaprezentowali propozycje zmian w organizacji nauczania przedmiotów przyrodniczych w szkołach podstawowych. Zgodnie z nową koncepcją uczniowie klas IV–VI mieliby trzy godziny przyrody tygodniowo w każdym roku nauki, natomiast w klasach VII–VIII przewidziano łącznie trzy godziny biologii, chemii, fizyki i geografii tygodniowo. Oznacza to ograniczenie godzin chemii i fizyki.
W odpowiedzi na pytania DGP IBE podkreśla, że przedstawiona koncepcja jest efektem „analizy różnych źródeł, traktowanych zarówno uzupełniająco, jak i krytycznie”. Wśród nich są rekomendacje zespołu zewnętrznych ekspertów, wyniki badań krajowych i międzynarodowych (m.in. PISA), doświadczenia krajów osiągających wysokie wyniki w takich badaniach, a także rezultaty konsultacji i ankiet przeprowadzonych wśród nauczycieli. Choć łączna liczba godzin przeznaczonych na nauczanie przedmiotów przyrodniczych ma wzrosnąć z 20 do 21, nauczyciele alarmują, że zmniejszenie wymiaru godzinowego chemii i fizyki może negatywnie odbić się na jakości kształcenia uczniów.
Nauczyciele ostrzegają. "Jedna godzina tygodniowo to fikcja"
- Mam poważne obawy wobec planowanych zmian. Uczenie chemii i fizyki w wymiarze jednej godziny tygodniowo to fikcja – zwłaszcza w ósmej klasie, gdzie od stycznia uczniowie skupiają się na przygotowaniach do egzaminu z polskiego, matematyki i angielskiego, a przedmioty przyrodnicze traktują marginalnie - mówi DGP dr Karol Dudek-Różycki, nauczyciel chemii i przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych.
I zwraca uwagę na wyniki ankiet, na które powołuje się IBE. Wzięło w nich udział 832 osób, które uczą chemii lub fizyki. Ale - jak zaznacza sam Instytut - żadne z pytań nie dotyczyło zmniejszenia liczby godzin jakichkolwiek przedmiotów szkolnych. Wielu ankietowanych wskazywało natomiast potrzebę ograniczenia materiału.
IBE zapewnia, że celem zmian jest reorganizacja treści, a nie ograniczenie nauczania. Część zagadnień z chemii i fizyki ma trafić do nowej przyrody w klasach IV–VI, co ma odciążyć starsze klasy i wprowadzić podejście interdyscyplinarne.
Jarosław Pytlak, nauczyciel przyrody, chemii i biologii, dyrektor warszawskiej szkoły społecznej oraz były członek zespołu ekspertów IBE ds. ramowych planów nauczania, zastrzega, że propozycja redukcji liczby godzin nie była elementem rekomendacji przygotowanych przez zespół ekspertów.
- Rekomendowaliśmy przywrócenie przedmiotu „przyroda” w klasach IV–VI, natomiast w klasach VII–VIII postulowaliśmy zachowanie dotychczasowego układu – po dwie godziny fizyki i chemii oraz trzy godziny biologii i geografii w cyklu dwuletnim. W innych punktach sugerowaliśmy zmiany, które rzeczywiście zwiększały obciążenie klas VII–VIII, ale akurat w tym obszarze stawialiśmy na status quo - wskazuje.
IBE zapewnia, że planowane są dalsze konsultacje w tej sprawie, a ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły. „Dopóki nie zostanie podpisane rozporządzenie wprowadzające nowe podstawy programowe, nic nie jest przesądzone” - czytamy.
- Zaskoczyło mnie, że nie było żadnej próby konsultacji z zespołem ekspertów po stronie ministerstwa, choć końcowe rekomendacje IBE odbiegały od propozycji ekspertów. Myślę, że to efekt pośpiechu. W efekcie ograniczenie liczby godzin zostało wpisane bez solidnego zaplecza konsultacyjnego – z założeniem, że odciąży to uczniów. Tylko dlaczego ograniczenie dotyczy akurat przyrody, chemii i fizyki, a nie, na przykład, innych przedmiotów, choćby historii? - zastanawia się Pytlak.
- Faktem jest, że poziom wiedzy z fizyki i chemii w Polsce pozostawia wiele do życzenia. To również efekt uboczny likwidacji gimnazjów – trzyletni kurs przy czterech godzinach w cyklu kształcenia dawał uczniom czas na spokojne przyswajanie materiału. Młodzież dojrzewa do nauki chemii mniej więcej w wieku 14 lat – tak było 50 lat temu i tak jest dziś. Niestety, trudno przewidzieć, jak obecne zmiany wpłyną na ten proces - konkluduje.