Ostatnio na łamach DGP zostały opisane wyniki badania przeprowadzonego ponad rok temu przez jedną z firm z branży HR dotyczącego preferowanych form organizacji pracy. Skrócony czas pracy wcale nie był na czele. Polscy pracownicy jako najbardziej pożądaną formę wskazali elastyczne godziny pracy (38,2 proc.), możliwość pracy hybrydowej (32,6 proc.) oraz pracę zdalną (23,4 proc.).
Praca zdalna wciąż jako benefit
Nie można jednak z jednego badania wysnuwać wniosku, że Polacy nie chcą czterodniowego tygodnia pracy, a takie głosy też się pojawiły. Jak najbardziej chcą, ale mogą obawiać się przede wszystkim zmniejszenia wynagrodzenia. Jednak badanie pokazuje inną rzecz – pracownikom nie tyle zależy na pracowaniu mniej, co bardziej elastycznie. Tutaj jednak bardzo ważne zastrzeżenie – można założyć, że badanie było przeprowadzone przede wszystkim wśród pracowników biurowych, dla których wprowadzenie pracy hybrydowej i zdalnej jest możliwe. Osoba pracująca chociażby w zakładzie produkcyjnym, transporcie czy służbie zdrowia praca z takich form pracy skorzystać nie może. Podobnie elastyczne godziny pracy – mogą być wprowadzone w zasadzie tylko tam, gdzie pracuje się indywidualnie, a nie zespołowo.
Tam, gdzie praca zdalna czy chociażby hybrydowa, jest możliwa, pracownicy chętnie z niej korzystają. Niestety, po pandemii pracodawcy coraz mniej chętnie się na nią zgadzają. Bywa rodzajem benefitu, przyznawanym na stanowiskach, na które trudno pozyskać specjalistę. Pracodawcy wolą pracę stacjonarną, bo (oficjalnie) obawiają się spadku jakości pracy i jej efektywności. Nieoficjalnie, chodzi po prostu o kontrolę nad tym, co robią pracownicy w czasie pracy. A przecież same przepisy kodeksu pracy zakładają, że w czasie pracy zdalnej można np. opiekować się małym dzieckiem i przewidują dla rodziców preferencje. Praca zdalna przez cały tydzień albo przez znaczną część tygodnia mogłaby być milej widziana niż skrócenie tygodnia pracy.
Część etatu to rzadkość
Dla rodziców małych dzieci albo opiekunów niepełnosprawnych dorosłych dobrym rozwiązaniem byłoby też zatrudnienie na część etatu. Niestety, w Polsce to rzadkość. Jak podaje Eurostat, na koniec 2024 r. pracowało tak tylko 5,5 proc. osób. Przede wszystkim dlatego, że niewielu pracodawców oferuje taka możliwość. Firmy narzekają, że zatrudnianie na część etatu to więcej problemów z zarządzeniem załogą i trudności w planowaniu pracy.
Tymczasem w Europie to popularna forma pracy, szczególnie dla matek małych dzieci. W takich krajach jak Holandia czy Austria praca na część etatu przez kobietę wychowującą dzieci jest czymś znacznie bardziej powszechnym niż w Polsce. Podobnie w przypadku osób w wieku okołoemerytalnym. Gdy już zdrowie nie pozwala na pracę w pełnym wymiarze albo po prostu ktoś chce „zwolnić”, szuka zatrudnienia w niepełnym wymiarze czasu pracy. W Polsce niestety takiego wyboru nie ma. Matka małego dziecka czy opiekun osoby starszej ma do wyboru albo pracę po 40 godzin tygodniowo, albo w ogóle.
Może zatem, skoro wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy albo innego skrócenia czasu pracy już spotyka się z oporem pracodawców, resort pracy powinien zacząć od promocji innych rozwiązań, na które liczą pracownicy, takich jak praca zdalna czy część etatu. To mogłoby być łatwiejsze do przyjęcia dla firm.