"Wspólna Polska" nie zamierza rywalizować z Platformą Obywatelską czy innymi partiami, chcemy zagospodarować ludzi, którzy przyszli do nas w kampanii, by mieli poczucie, że robią coś pożytecznego - mówi PAP poseł Sławomir Nitras, jeden z organizatorów ruchu "Wspólna Polska".

PAP: Czy nie będzie konfliktu między PO, a ruchem "Wspólna Polska"? Nawet trochę mimo woli Rafała Trzaskowskiego może powstać nowy byt polityczny.

Sławomir Nitras: Rafał Trzaskowski i Borys Budka bardzo dobrze współpracują. Uważam, że to są projekty, które się uzupełniają. Inna jest rola ruchu, inna rola partii politycznej. Partia polityczna jest skupiona bezpośrednio na uprawianiu polityki, ruch ma angażować ludzi w projekty, które sprawą, że Polska będzie lepsza.

PAP: Co praktycznie będzie robił ten ruch?

S.N.: Rafał Trzaskowski o tym mówił. Będziemy wspierać młodzież finansowo, żeby nasze pokolenie bardziej zdało sobie sprawę np. z problemu klimatycznego. W naszym pokoleniu wiele osób lekceważy problem klimatu, a w młodym pokoleniu, choć nikt ich tego nie uczył, już nie. My chcemy tych młodych ludzi wesprzeć, by byli ambasadorami walki o przyszłość ziemi. Poza tym tworzymy związek zawodowy. Mamy wrażenie, że obecne związki zawodowe, zwłaszcza "Solidarność", jest dodatkiem do partii rządzącej, a nie reprezentuje pracujących. Najwięcej ludzi zatrudnionych w określonej branży to samozatrudnieni. My wychodzimy z założenia, że trzeba ich jakoś zorganizować.

PAP: Ten związek zawodowy ma jakiś komitet założycielski?

S.N.: Nie chcemy tworzyć komitetu założycielskiego bez ludzi. Twarzą tego projektu jest Rafał Trzaskowski i Henryka Krzywonos, osoba, która 40 lat temu zakładała "Solidarność". Ale ona nie będzie przewodniczącą związku, ten związek będą tworzyć ludzie. Już Henryka Krzywonos odzywa się, że dzwonią do niej ludzie, którzy chcą się zapisywać do "Nowej Solidarności". Ona wie, na czym polega tworzenie związków. Przecież w 1980 roku też były związki zawodowe. Tyle, że nie reprezentowały pracowników. Dzisiaj mamy dokładnie taką samą sytuację. Mamy związki zawodowe, ale one nie reprezentują tych, którzy tracą pracę. Reprezentują może górników czy hutników. Ale nie reprezentują fryzjerek, nie reprezentują kelnerów, nie reprezentują taksówkarzy.

PAP: To będzie związek dla samozatrudnionych?

S.N.: Tak. Tych ludzi jest w Polsce dwa miliony, ale nikt ich nie reprezentuje. Oczywiście, jeśli się zapiszą inni, również ich chętnie przyjmiemy.

PAP: Zakładacie związek, co poza tym będziecie robić?

S.N.: Będziemy domagać się od rządu nowej szkoły. Mieszkam w Szczecinie, wiem jak wyglądają szkoły w Niemczech. Wiele polskich dzieci chodzi do polsko-niemieckich szkół. Poziom edukacji jest na zupełnie innym poziomie. Mają podręczniki, mają mniej lekcji, a nie są głupsze, po lekcjach mają kółka zainteresowań. W polskiej szkole tego nie ma, bo szkoła jest niedofinansowana. To wymaga większego dofinansowania, podobnie jak przedszkola i żłobki, by mogły być darmowe.

PAP: Ale to jest zadanie rządu i ugrupowań, które mają większość w parlamencie.

S.N.: Będziemy zbierać z samorządowcami podpisy pod odpowiednimi ustawami. Nie pod hasłem: dajcie nam więcej pieniędzy, tylko: oddajcie samorządom to, co im się należy na finansowanie edukacji, a one już zrobią edukację na odpowiednim poziomie.

PAP: Czy dopuszcza pan, że "Wspólna Polska" będzie w przyszłości nazwą listy wyborczej?

S.N.: W ogóle o tym nie rozmawiamy. Jesteśmy na zupełnie innym etapie, musimy obudzić energię i zagospodarować tych ludzi, którzy przyszli w kampanii, dać im robotę i poczucie, że robią coś pożytecznego.