Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych podtrzymał swoje stanowisko w sprawie – jego zdaniem – niezgodnego z prawem pozyskiwania przez PIP informacji o zarobkach pracownika inspekcji. Wniósł o odrzucenie skargi Głównego Inspektora Pracy (GIP) na decyzję prezesa UODO w tej sprawie.
– Sprawa jest przedmiotem postępowania przed Wojewódzki Sądem Administracyjnym w Warszawie – potwierdził Adam Sanocki, rzecznik prasowy UODO.
DGP jako pierwszy informował o tym przypadku („Nielegalna inwigilacja w PIP”, DGP nr 207/2019 r.). Państwowa Inspekcja Pracy chciała sprawdzić, jakie dochody (poza pensją z PIP) otrzymuje jeden z inspektorów pracy. W celu realizacji swoich zadań może współpracować m.in. z urzędami skarbowymi, więc poprosiła o dane zawarte w deklaracjach PIT-37 swojego pracownika. Ten złożył skargę do Urzędu Ochrony Danych Osobowych na działanie swojego ówczesnego pracodawcy. 19 września 2019 r. prezes UODO nakazał inspekcji usunięcie danych z PIT byłego już inspektora pracy (został zwolniony 27 października 2017 r.). Jego zdaniem PIP naruszyła nie tylko ustawę ochronie danych osobowych, lecz także RODO. Nie miała prawa wykorzystywać swojej ustawowej kompetencji do weryfikowania dochodów własnego pracownika. Może pozyskiwać informacje z PIT, ale tylko gdy służy to kontroli pracodawców.
Inspekcja zaskarżyła tę decyzję do WSA. Na listopadowym posiedzeniu Rady Ochrony Pracy przy Sejmie RP (nadzoruje ona działalność PIP) Wiesław Łyszczek, główny inspektor pracy, sugerował, że UODO może zmienić swoją wcześniejszą decyzję.
– Nie chcę wybiegać w przyszłość, dajmy czas urzędowi w tej sprawie. Niech rozstrzygnie, czy faktycznie doszło do naruszenia prawa – tłumaczył.
Z odpowiedzi na skargę wynika, że prezes UODO podtrzymał swoją decyzję. Nie zgodził się m.in. z zarzutem błędnego określenia stron sprawy. Mimo że to GIP wystąpił w przedmiotowej sprawie do naczelnika urzędu skarbowego z wnioskiem o udostępnienie danych z PIT inspektora, to odpowiedzialność za to działanie ponosi (z perspektywy przepisów RODO) Państwowa Inspekcja Pracy jako administrator danych osobowych oraz organ, z którego kompetencji korzystał główny inspektor. Urząd nie zgodził się też z twierdzeniem, że w omawianej sprawie niewystarczająco rozpatrzono materiał dowodowy, co skutkowało błędem w ustaleniach faktycznych (polegającym na uznaniu, że zebrane dane posłużyły do zakończenia zatrudnienia inspektora).
– Wydanie decyzji administracyjnej w sprawie należącej do właściwości prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych musiało być poprzedzone dokładnym zbadaniem okoliczności faktycznych i zebraniem kompletnego, wewnętrznie spójnego materiału dowodowego – wskazano w odpowiedzi na skargę.
Prezes UODO przypomniał, że sam GIP w wyjaśnieniach z 18 kwietnia 2019 r. wskazał, że „przedmiotem zainteresowania organów Państwowej Inspekcji Pracy w niniejszej sprawie była jedynie kwestia potwierdzenia pozyskiwania dochodów ze źródeł pochodzących z zajęć zarobkowych prowadzonych bez zgody Głównego Inspektora Pracy, tj. z naruszeniem przepisów ustawy o PIP, co miało istotny wpływ na decyzję odnośnie do możliwości dalszego zatrudnienia pracownika w urzędzie”. Wskazuje to, że uprawnienie kontrolne PIP zostało wykorzystane w stosunku do własnego pracownika, a ponadto stanowiło element mający wpływ na jego dalsze zatrudnienie. Urząd zwrócił też uwagę, że w omawianej sprawie kluczowe jest rozgraniczenie ustawowych uprawnień posiadanych przez PIP – jako organu kontrolującego firmy – i tych posiadanych przez jednostkę organizacyjną inspekcji (okręgowy inspektorat zatrudniający pracowników) jako zatrudniającego. Odrzucono zarzut nieprawidłowej interpretacji art. 6 ust. 1 lit. c RODO (przyjęcie, że pozyskane dane osobowe nie były niezbędne do realizowania obowiązku prawnego ciążącego na administratorze danych).
DGP w październiku 2019 r. wystąpił do inspekcji o wskazanie, czy PIP pozyskała w ten sposób dane tylko jednego pracownika, czy też większej grupy zatrudnionych. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi w tej sprawie.