Blisko 24 tys. nauczycieli przedszkoli i szkół podstawowych wzięło udział w ankiecie przeprowadzonej przez Instytut Badań Edukacyjnych - Państwowy Instytut Badawczy (IBE-PIB), instytucję odpowiedzialną za przygotowanie reformy edukacji. Internetowa sonda i konsultacje miały zweryfikować oczekiwania nauczycieli w kwestii planowanych zmian. Jednak badanie spotkało się z krytyką środowiska.
Najważniejsze postulaty respondentów? „Mniejsza objętość podstawy programowej, większa elastyczność w jej realizacji, więcej projektów interdyscyplinarnych, rozwój myślenia krytycznego i kreatywnego, nauka przez doświadczenie zamiast pamięciowego opanowywania materiału, większa autonomia nauczycieli, ale też ich lepsze wsparcie (gotowe scenariusze lekcji, większa oferta szkoleń) i wzmocnienie umiejętności współpracy i troski o innych” – czytamy w komunikacie IBE-PIB. Jak dodano, wyniki ankiet i konsultacji „zostaną przekazane jako rekomendacje dla zespołów pracujących nad zmianami w systemie edukacji”.
Sugestywne pytania, gotowe odpowiedzi?
Jednak inicjatywa spotkała się z szeregiem zastrzeżeń. Formułował je w lutym Roman Leppert z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, członek Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk. Profesor zwraca uwagę na sugestywny charakter pytań sondy. – Autorzy ankiety przyjęli jako punkt wyjścia – co zresztą nie dziwi, bo taki jest ogólny kierunek prac nad reformą – tzw. profil absolwenta. Ale pytania sformułowano w taki sposób, aby uzyskać potwierdzenie dla zmian, które planuje się wprowadzić. I rzeczywiście, uzyskano takie wyniki – mówi DGP. Ekspert podkreśla, że do publicznej wiadomości podano jedynie ogólne informacje dotyczące badania, ale bez jego szczegółowych wyników.
Leppert przypomina, że w ubiegłym tygodniu odbyło się posiedzenie rady ds. monitorowania wdrażania reformy oświaty, która pozytywnie zaopiniowała wprowadzenie przedmiotu „przyroda” w klasach 4–6. – To kwestia, która wywołała burzliwą dyskusję, a wręcz kryzys wizerunkowy całej reformy. Instytut, uzasadniając zmianę, powołuje się m.in. na wyniki wspomnianej ankiety. Ale wielu komentatorów zwraca uwagę, że nawet jeśli nauczyciele sygnalizowali potrzebę ograniczenia treści programowych, to nie wynika z tego automatycznie konieczność zmniejszenia liczby godzin danego przedmiotu. Tymczasem taka interpretacja jest prezentowana w toczących się wokół reformy dyskusjach – mówi.
Eksperci: brak rzetelnej diagnozy systemu
Przedstawiciele IBE-PIB wskazują osiem filarów planowanej reformy edukacji: wiedza, kompetencje, sprawczość uczniów i uczennic, wzmocnienie nauczycieli, wspierające ocenianie, mądre egzaminy, wspomaganie pracy szkół i ich rola wychowawcza, dobre podręczniki, redefinicja autonomii – więcej elastyczności i odpowiedzialności. – Co ciekawe, w przedstawionych wynikach ankiety również pojawia się osiem kluczowych wniosków. Czy to przypadek, czy może zestawiono wyniki tak, by uzasadniały wprowadzenie tych właśnie filarów? – zastanawia się Leppert. Wątpliwości ma również Iga Kazimierczyk, badaczka oświaty związana z Uczelnią Korczaka. – Ankiety badają jedynie opinie i z natury są niemiarodajne. Pokazują fragmentaryczny, często przypadkowy obraz rzeczywistości. Jeśli rzeczywiście chcielibyśmy rzetelnie zbadać potrzeby i nastroje nauczycieli, powinniśmy sięgnąć po adekwatne narzędzia badawcze – przekonuje.
Podkreśla też, że ankieta została udostępniona w sieci i rozesłana przez kuratoria bez doboru grupy badanych, a jej pytania były nieprecyzyjne i często dotyczyły kwestii nieobjętych reformą. – Jeśli chcemy realnej diagnozy, zapytajmy nauczycieli, co dziś naprawdę wymaga pilnych zmian, a nie sprawdzajmy, jak sprzedać gotowy produkt. Ankiety zbierające luźne opinie na temat rozwiązań, które jeszcze nie zostały wprowadzone, nie są formą dialogu – przekonuje. Podobną opinię ma prof. Leppert. - Moim zdaniem zadziałał tutaj klasyczny mechanizm samospełniającej się przepowiedni. Sposób zadawania pytań i dobór zagadnień w ankiecie były tak skonstruowane, aby potwierdzić kierunek zmian, nad którymi Instytut już wcześniej pracował – ocenia.
Ekspert zwraca uwagę na skalę badania. W ankiecie wzięły udział prawie 24 tys. osób, mniej niż 5 proc. ogółu nauczycieli w Polsce. – Nawet pomimo aktywnego zaangażowania kuratoriów w jej promowanie, zainteresowanie ankietą było niewielkie. To także podważa siłę tego narzędzia jako podstawy do wprowadzania szeroko zakrojonych reform – wskazuje. – Problemem jest brak rzetelnej diagnozy obecnego systemu, a filary reformy powinny się na niej opierać. Zamiast tego padają pytania o szczegóły podstawy programowej bez wcześniejszej analizy, co w systemie działa, a co wymaga zmiany – konkluduje dr Kazimierczyk.