Londyn nadal odczuwa skutki pożaru okablowania elektrycznego pod jedną z głównych ulic śródmieścia. W szczytowym momencie pożar gasiło 70 strażaków. Władze zapowiadają zakłócenia w ruchu ulicznym i pracy okolicznych instytucji jeszcze po przerwie świątecznej.

Pożar wybuchł w środę w południe pod chodnikiem na szerokiej, przelotowej alei Kingsway. Wiedzie ona od mostu Waterloo na północ, w stronę Uniwersytetu Londyńskiego, Muzeum Brytyjskiego, dworca Kings Cross i terminalu pociągów Eurostar do Paryża i Brukseli. W konsekwencji pożar wywołał wielodniowy chaos komunikacyjny. Tysiące domów straciło energię. Część pobliskich teatrów West Endu od tygodnia odwołuje przedstawienia. Policja ostrzega, że setki okolicznych instytucji nie będzie się mogło otworzyć po Świętach, a ulica Kingsway będzie zamknięta do środy.

W okolicy są dziesiątki barów i restauracji, które przesiąkły cuchnącym dymem, co zmusi je zapewne do dłuższych remontów.
Przyczyna pożaru kabli nie jest znana.


W minionych latach w Londynie zdarzyło się kilka takich podziemnych pożarów - ostatni w lipcu na Piccadilly Circus, kiedy w studzience elektrycznej doszło do eksplozji, a od ognia zajęła się ciężarówka.