Mamy najpoważniejszy w tej kadencji kryzys polityczny w obozie władzy. PiS wciąż naciska na przeprowadzenie wyborów zgodnie z planem 10 maja. Temu ma służyć projekt ustawy o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym, którym w piątek zajmie się Sejm. – PiS wie, że to ostatni moment, żeby je wygrać – uważa Marcin Duma z IBRiS.
Magazyn. Okładka. 3.04.2020 / Dziennik Gazeta Prawna
W ekipie rządzącej jest obawa, że gospodarcze skutki epidemii w kolejnych miesiącach obciążą notowania i Andrzeja Dudy, i samej partii. – Żeby przeprowadzić Polskę przez kryzys, potrzebujemy prezydenta, który nie będzie działał wbrew rządowi. Dlatego musimy zorganizować te wybory. To najtrudniejsze decyzje dla Polski od 1989 r. Opozycyjny prezydent wykorzysta trudne reformy do krytyki rządu, co wpłynie na obniżenie jego poparcia – przekonuje polityk PiS.


Opozycja gra na odsunięcie głosowania nie tylko z powodu ogromnych problemów logistycznych, jakie się z tym wiążą. Obecne sondaże pokazują dużą przewagę Andrzeja Dudy nad resztą stawki. Późniejszy termin może to zmienić.
Do gry weszło Porozumienie Jarosława Gowina, które powiedziało „nie” pomysłom PiS na majowe wybory. – Powodów jest wiele: począwszy od zmiany reguł w trakcie gry, po argument, że w proponowany sposób elekcji nie da się przeprowadzić – tłumaczy działacz Porozumienia.
Odpowiedzialne za zorganizowanie głosowania Krajowe Biuro Wyborcze przyjęło zasadę, że robi to, do czego zobowiązuje je prawo. Na razie więc nikt na poważnie nie rozważa, jak się przygotować do powszechnego głosowania pocztą. – Zobaczymy, co wydarzy się w parlamencie. Możliwe, że ta zmiana nawet nie wejdzie w życie. Wszystko da się zrobić, ale wymaga to współpracy zaangażowanych osób – słyszymy w KBW. A z tą współpracą może być krucho, bo – jak wiadomo – wielu samorządowców zadeklarowało, iż nie przyłoży ręki do majowych wyborów.