Na początku września odbyło się pierwsze po wakacjach posiedzenie Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych, której jest pani wiceprzewodniczącą. Jakimi ważnymi dla Polski sprawami chce się pani zająć w Parlamencie Europejskim w pierwszej kolejności?
ikona lupy />
Jagna Marczułajtis-Walczak, europosłanka, wiceprzewodnicząca Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych Parlamentu Europejskiego / Materiały prasowe / fot. Alain Rolland\UE

Lista moich priorytetów jest długa. Mam jednak świadomość, że PE to nie Sejm. Różnica polega głównie na tym, że PE nie ma inicjatywy legislacyjnej. Sprawy, którymi się zajmujemy, wynikają bezpośrednio z rekomendacji głów państw członkowskich i w dalszej kolejności z propozycji legislacyjnych Komisji Europejskiej, które są ich konsekwencją. Mimo wszelkich zawiłości polityki europejskiej chcę realizować moje priorytety. Mam zamiar pracować nad budowaniem szeroko pojętego społeczeństwa włączającego. Osoby z niepełnosprawnościami wciąż napotykają bariery i nie mogą korzystać w pełni z przysługujących im praw. Kobiety pracujące na równorzędnych stanowiskach z mężczyznami zarabiają mniej. Młodych ludzi nie stać na wynajem i kupno mieszkania i tym samym na budowanie swojej przyszłości. I dlatego w prace nad aktami legislacyjnymi dotyczącymi tych właśnie kwestii będę się w pierwszej kolejności angażować.

Przed nami także zapowiedziane przez Ursulę von der Leyen strategia przeciwdziałania ubóstwu oraz nowy plan działań na rzecz wysokiej jakości miejsc pracy, czyli wspieranie godziwych płac i dobrych warunków pracy. Do naszych największych wyzwań w tej dekadzie należą ochrona zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży oraz walka z cyberprzemocą. To również bardzo bliskie mi tematy.

Co, pani zdaniem, można zrobić, żeby poprawić sytuację w kwestii nierówności płac kobiet i mężczyzn w Polsce? I kiedy takie rozwiązanie mogłoby przynieść efekty?

Kobiety w Polsce są bardzo dobrze wykształcone i mają umiejętności potrzebne do rozwijania swojej kariery. Nierówność zarobków jest jednak jednym z czynników hamujących taki rozwój – demotywuje, zabija kreatywność i aktywne podejście do pełnionych obowiązków. I nie chodzi mi tu absolutnie o faworyzowanie kobiet na rynku pracy, ale o wspieranie, szczególnie w takich momentach jak np. narodziny dziecka. Pozbycie się uprzedzeń, traktowanie pracowników sprawiedliwie i rzetelne rozliczanie z wyników pracy to kwestie, nad którymi musimy w Polsce pracować.

Dyrektywa o transparentności płac powinna zostać implementowana w Polsce do 2026 r. Wówczas pracodawcy będą mieli obowiązek informowania o widełkach zarobków już na etapie ogłoszenia o pracę. To na pewno pomoże pracownikom weryfikować pracodawców.

Jakie rozwiązania w kwestii ubezpieczeń społecznych i pomocy społecznej z innych krajów UE mogłyby się przysłużyć polskim obywatelom? Z którego kraju powinniśmy brać przykład i w jakim zakresie?

W PE reprezentuję frakcję Europejskiej Partii Ludowej. Nie jest naszą ambicją ujednolicanie systemów ubezpieczeń ani opieki społecznej. Patrzymy realistycznie na to, co w istniejących ramach prawnych możemy zrobić. Szanujemy kompetencje państw członkowskich i różne krajowe rozwiązania, często wynikające ze specyfiki geograficznej, kulturowej czy demograficznej, wypracowywane w danych warunkach przez dziesięciolecia. To, co doskonale sprawdza się np. w Szwecji, niekoniecznie musi w Polsce przynieść takie same efekty.

Polska jest krajem, który nie tylko podgląda innych, lecz także często stanowi dla nich obiekt uwagi. Tak się dzieje np. w kontekście adekwatnej płacy minimalnej, która w naszym kraju funkcjonuje od dawna. Jeśli jednak chodzi o czerpanie z dobrych praktyk w UE, to uważam, że warto się pochylić nad rozwiązaniami stosowanymi w kilku państwach członkowskich, dotyczącymi rokowań zbiorowych.

Czy chodzi o obowiązkowe rokowania zbiorowe z pracownikami raz na dwa lata, czyli pomysł, który chce wprowadzić rząd?

Nadrzędną korzyścią z takich rokowań jest wzajemne zrozumienie. Jednak zapewniam, że Parlament Europejski nie będzie się zajmował tak szczegółowymi kwestiami. Te sprawy pozostają w gestii państw członkowskich.

Dużo mówi się o tym, że przeszkodą dla utrzymania przez przedsiębiorców w Polsce płynności firm są wysokie składki ZUS. Na razie rząd wprowadza jednomiesięczne wakacje od ZUS, ale to pomoc tylko w niewielkim zakresie. Przedsiębiorca nie może wtedy skorzystać ze zwolnienia ze składek, które opłaca za pracowników, współpracowników i zleceniobiorców. Niektórzy postulują, żeby składki na ubezpieczenia społeczne dla niektórych grup przedsiębiorców były dobrowolne. Jak pani ocenia ten pomysł?

Uchwalenie urlopu dla przedsiębiorców, czyli jednomiesięcznych wakacji od składek, to jest dobry krok. Był to jeden z naszych 100 konkretów w kampanii parlamentarnej i został on zrealizowany. Oczywiście wiem, że przedsiębiorcy oczekują większego wsparcia od rządu i dlatego w odpowiednich ministerstwach trwają analizy i prace choćby nad tym, jak skończyć z absurdem składki zdrowotnej od sprzedaży środków trwałych, czy nad przejęciem przez ZUS płacenia zasiłku chorobowego od pierwszego dnia nieobecności pracownika. Jeśli z kolei chodzi o dobrowolne składki ZUS dla przedsiębiorców, to moim zdaniem jest to pomysł ryzykowny. Na przykład wiele osób wykonujących działalność twórczą lub artystyczną publicznie skarży się na niskie emerytury, choć w dużej mierze są one wynikiem ich własnych decyzji. Dobrowolna składka oznacza brak prawa do świadczeń z państwowego systemu. I przede wszystkim właśnie to trzeba mocno podkreślać w publicznych dyskusjach.

Coraz więcej mówi się o czterodniowym tygodniu pracy i różne kraje UE go testują, np. Belgia. Czy powinniśmy mniej pracować? Czy regulacje unijne są w stanie nas wesprzeć w tym zakresie?

Trwają projekty pilotażowe w kilku państwach unijnych. Popieram postęp w tej kwestii. Wszystko, co może poprawić jakość życia Polek i Polaków, leży mi na sercu. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie wyobrażaliśmy sobie wolnych sobót. Przy dynamicznym postępie technologicznym nasza produktywność rośnie, dlatego kolejny krok ku większej elastyczności dla pracowników uważam za zasadny.

Przytaczając jednak przykład Belgii, o którym pani wspomniała, muszę sprostować, że czterodniowy tydzień pracy wymaga od pracowników wypracowania ustawowej liczby godzin. Jestem bardzo ciekawa wyników tego projektu. Podkreślam, że Belgia jest zupełnie innym krajem niż Polska i nawet jeśli tam czterodniowy tydzień pracy okaże się dobrym rozwiązaniem, niekoniecznie sprawdzi się w Polsce.

Podam także przykład Szwecji, gdzie pilotażowy projekt sześciogodzinnego dnia pracy w sektorze medycznym dał bardzo pozytywne rezultaty. Pracownicy opieki zdrowia wykazali się wyższą niż wcześniej wydajnością i bardzo dobrą jakością wykonywanej pracy, co jest szczególnie ważne dla pacjentów cierpiących na choroby zagrażające życiu. Każdy z nas wolałby iść pod skalpel chirurga wypoczętego niż takiego, który pełni wielogodzinny dyżur... Proponowałabym zatem podejście sektorowe w realizowaniu zobowiązań pracowniczych i pewną dozę elastyczności.

Czyli np. sektor medyczny powinien liczyć na takie zmiany w pierwszej kolejności? A co, jeżeli to utrudni dostęp do lekarzy i zwiększy kolejki do specjalistów?

Podając przykład Szwecji, wskazałam jedynie na korzyści osiągnięte w danych warunkach i w określonym czasie. I jeszcze raz podkreślę: każde państwo członkowskie ma swoje specyficzne uwarunkowania, w obliczu których jedne rozwiązania się sprawdzą, a inne zupełnie nie.

Czy widzi pani możliwość wprowadzenia w Polsce innych rozwiązań, które sprzyjają pracownikom, jak np. w Hiszpanii urlop menstruacyjny?

Zawsze warto wychodzić naprzeciw oczekiwaniom pracowników, które jednak w każdym państwie członkowskim są różne. Pandemia pokazała, jak wiele nowych rozwiązań można stosować, bez uszczerbku dla jakości i efektywności wykonywanej pracy (praca z domu, praca hybrydowa). Musimy korzystać z tych rozwiązań, stosując metodę szycia na miarę, zawsze pamiętając o specyfice danego kraju, jego kulturze, tradycji czy położeniu geograficznym.

Coraz więcej firm mówi o całkowitym powrocie do biur z pracy zdalnej, a ze strony pracowników pojawiają się głosy, że o ile dawniej musieli zmienić swoje życie z powodu siły wyższej, czyli pandemii, o tyle teraz pracodawcy z dnia na dzień zmuszają ich do dostosowania się do nowych reguł, nawet jeżeli oni przez kilka lat przeorganizowali swoje życie pod kątem pracy zdalnej. Jak pani zdaniem można tę kwestię rozwiązać?

Pandemia, dla wielu z nas okrutna, otworzyła jednak nowe możliwości. Skończyła się, ale to nie oznacza, że powinniśmy w pełni wrócić do stanu sprzed jej wybuchu. Spójrzmy na to, jak ewoluował rynek pracy, jak wiele pojawiło się nowych zawodów, jak zyskały platformy świadczące usługi online itd. Myślę, że praca z domu to dobry pomysł, ale nie w każdym przypadku się sprawdzi. Liczyłabym tutaj na rozsądek pracodawców. Każdemu przecież zależy na jak największej produktywności, a ta zależy w dużej mierze od kondycji psychicznej pracownika. Trzeba zadbać o właściwe regulacje dotyczące czasu pracy i odpoczynku, bo te granice, jak wiemy, w pracy zdalnej łatwo jest zatrzeć. Dostrzegam ponadto dużą potrzebę budowania zaufania na linii pracodawca–pracownik właśnie w kontekście pracy zdalnej. ©℗

Rozmawiała Sylwia Nowosińska