Od 1 maja będziemy mogli ubiegać się o świadczenia socjalne na takich samych zasadach jak obywatele Wielkiej Brytanii.
Od 1 maja będziemy mogli ubiegać się o świadczenia socjalne na takich samych zasadach jak obywatele Wielkiej Brytanii.
Właśnie mija siedmioletni okres przejściowy rozróżniający zasady, na których są zatrudniani Brytyjczycy i osoby z państw, które w 2004 r. przystąpiły do UE. W niedzielę w życie wchodzi prawo, które pozwoli ubiegać się Polakom pracującym w Wielkiej Brytanii o zasiłki socjalne na takich samych zasadach jak obywatele Zjednoczonego Królestwa. Tabloidy na Wyspach biją na alarm, przekonując, że z tego powodu na Wyspy ruszy kolejna fala przynajmniej 100 tys. osób poszukujących pracy. A raczej pomocy państwa. To jednak mit.
Do 1 maja różnego rodzaju świadczenia (zasiłek dla bezrobotnych, dopłata do mieszkań komunalnych, zasiłek dla dzieci) polscy emigranci za pracą otrzymywali po udokumentowaniu rocznego stażu pracy w Wielkiej Brytanii. Teraz dostaną go od razu po podjęciu zatrudnienia. Na tych samych zasadach jak Brytyjczycy.
Argumentów świadczących o tym, że na nowych regulacjach brytyjski skarb państwa nie straci, a od 1 maja nie ruszy na Wyspy kolejna fala poszukujących pracy, jest kilka.
Po pierwsze szczyt fali wyjazdów mamy dawno za sobą. Z danych brytyjskiego Home Office wynika, że w I kw. tego roku tylko 45 tys. nowych polskich emigrantów zarejestrowało się do pracy (nie wiadomo, ile w tym czasie wyjechało do Polski). To przeszło czterokrotnie mniej niż w okresie największej liczby przyjazdów w latach 2006 – 2007.
Po drugie od otwarcia rynku pracy w maju 2004 r. Polacy każdego roku wpłacali wyraźnie więcej do brytyjskiego skarbu państwa (w postaci m.in. składek socjalnych i podatków), niż z niego otrzymywali (w postaci dopłat). Takie dane podał w styczniowym raporcie Migration Observatory Uniwersytetu w Oksfordzie. To przede wszystkim wynik struktury demograficznej polskich emigrantów: w 85 proc. to ludzie poniżej 40. roku życia, bez dzieci i innych osób na utrzymaniu.
Po trzecie polscy emigranci są bardziej chętni do pracy niż sami Brytyjczycy: 83,8 proc. z nich prowadzi działalność zarobkową wobec 70,5 proc. rodzimych mieszkańców w wieku produkcyjnych. Podobne doświadczenia mają inne kraje UE. Na przykład zysk netto szwedzkiego skarbu państwa na każdym legalnie pracującym emigrancie wyniósł w 2009 r. odpowiednio 22 tys. dol. – podaje waszyngtoński Migration Policy Institute (MPI).
Po czwarte polscy imigranci nie tylko nie nadużywają systemu socjalnego krajów UE, ale często nawet nie wiedzą, jakie prawa im przysługują. Jak podaje Ministerstwo Pracy, w 2009 r. (ostatnie dostępne dane) zaledwie 56,5 tys. Polaków pracujących w całej Unii otrzymywało dodatki na dzieci (na blisko 2 mln pracujących). Wielu emigrantów nie wie, że jeśli niepracująca żona z dzieckiem mieszka w Polsce, a ojciec pracuje np. w Wielkiej Brytanii, to Londyn powinien wypłacać dodatek – wskazują eksperci MP. W Holandii na 200 tys. imigrantów z nowych krajów członkowskich tylko co setny (2,1 tys.) pobiera jeden z przysługujących mu zasiłków.
Po piąte wiele krajów UE już od kilku lat przyznaje Polakom pełnię praw socjalnych, jednak nie spowodowało to fali napływu emigrantów. Jednym z nich jest Francja, gdzie polscy pracownicy mogą się ubiegać o te same (większe niż w Wielkiej Brytanii) zasiłki co Francuzi. Od 1 maja Polacy będą też mogli pracować w Niemczech na takich samych zasadach jak rodzimi mieszkańcy. Niemiecki system socjalny także jest o wiele bardziej rozbudowany niż brytyjski.
