Podczas dzisiejszego posiedzenia Rady Ministrów rząd planuje zajęcie się dostosowaniem przepisów krajowego rynku pracy do wymogów wskazanych przez Komisję Europejską. To krok, który ułatwi uzyskanie z Brukseli zielonego światła dla wypłaty kolejnych transz z Krajowego Planu Odbudowy. Chodzi o kamień A4.7, który przewiduje „ograniczenie segmentacji rynku pracy i zwiększenie zabezpieczeń społecznych określonych pracowników”.
Bez oskładkowania umów cywilnoprawnych
Rząd Donalda Tuska chce zrezygnować z planu poprzedników, czyli oskładkowania umów cywilnoprawnych. Zamiast tego – zgodnie z zapowiedzią Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej – zaproponuje „alternatywne reformy”, co ma polegać na wdrożeniu korzystniejszych dla pracowników zasad obliczania stażu pracy oraz wzmocnieniu kompetencji Państwowej Inspekcji Pracy. Urząd ten ma zyskać uprawnienia do przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę na mocy swojej decyzji. Obecnie taką możliwość ma wyłącznie sąd.
W ocenie adwokatki Joanny Torbé-Jacko, ekspertki Business Centre Club ds. prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, wzmacnianie kompetencji PIP do reklasyfikowania umów cywilnoprawnych to błędny ruch, bo zwiększy koszty po stronie pracodawców.
– Już teraz inspektorzy PIP często się mylą, przegrywają postępowania, ale wprowadzają chaos i narażają pracodawców na pokrywanie kosztów postępowań. Nie wiemy też, jak mocny będzie mandat PIP – czy pracodawcom będzie przysługiwać odwołanie i w jakiej ścieżce oraz czy decyzja będzie natychmiast wykonalna – wskazuje ekspertka.
Kogo będzie kontrolować PIP
Jej zdaniem zmiana regulacji nie będzie miała wpływu na skłonność pracodawców i pracowników do współpracy na podstawie umów cywilnoprawnych, w tym umów zlecenia, bo w wielu przypadkach bywają one korzystne dla obu stron. Prawniczka spodziewa się za to, że kontrole PIP mogą być nakierowane głównie na przypadki, gdy w ramach umów zlecenia wykonywane są obowiązki w stałym, określonym miejscu, i gdzie można podejrzewać, że występuje kierownictwo. – Mam tu na myśli podstawowe prace w sektorze budowlanym, przy produkcji czy kasjerów w sklepach – mówi.
Dlaczego rząd zrezygnował z pierwotnych założeń? Jak czytamy w uzasadnieniu, „obecna struktura różnych form zatrudnienia w Polsce nie powoduje silnego zróżnicowania pracowników pod względem zabezpieczenia emerytalnego”. Resort funduszy wskazuje, że większość osób zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych bez ubezpieczenia społecznego jest objęta ubezpieczeniem z tytułu innych umów. Jak pokazują dane GUS, w połowie 2024 r. 57 proc. osób korzystających z umów zlecenia nie łączyło ich ze stałą formą zatrudnienia, tj. z umową o pracę.
Istotna jest wola stron
Co o propozycji rządu sądzą eksperci? Piotr Zawadzki z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim uważa, że oskładkowanie umów cywilnoprawnych mogłoby zwiększyć szarą i czarną strefę.
– Już teraz wiele osób pracuje bez umowy lub otrzymuje część wynagrodzenia pod stołem. Takie działania mają negatywne skutki dla budżetu państwa i pracowników, którzy tracą składki na emerytury czy ubezpieczenia. Niestety nawet wzmocnienie kompetencji PIP prawdopodobnie nie wystarczy, by skutecznie przeciwdziałać tym zjawiskom – ocenia.
Jacek Męcina, były wiceminister pracy i polityki społecznej, a obecnie doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, zwraca uwagę, że stosowanie umów zlecenia było uzasadnione w czasach spowolnienia gospodarczego, ale teraz, gdy rynek pracy ma szansę na ożywienie, warto rozważyć pewne zmiany.
– Nie zgadzam się jednak, by inspektor pracy na podstawie decyzji administracyjnej decydował, czy zawarto umowę o pracę, czy cywilnoprawną. Istotna jest wola stron, które same powinny decydować o charakterze swojej umowy – mówi Męcina, dodając, że korzystnie należy jednak oceniać wzmocnienie roli inspekcji w walce z patologiami na rynku pracy, które są niekorzystne także dla przedsiębiorców. – Niemniej, przekazywanie PIP prawa decyzji o rodzaju zatrudnienia wydaje się rozwiązaniem zbyt daleko idącym – podkreśla Męcina.
Z kolei Torbé-Jacko z BCC zwraca uwagę, że umowy cywilnoprawne są w Polsce bardziej powszechną formą zatrudnienia niż w innych krajach UE. – Nasza gospodarka na tym zyskuje, bo obecne uwarunkowania wymuszają na obu stronach rynku pracy dużą elastyczność. O ile więc forma świadczonej pracy zgodna jest z charakterystyką np. umowy zlecenia, to należy z takiej formy zatrudnienia korzystać – zaznacza.
– Z pewnością nie jesteśmy jednak w unijnym trendzie, bo KE zdecydowanie preferuje zatrudnienie na podstawie umów o pracę, czyli etat. Ale jesteśmy w trendzie oczekiwań, bo pracownicy chcą elastycznej pracy – tłumaczy Torbé-Jacko.
Na potrzebę wzmocnienia uprawnień PIP już wcześniej wskazywała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która jako szefowa MFiPR negocjuje z KE kwestie kolejnych transz z Krajowego Planu Odbudowy. ©℗