Przez 13 lat setki tysięcy złotych płynęły do dwóch związków zawodowych, które zarabiały na Enei, spółce Skarbu Państwa. Czy skończy się ich dobra passa?
Na razie związki głośno walczą o interesy pracowników, a po cichu wciąż żyją ze zleceń od zarządu spółki.
Główna siedziba Enei w centrum Poznania olśniewa drogimi marmurami. Gołym okiem widać, że firma jest bogata.
Z bogactwa zdają sobie sprawę związkowcy – w Enei działa 11 organizacji. Największe są dwa związki: Organizacja Międzyzakładowa „Solidarności” i Międzyzakładowy Związek Zawodowy (MZZ) Pracowników Grupy Kapitałowej Enea. Dbają o przywileje dla pracowników. I prawdopodobnie oprócz opisywanego przez nas wczoraj KGHM takich przywilejów jak w energetyce nie ma w innych branżach: darmowe liczniki energii (80 proc. rachunków opłaca Enea), dziedziczność posad w koncernie (członkowie rodziny mają większe szanse na pracę), gwarancje zatrudnienia do 2018 roku, okolicznościowe nagrody i premie.
To przywileje oficjalne. Mniej oficjalny bonus zwiazków to udziały w dwóch spółkach – Energo-Tourze i Biuro-Serwisie – które pozwalają dobrze żyć „Solidarności”, MZZ i grupie byłych i obecnych działaczy. To paradoks: spółki utrzymują się niemal wyłącznie dzięki zleceniom z Enei – z której zarządem związkowcy są w ciągłym konflikcie.
Dopiero w tym roku zarząd Enei zaczął wypowiadać umowy spółkom związkowców. Stara się też odzyskać budynki w Poznaniu, które wcześniej oddał im za darmo. Czy Enei uda się odciąć związki od państwowej kasy? To nie jest pewne: sprawami zajmują się prawnicy związkowców. Spór o kamienice już wylądował w sądzie.



Kamienice? Ależ proszę

Z Eneą można pojechać na wycieczkę, bo związkowcy prowadzą z Eneą spółkę Energo-Tour (mają w niej szczątkowe udziały).
O wiele ciekawszą spółką jest Biuro-Serwis.
Dziś nie wiadomo już, dlaczego w 1996 r. ówczesna Energetyka Poznańska założyła Biuro-Serwis do spółki z zakładową „Solidarnością” i Międzyzakładowym Związkiem Zawodowym. Władze Energetyki zmieniły się od tej pory kilka razy, a Energetyka tymczasem stała się Eneą.
Enea zakładając spółkę, od razu postawiła się na straconej pozycji – przejmując w niej znikome udziały. Większość trafiła do „Solidarności” i MZZ. „Związkowa” firma zajmuje się administrowaniem poznańskimi budynkami koncernu.
Janusz Śniadecki z poznańskiego MZZ: – Biuro-Serwis nie było założone przez związki. Po prostu Enea dała nam możliwość kupna udziałów.
Biuro-Serwis w pierwszym roku zarobiło zaledwie 10 tys. zł. Wtedy na odsiecz ruszyła Enea. W 1997 r. przekazała spółce atrakcyjne budynki w Poznaniu, Wrześni i Szamotułach i pożyczyła 100 tys. zł.
– Budynki w Poznaniu to rodzynki na rynku nieruchomości – opowiada nam jeden z pracowników Enei (nie działa w związkach). – To kamienica na Głogowskiej, jednej z głównych ulic miasta, trzy budynki na ulicy Strusia i reprezentacyjna kamienica na Marcinkowskiego, w samym centrum miasta. Biuro-Serwis momentalnie zaczęło sprzedawać mieszkania w kamienicach.
Marek Boiński z „S”: – Obsługa takich lokali to są dodatkowe koszty, więc za symboliczną złotówkę przejmowali je pracownicy.
Po „darowiźnie” zysk spółki skoczył raptownie do 3,3 mln zł. A do związków udziałowców popłynęły pieniądze z dywidend. Janusz Śniadecki z MZZ przyznaje: – To był dla nas drugi filar finansowania, oprócz składek.
Dlaczego od tylu lat spółka zarabia na Enei? W jej radzie nadzorczej działają wpływowi związkowcy. Za obecność w radzie Biuro-Serwisu zarabiają po kilka tysięcy miesięcznie.
Mówi jeden z pracowników poznańskiej Enei (chce pozostać anonimowy): – W jednej spółce spotykają się przedstawiciele pracobiorców i pracodawców. Ci sami działacze jednego dnia uzależnieni są od decyzji prezesów w sprawie zleceń dla spółki. Innego dnia z tymi samymi prezesami negocjują sprawy pracownicze.
Marek Boiński: – Enea nie chciała rządzić w Biuro-Serwisie, zostawiła sobie mały pakiet, a resztę oddała w ręce związków. Być może to dwuznaczna sytuacja, ale przypominam, że zlecenia otrzymujemy w ramach przetargu, czyli wszystko odbywa się na zasadach rynkowych.
Czytaj więcej na dziennik.pl.