Po szóste brytyjskie subwencje socjalne nie są wcale aż tak atrakcyjne, na jakie na pierwszy rzut oka wyglądają. Łącznie mogą one osiągnąć do 250 funtów tygodniowo (ok. 4,5 tys. zł miesięcznie). Jednak na taką kwotę mogą liczyć tylko osoby, które spełnią wszystkie warunki pomocy, np. samotnie wychowująca dzieci matka, która właśnie straciła nie z własnej winy pracę i zajmuje mieszkanie kwalifikujące się do dopłat socjalnych.
Po siódme należy wziąć pod uwagę kontekst cenowy w Wielkiej Brytanii. Wynajęcie jednego pokoju w większym mieszkaniu na przedmieściach Londynu to wydatek 400 – 500 funtów miesięcznie, do czego dochodzi 150 funtów/miesięcznie na transport. Dodatki socjalne z trudem pozwalają więc na przeżycie na bardzo skromnym poziomie, a nie na socjalną bonanzę, o której pisze m.in. „Daily Mail”.
Do podobnej nagonki na pracowników z Europy Środkowej doszło niedawno w Holandii. Rząd tego kraju chce zmienić postanowienia dyrektywy 38/2000 pozwalającej na osiedlenie się na dłużej niż 3 miesiące w innym kraju UE każdemu obywatelowi państwa Unii, który ma źródło utrzymania. Zdaniem Hagi w tym przypadku źródłem utrzymania nie może być zasiłek dla bezrobotnych. A więc polski imigrant, który straci pracę lub jej nie zdobędzie w ciągu pierwszych 3 miesięcy, powinien zostać wydalony. Aby zmienić dyrektywę, Holendrzy muszą jednak zdobyć poparcie krajów, które mają kwalifikowaną większość w Radzie UE.
Wcześniej w Holandii rozpętano w mediach nagonkę na polskich pracowników. Przekonywano między innymi, że przyjezdni z Europy Środkowej to głównie drobni cwaniacy spędzający czas na piciu alkoholu.
Brytyjskie tabloidy od lat przedstawiają polskich imigrantów jako cwaniaków, leniuchów, oszustów, a nawet zboczeńców. Tylko w ostatnim czasie największy dziennik kraju The Sun opisał historię robotnika budowlanego o imieniu Henryk, który zwykł odbywać stosunek płciowy w odkurzaczami marki Hoover. Zdaniem gazety „Polacy po przyjeździe do Wielkiej Brytanii szybko zapominają o katolickich wartościach rodzinnych i łapią różne choroby weneryczne”. Z kolei Daily Mirror wpadł na trop polskiego sklepu na jednym z przedmieść Londynu, w którym odmawiano obsługi Anglików najwyraźniej ze względów rasistowskich. – To był bardzo gruby Polak, który mówił groźnym głosem i był niezwykle agresywny. A ja byłam sama. Co miałam zrobić? Uciekłam przerażona – opisuje 17-letnia Kaley Leighton. Daily Mail twierdzi natomiast, że wśród Polaków popularna jest książka o najlepszych oszustwach, jakich można dokonać w Wielkiej Brytanii. Jednym z nich jest zgłoszenie kradzieży telefonu komórkowego i odebranie od ubezpieczyciela 50 funtów odszkodowania, a następnie sprzedaż aparatu za 100 funtów w Polsce. Inny trik polega na wykorzystywaniu wielomiesięcznych procedur administracyjnych poprzedzających eksmisję i podnajmowanie innym Polakom mieszkania, w którym samemu nie ma się prawa przebywać. Zdaniem gazety Polacy masowo nie płacą rachunków za elektryczność i gaz dzięki meldunkom pod fałszywym nazwiskiem. Daily Express zanotował ostatnio inny „sukces”: wytropił siatkę polskich paserów, którzy przemycają nielegalnych imigrantów m.in. z Iranu i Wietnamu między Francją a Anglią.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama