Miniaturowa monarchia Kataru przyczyniła się do upadku tyranów i promowania demokracji. Wspiera też radykalnych islamistów, włącznie z tymi, którzy są najgroźniejsi. Jej sekretne misje wpłynęły na "arabską wiosnę" - pisze w czwartek "Le Nouvel Observateur".

W tekście zatytułowanym "Katar: niebezpieczne związki" Christophe Boltanski i Vincent Jauvert opisują jawne i tajne operacje Kataru, który choć niewielki, kupuje i wymusza wpływy w całym regionie. Pałac Elizejski ogarniają wątpliwości co do intencji ambitnej monarchii wspierającej islamistów.

Katar został "mecenasem rebelii" w Libii. W walce przeciw Muammarowi Kadafiemu dostarczał logistyki, pieniędzy i narzędzi telewizyjnej propagandy. Wysłał nad Trypolis swoje myśliwce typu Mirage, a na ziemi prowadził dywersję "tajną, lecz pełną determinacji" - pisze francuski tygodnik.

"W tej wojnie, prowadzonej w cieniu, Katar wykonał zadania, których my nie mogliśmy się podjąć oficjalnie" - powiedział anonimowy rozmówca "Le Nouvel Observateur".

Po obaleniu w Egipcie Hosniego Mubaraka emir Kataru szejk Hamad ibn Chalifa as-Sani postanowił skończyć z ograniczaniem się do budowania wpływów monarchii poprzez "soft power" (wpływy dyplomatyczne i kulturowe). Płacił rachunki libijskich rebeliantów, na misje powietrzne wysyłał połowę swej skromnej floty powietrznej.

Ale Katar wciągnął zachodnich sojuszników w niebezpieczną grę. To on uzbraja rebeliantów, preferując najbardziej radykalnych dżihadystów - piszą Boltanski i Jauvert.

Emir upodobał sobie ruchy religijnych radykałów. "Ten islamista ery high-tech podziela wizję świata swych współwyznawców", z groźnymi ekstremistami włącznie - pisze "Le Nouvel Observateur".

Maleńka monarchia czerpie wielkie zyski z wydobycia gazu ziemnego i ropy naftowej

Paradoks polega na tym, że emir dostarcza ekstremistom broń, którą kupuje we Francji. Mało tego - podkreślają autorzy - przewożą ją wielkie francuskie samoloty transportowe. "Czy w swym pośpiechu do (rozpoczęcia libijskiej) wojny Pałac Elizejski zgrzeszył naiwnością czy też cynizmem?" - zastanawia się "Nouvel Observateur".

Pod koniec października ówczesny premier powstańczej Narodowej Rady Libijskiej (NRL) Mahmud Dżebril skrytykował ingerencję Kataru w sprawy Libii. Ambasador Trypolisu przy ONZ Ibrahim Dabbaszi poszedł dalej i powiedział: "Katar daje pieniądze partiom islamistów i usiłuje zdominować Libię".

Podobne oskarżenia pod adresem bogatego emiratu pojawiają się w innych krajach ogarniętych "arabską wiosną". Wszędzie wspieranie przez Dauhę obozów radykalnych islamistów budzi niepokój. W Egipcie, gdzie władza pozostaje w rękach wojskowych, rząd zakazuje finansowania partii politycznych przez źródła zagraniczne, by powstrzymać strumień petrodolarów, płynący z Kataru do skarbców Bractwa Muzułmańskiego.

Maleńka monarchia czerpie wielkie zyski z wydobycia gazu ziemnego i ropy naftowej. Katar należy to trójki państw o najbogatszych zasobach gazu ziemnego na świecie (wraz z Rosja i Iranem). Jest największym globalnym eksporterem gazu ziemnego w postaci płynnej.

Nowym polem bitwy, w której bierze udział miniaturowa monarchia jest Syria, gdzie ogniskują się interesy krajów regionu i odległych mocarstw. O wpływy w Syrii walczą sunnickie monarchie i szyicki Iran.

"Niebezpieczne związki Kataru i jego przerośnięte ambicje (...) sprawiają, że codziennie pozyskuje on nowych wrogów" - konkludują Boltanski i Jauvert.