Niemal 60 proc. ankietowanych uważa, że wynik ostatniego szczytu unijnego, na którym rozstrzygała się sprawa praworządności, to sukces Polski – wynika z sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM.
Dziennik Gazeta Prawna
Głosowanie sejmowe w sprawie finansowania unijnego funduszu odbudowy może odbyć się w lutym lub marcu – wynika z informacji DGP. Od osób z rządu słyszymy, że trzeba poczekać np. na zapowiedziane zaskarżenie rozporządzenia o praworządności do TSUE, a nawet na zatwierdzenie funduszu przez Holandię. Choć pojawiają się głosy, że lepiej byłoby sprawę zamknąć jeszcze w grudniu, by jak najszybciej przeciąć kryzys na prawicy związany z woltą ziobrystów. Tym bardziej że Komisja Europejska już zobowiązała się do przestrzegania ustaleń ze szczytu.
Z najnowszego badania United Surveys dla DGP i RMF FM wynika, że zdaniem ok. 60 proc. ankietowanych wyniki unijnego szczytu to sukces Polski. Nasi rozmówcy podkreślają, że ludzi najbardziej interesuje to, czy pieniądze unijne do kraju napłyną, czy nie. Stąd taka ocena.
– Wynik badania potwierdza słuszność kursu obranego przez rząd na porozumienie i to, że wyborcy Zjednoczonej Prawicy są mniej radykalni niż jej liderzy – komentuje z kolei wicepremier Jarosław Gowin. Konsekwencją szczytu są polityczne napięcia w koalicji rządzącej. Zdaniem prawie 60 proc. badanych, skoro Solidarna Polska krytykowała szczyt, powinna wyjść z rządu.
DGP
Przeciwnego zdania jest 24 proc. badanych, a prawie 17 proc. nie ma wyrobionej opinii w tej sprawie. W podziale na elektoraty widać, że mimo podważania efektów szczytu przez koalicjantów PiS z Solidarnej Polski elektorat Zjednoczonej Prawicy (ZP) w zdecydowanej większości skłania się ku tezie o polskim sukcesie negocjacyjnym, o czym mówią PiS i Porozumienie Jarosława Gowina. Aż 80 proc. wyborców ZP uważa efekty szczytu za sukces, a jedynie 11 proc. za porażkę. Dla naszych rozmówców z otoczenia Mateusza Morawieckiego to uspokajająca wiadomość.
Działacze Solidarnej Polski są przekonani, że mimo niekorzystnego dla siebie sondażu, to oni „stoją w prawdzie”. – Premier Morawiecki wyraził zgodę na to, by w porządku prawnym UE znalazło się rozporządzenie warunkujące wydawanie środków unijnych od „praworządności”. I tu jest fundamentalna różnica między premierem a Solidarną Polską. To rozporządzenie będzie obowiązywać, choć zdaniem naszym i wielu ekspertów jest ono niezgodne z traktatami i polską konstytucją – przekonuje Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. To on na weekendowym posiedzeniu zarządu swojej partii złożył formalny wniosek o wyjście ziobrystów z koalicji rządzącej.
60 proc. wyborców Koalicji Obywatelskiej uważa, że polski rząd osiągnął sukces negocjacyjny, a 30 proc., że nie. Z kolei w elektoracie lewicy odsetek osób mówiących o sukcesie rządu jest zbliżony (58 proc.), ale jednocześnie większa jest liczba sceptyków (39 proc.). – Nie oczekujmy, by Polacy, zajęci na co dzień swoimi sprawami mieli pełną wiedzę, co tak naprawdę się stało w Brukseli. Elektoraty opozycji otrzymały spójny przekaz pt. „będą pieniądze albo ich nie będzie”. Skoro nie ma weta, nikt specjalnie nie wnika w szczegóły, o których dyskutuje się w koalicji rządzącej – komentuje polityk Zjednoczonej Prawicy.
W różnych segmentach wyborców kryteria tego, co jest sukcesem, są różne.
– Po tym całym zamieszaniu, jakie wywołał rząd PiS ludzie do końca nie wiedzą co jest sukcesem. Ci badani, którzy są za członkostwem w UE, uważają, że jest nim brak weta, unijne fundusze i fundusz odbudowy, choć rząd, grając wetem działał przeciwko niemu. Natomiast wyborcy PiS łatwo przechodzą od katastrofy utraty suwerenności po wielki sukces premiera Morawieckiego – komentuje badanie Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący PO.
Marcin Duma z United Surveys zauważa z kolei, że chociaż kryteria oceny tego, co jest sukcesem, są różne, to samo poczucie sukcesu jest ogólnonarodowe.
Drugie badanie dotyczyło tego, czy Solidarna Polska, która tak bardzo domagała się weta i była tak krytyczna wobec wyników szczytu, nie powinna opuścić rządu. W tym kontekście ważne jest zarówno zdanie ogółu badanych, a tak sądzi 60 proc. zapytanych, jak i podział na poszczególne elektoraty. Największymi zwolennikami odejścia Solidarnej Polski są wyborcy opozycji, którzy liczą na związane z tym kłopoty większości rządowej. Do tego lider SP jest dla nich negatywnym bohaterem. Wśród tych, którzy głosowali na KO, Lewicę czy Konfederację, prawie 90 proc. chciałoby wyjścia SP z rządu. Natomiast wśród wyborców PiS przeważają zwolennicy kontynuowania wspólnego rządu. – Chociaż 22 proc. naszych wyborców, uważających, że Solidarna Polska jest nam niepotrzebna, to sporo – zauważa polityk PiS. Niewykluczone jednak, że w tej grupie mogą być także wyborcy, którzy uważają, że SP zajęła słuszną postawę. Pytanie, ile tego typu osób to potencjalne „łowisko” dla partii Zbigniewa Ziobry, gdyby ostatecznie wyszła z rządu. Szukając na to odpowiedzi, można odwołać się do pierwszego pytania, w którym 11 proc. wyborców PiS nie widzi wyników szczytu jako sukcesu. – Te 11 proc. podważających sukces Mateusza Morawieckiego to wbrew pozorom dużo, biorąc pod uwagę, że dziś mamy ogólnie 35 proc. poparcia – przekonuje nas jeden z koalicyjnych polityków. Ale polityk PiS zwraca uwagę, że 11 proc. przy dzisiejszych notowaniach tego ugrupowania to niespełna poniżej 4 proc. wszystkich wyborców. – Widać, że SP nie ma tutaj dużego potencjału – zauważa nasz rozmówca.
Choć szczyt unijny już za nami, przed koalicją rządzącą kolejny ostry zakręt w postaci ratyfikowania unijnego funduszu odbudowy w Sejmie (podobnie sprawę będą musiały przegłosować wszystkie parlamenty narodowe w UE). To w ramach tego nowego instrumentu, którego celem jest odbudowa europejskiej gospodarki po pandemii koronawirusa, nasz kraj ma pozyskać ponad 23 mld euro w postaci bezzwrotnych grantów i ponad 34 mld euro w ramach pożyczek.
Jak twierdzą nasze źródła w rządzie, głosowanie nad funduszem najpewniej odbędzie w przyszłym roku, być może w lutym. Rząd chce, by wcześniej dopięta została cała procedura związana z implementacją rozporządzenia o praworządności i związanych z nim konkluzji Rady Europejskiej. Przed głosowaniem powinno też dojść do skierowania rozporządzenia o praworządności do Trybunału Sprawiedliwości UE przez Polskę i Węgry (co jest de facto elementem konkluzji po ostatnim szczycie). Niewykluczone, że Sejm zmierzy się z tematem ratyfikacji jeszcze później. – Pytanie, czy nie powinniśmy poczekać, aż zagłosuje Holandia, która ma w marcu wybory i nie poczekać z ratyfikacją u nas np. do marca. Wtedy będziemy mieli większą pewność, jaki jest stan gry w Europie – mówi nasz rozmówca z rządu. Jednocześnie padają zapewnienia, że nie będzie zbędnej zwłoki. – Nie będzie długiego zwlekania, na tym zależy większości państw UE, zwłaszcza tym na południu – podkreśla rozmówca z PiS.
Już oficjalnie wiadomo, że przeciwko ratyfikacji funduszu zagłosują ziobryści. A to może – po pierwsze – zmusić PiS do szukania większości poza swoim klubem, a po drugie – może wywołać nowy kryzys w obozie. – Nie wyobrażam sobie, że można być w rządzie i zagłosować przeciwko ratyfikowaniu funduszu – ocenia nasz rozmówca z rządu.
– Całe negocjacje są pakietowe, a skoro jesteśmy przeciwni rozporządzeniu i wynikowi negocjacji, musimy zagłosować przeciwko funduszowi odbudowy. Gdyby było weto, zanim rozporządzenie o tzw. praworządności zostało przyjęte, nie stalibyśmy dziś przed takim problemem – komentuje Sebastian Kaleta z Solidarnej Polski. Z kolei polityk PiS nie wyklucza, że Solidarna Polska jeszcze zmieni zdanie.
– Wątpię, żeby zagłosowali przeciwko funduszowi po tym, jak podzielili się w sobotę w sprawie wyjścia z rządu. Ale nawet jeśli zagłosują przeciw, za będą inne kluby. Poparcie dla funduszu w Sejmie będzie – zauważa nasz rozmówca z Nowogrodzkiej.