Jest sposób, aby mieć 700 plus do emerytury, czyli ok. 145 tys. zł dodatkowego wsparcia finansowego na emeryturze. Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, podpowiada, jak to zrobić.

– Z jednej strony jesteśmy mistrzami w wyszukiwaniu luk w systemie, które pozwolą nam płacić mniej. Z drugiej strony, gdy mowa o finansowym zabezpieczeniu przyszłości na emeryturze, większość z nas podejmuje zupełnie niezrozumiałe decyzje – mówi Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych opublikowała raport, w którym sprawdza, jak Polacy wyobrażają sobie przyszłe świadczenia emerytalne. Okazuje się, że dzisiejsi 40-latkowie spodziewają się emerytury w wysokości średnio 72 proc. ostatniej pensji.

Tymczasem, jak szacuje Komisja Europejska, tzw. stopa zastąpienia (czyli stosunek przeciętnej wysokości otrzymywanej emerytury do przeciętnej płacy z okresu aktywności zawodowej) w 2040 r. wyniesie 32,2 proc. W 2050 r. będzie to 27,4 proc. Według raportu prognozy pokrywają się z oczekiwaniami jedynie 7 proc. badanych czterdziestolatków. Co czwarty z nich uważa, że wysokość emerytury będzie stanowić co najmniej 95 proc. ostatniej pensji, a zdaniem 22 proc. badanych ich świadczenia będą wynosiły... 100 proc. ostatniej pensji i więcej.

– Spodziewamy się trzykrotnie wyższych emerytur, niż faktycznie dostaniemy. To będzie narastająca w szybkim tempie frustracja 400 tysięcy ludzi rocznieprzechodzących na emeryturę. A nawet wcześniej – gdy pięćdziesięciokilkulatkowie sprawdzają, ile dostaną emerytury, spada na nich zimny prysznic – mówi główny ekonomista Pracodawców RP Kamil Sobolewski.

Według danych zawartych w raporcie 7-8 proc. czterdziestolatków nigdy nawet nie rozmyślało na tematy dotyczące emerytury i finansów, zaś mniej więcej co czwarty czterdziestolatek pochylił się nad nimi nie więcej niż kilka razy w życiu.

– Oczywiście można wyobrazić sobie scenariusz, w którym już choćby jedna chwila refleksji nad tym, jak zabezpieczyć swoją finansową przyszłość, skutkowała decyzjami, które faktycznie pozwolą zrealizować ten cel, jednak w większości przypadków tak nie jest – czytamy w raporcie.

W jakich sytuacjach myślimy o emeryturze?

Według danych z raportu pierwsze doświadczenia myślenia o emeryturze najczęściej pojawiają się podczas wejścia w kolejny etap życia, np.:

  • przekroczenia 40. i 50. roku życia
  • narodzin dzieci
  • wyprowadzki dzieci z domu
  • innych, wymuszonych zewnętrznie czynników, np. powiązanych z koniecznością podjęcia decyzji o przystąpieniu (pozostaniu) lub nie do OFE, PPK, PPE.

Do refleksji nad przyszłością finansową na emeryturze skłaniają także trudne sytuacje w życiu i związane z nimi doświadczenia trudności finansowych, jak utrata pracy, choroby, wypadki czy zmiany wysokości dochodów gospodarstwa domowego wskutek rozwodów/rozstań.

Pozostałe czynniki to nowe informacje odnoszące się bezpośrednio lub pośrednio do wysokości emerytur, np. prognozowana stopa zastąpienia czy wysokość emerytur innych osób, a także sytuacja gospodarcza kraju, kondycja ZUS, inflacja, struktura demograficzna Polaków i inne.

Ulga na internet? Chętnie. Wyższa emerytura? Nie, dziękuję.

Zdaniem Kamila Sobolewskiego w momencie gdy dochodzi do tematów, w których zbliżamy się do słowa emerytura, wybory Polaków stają się bardzo nieracjonalne.

– Przykład to ulga mieszkaniowa na internet – pewnie co najmniej 90 proc. uprawnionych Polaków wykorzysta ją w rocznym rozliczeniu podatkowym. Poświęcimy czas i uwagę, by obniżyć abonament komórkowy o 10 zł. Z drugiej strony, gdy poruszane są tematy emerytalne, w których chodzi o finansowe zabezpieczenie przyszłości na emeryturze, większość z nas podejmuje zupełnie niezrozumiałe decyzje, czego ilustracją jest choćby brak partycypacji w PPK – zauważa Sobolewski.

Przypomnijmy:

PPK, czyli Pracownicze Plany Kapitałowe,

to system oszczędzania, do którego jesteśmy domyślnie zapisywani, kiedy rozpoczynamy pracę. Służy systematycznemu gromadzeniu oszczędności przez uczestników z przeznaczeniem na wypłatę po ukończeniu 60 lat.

– Aby zostać wykluczonym z PPK, należy się wypisać, czyli podjąć aktywne działanie w postaci wypełnienia specjalnego wniosku. Dodatkowo co pięć lat system automatycznie znów nas zapisuje i ponownie musimy złożyć wniosek, żeby nie być w PPK. Pomimo tych zasad wciąż ponad połowy Polaków nie ma w systemie – mówi ekonomista.

Co istotne, osoby, które zdecydowały się odkładać na emeryturę w ramach PPK, mogą w każdej chwili wypłacić pieniądze.

