Pos. Roman Kotliński nie ustaje w staraniach, by podważyć wiarygodność podanych przez "Rzeczpospolitą" informacji, że Grzegorz Piotrowski, morderca ks. Jerzego Popiełuszki, pracował w kierowanym przez niego tygodniku "Fakty i Mity".

"Rz" ustaliła, że poseł próbował nakłonić jednego z jej informatorów - Ryszarda Zająca - by zarzucił autorowi tekstu o Piotrowskim korupcję. Zając był przez kilka miesięcy zastępcą Kotlińskiego w "Faktach i Mitach".

Gazeta dotarła do e-maili wymienionych między Kotlińskim i Zającem. Oto fragment tekstu wysłanego przez Kotlińskiego: "Mam dla Ciebie ostatnią propozycję. Otóż ten Gmyz z "Rzepy", który poluje na nas, podobno płaci byłym pracownikom "FiM" wyrzuconym z pracy przeze mnie, po parę tysięcy za szkalowanie mojej osoby, za mówienie nieprawdy i za dalsze informacje, głównie fałszywe...".

Za publiczne zdementowanie informacji dotyczących Piotrowskiego, pos. Kotliński proponuje Zającowi stałą współpracę przy pisaniu ustaw i interpelacji, oraz współpracę z kierowanym przez niego tygodnikiem.

Nie chodziło o przekupienie

Kotliński zapytany przez "Rz", dlaczego chciał przekupić Zająca, mówi, że nie chodziło o przekupienie. Twierdzi, że chciał się jedynie bronić przed fałszywymi informacjami na swój temat i przekonać Zająca, by się "zreflektował".

Zdaniem prof. Antoniego Kamińskiego, współzałożyciela Transparency International, takie zachowanie funkcjonariusza publicznego, posła, jest oburzające. - Bez wątpienia możemy tu mówić o przekupstwie w potocznym znaczeniu tego słowa. Nawet jeśli osoba korumpowana nie jest funkcjonariuszem publicznym, to takie zachowanie posła, który usiłuje osiągnąć korzyść osobistą w postaci poprawy reputacji, jest zachowaniem bardzo nagannym, mówi.