Wietnamczycy uciekli z fabryki ubrań należącej do polityka PJN, spuszczając się z okna po prześcieradłach. Twierdzą, że byli głodzeni, zmuszani do niewolniczej pracy i straszeni deportacją - pisze Gazeta Wyborcza.

Pracowali w bydgoskiej firmie Mat-Pol. To fabryka luksusowej odzieży sprzedawanej w najlepszych butikach Europy. Jej właścicielem jest Maciej Polakowski, lekarz sądowy, ekspert gospodarczy partii Polska Jest Najważniejsza.

Osobiście poleciał do Wietnamu, żeby rekrutować pracowników. Wybrał 12 kobiet i 3 mężczyzn. Wszyscy - oprócz jednej kobiety - od niego uciekli. Teraz oskarżają Polakowskiego, że byli zamykani, głodzeni, straszeni deportacją. Pracowali dzień w dzień po 13 godzin z jedną przerwą na ryż, nie mogli korzystać swobodnie z toalety, szef odebrał im paszporty i komórki. Opowiadają, że Polakowski bił, że jedną z kobiet zmuszał do pracy nawet wtedy, gdy mocno krwawiła z dróg rodnych. Inna miała dostać od szefa wódki, kiedy zasłabła przy maszynie - natychmiast musiała wrócić do szycia.

Polakowski większość zarzutów odpiera. - Nie chciało im się pracować - mówi "Gazecie". Potwierdza, że zatrzymał Wietnamczykom paszporty: - Zdeponowałem je.

W bydgoskiej prokuraturze trwają przesłuchania. Pracownikami opiekuje się fundacja La Strada oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.