– Załóżmy, że ktoś zarabia 5000 zł i co miesiąc wpłaca 100 zł na PPK, pracodawca dokłada miesięcznie 75 zł, więc miesięczny wpływ od pracownika i pracodawcy to razem 175 zł. Państwo 250 zł "na dzień dobry" i 240 zł corocznie. Pracownik może natychmiast zrezygnować z PPK i wtedy dostanie do ręki 150 zł z tego miesiąca, a na subkonto w ZUS dostanie 25 zł. Czyli jeszcze powiększy emeryturę z ZUS. Tymczasem ponad połowa Polaków nie decyduje się wpłacić 100 zł, żeby móc wyjąć nawet natychmiast 150 zł. Jestem zdania, że osoby, które w ten sposób "sprawdzą" system, z czasem zdecydują się w nim odkładać na bardziej odległą przyszłość – wyjaśnia Sobolewski.

Ile można odłożyć na emeryturę dzięki PPK? Przykłady

Oto przykładowe wyliczenia, które Kamil Sobolewski przygotował dla gazetaprawna.pl:

Przykład

Osoba zarabiająca 5 tysięcy złotych brutto, która sama oszczędza w PPK 100 zł miesięcznie, z pomocą państwa i pracodawcy po pierwszym roku odłoży już 2590 zł. Po 40 latach przy założeniu średnio 2 proc. realnego efektu z inwestowania będzie to już 145 tysięcy. To 700+ do emerytury dla 65-latka według dzisiejszej siły nabywczej pieniądza.

Taki wynik zakłada 18 lat dalszego życia zgodnie z tablicami oczekiwań publikowanymi przez GUS, w razie wcześniejszej śmierci niewykorzystane środki z PPK podlegają dziedziczeniu.

Złożenie wniosku do PPK i wycofanie się

Zdaniem eksperta Polacy przyzwyczaili się do trendu polegającego na składaniu wniosków i wycofywaniu się z PPK.

– To pokazuje, że gdy mowa o emeryturze, choćbyśmy ludziom dali możliwość wpłacania co miesiąc pieniędzy do PPK i wyciągnięcia o 50 proc. więcej, niż wpłaciliśmy, połowa z nas nawet nie próbuje. W kwestiach emerytalnych zachowujemy się nieracjonalnie – zauważa ekonomista. Jak podkreśla, nie krytykuje możliwości wypłacania pieniędzy, bo dzięki temu można sprawdzić, że system jest wiarygodny.

Zmiany demograficzne a wysokość emerytur

Wysokość emerytur zależy nie tylko od naszej zapobiegliwości, ale również od sytuacji demograficznej w Polsce.

Zgodnie z prognozą ludności GUS do 2060 roku liczba osób 65+ zwiększy się o 45 proc. z niecałych 3 milionów w 2022 roku do 4,3 miliona, zaś liczba osób 80+ urośnie o 176 proc. z niecałych 500 tysięcy do 1,36 miliona.

– Liczba emerytów zwiększy się o kilkadziesiąt procent, a ludzi w wieku produkcyjnym ubędzie 1/3. W dodatku są w rządzie są pomysły, żeby pracować 4 dni w tygodniu – mówi Sobolewski.

Jak podkreśla ekspert, ważne, abyśmy uświadomili sobie, że nie chodzi o pieniądze, ale o produkt. Wytwarza go pokolenie pracujące, a pokolenie emerytów, dorosłych i dzieci go konsumuje.

– Jeśli ta część produktu, którą konsumują osoby poprodukcyjne i przedprodukcyjne, będzie za wielka, a tym, którzy pracują, zostanie go zbyt mało, to pracujący uciekną za granicę. Tam będą szukali takich warunków, w których obciążenie pracy podatkami i składkami jest niższe. W Polsce nadchodzi czas, kiedy nie będziemy mogli lawinowo zwiększać obciążenia pokolenia produkcyjnego, bo będzie groziła jego emigracja – przewiduje ekonomista.

Dziś jest 22 mln osób w wieku produkcyjnym. W 2060 roku według niskiej prognozy GUS-u ma być 13,4 mln, ale ta prognoza zakłada, że dzietność nie spadnie poniżej 1,3 do 2030 roku. Tymczasem dzietność już w 2023 r. wynosiła 1,16, a w 2024 r. 1,12.

– Wygląda na to, że tak naprawdę mamy dużo gorsze perspektywy demograficzne, niż ta niska prognoza GUSU zakładała. W niskiej prognozie było oczekiwanie, że będzie 13,3 mln Polaków pracujących. Jeżeli 13,3 mln osób będzie pracowało nie pięć, tylko cztery dni w tygodniu, zrobi się 11 mln. To znaczy, że będziemy mieli dostępną połowę ilości pracy, którą mamy dzisiaj – wyjaśnia Sobolewski.

Co możemy zrobić? Wśród pomysłów ekspert wymienia zachęcanie Polaków, by większy ich odsetek pracował. – Są wolne rezerwy głównie wśród kobiet po 50. roku życia oraz osób, które osiągnęły wiek emerytalny i starszych. Poza tym możemy szukać automatyzacji, robotyzacji pracy. Nie zmienia to jednak faktu, że proporcje w populacji się bardzo zmienią, bo nie tylko skurczy się liczba osób, które pracują, ale też lawinowo urośnie liczba emerytów – ostrzega ekonomista.

Podsumowanie

Kamil Sobolewski przekonuje, że warto pomyśleć o zabezpieczeniu finansowej przyszłości na emeryturze i skorzystać z PPK. – 700 zł z własnych oszczędności w PPK może wydawać się niewielką kwotą, ale osoby zarabiające nie tylko 5000 zł miesięcznie, ale nawet 6500 zł miesięcznie, mogą liczyć co najwyżej na emeryturę taką, jak dzisiejsza minimalna: 1780 zł. Osoby bez minimalnego stażu pracy mogą mieć jeszcze niższe emerytury. W takich warunkach zapobiegliwość od czasów wczesnej młodości zapewniająca dodatkowe 700 zł naprawdę się przyda w jesieni życia - podsumowuje ekspert.