Promowanie polskiej produkcji nie powinno się ograniczyć tylko do żywności, w myśl zasady: jeżeli chcesz, żeby inni kupowali polskie wyroby, to sam też je kupuj - mówi Wojciech Wardacki, prezes Grupy Azoty.
Jak koronawirus wpływa na funkcjonowanie spółki? Nie zagraża np. budowie w Policach, na której pracują Koreańczycy?
Podejmujemy standardowe środki ostrożności. W branży chemicznej zawsze musimy liczyć się z nieoczekiwanymi zdarzeniami i mieć przygotowane scenariusze pesymistyczne. Tak też jest w tym przypadku ‒ bierzemy pod uwagę również pesymistyczne warianty. Dla nas wpływ koronawirusa nie ogranicza się tylko do Polski ‒ po zakupie Compo Expert, zakłady Grupy Azoty znajdują się na całym świecie. Na razie nie ma jednak powodów do niepokoju ‒ jesteśmy przygotowani na ewentualne wymuszone zmiany. Harmonogram prac w projekcie Polimery Police jest napięty, produkcja ma ruszyć już w połowie 2022 r., ale dotychczas wszystko idzie zgodnie z planem. Koreańczycy z Hyundai Engineering pracują od samego początku roku, ale na razie jest to tylko ok. 40 osób, ich liczba znacznie zwiększy się dopiero pod koniec roku. Obecnie część prac wykonują też polscy podwykonawcy, zamawiamy urządzenia i czekamy na resztę pozwoleń.
Jak rozprzestrzenianie się wirusa może wpłynąć na branżę chemiczną?
Na razie nie widać problemów z dostawą surowców, ale na wszelki wypadek dysponujemy zapasami. Część produktów wysyłamy do Azji, ale szczęśliwie, dzięki dokonanym inwestycjom, rozbudowaliśmy krajowy łańcuch dostaw i coraz więcej chemikaliów bazowych przetwarzamy w spółkach grupy. W 2017 r. uruchomiliśmy Wytwórnię Poliamidów II w Tarnowie, a w grudniu ubiegłego roku oddaliśmy do użytku wytwórnię tworzyw modyfikowanych. Na tym właśnie polega strategia Grupy Azoty – wydłużamy łańcuch wartości, zbliżając się do finalnego odbiorcy przede wszystkim tam, gdzie realizowane marże są najwyższe. Gdybyśmy, tak jak wcześniej, ograniczali się do półproduktów, to dziś mielibyśmy duże obawy. Jednak epidemia koronawirusa najprawdopodobniej wpłynie na sektor motoryzacyjny – a to też nasi odbiorcy, sprzedajemy im tworzywa. Na razie jednak za wcześnie na czarne scenariusze.
Z jakich kierunków będą pozyskiwane surowce dla Polimerów Police? Gdzie będą rynki zbytu?
Mamy zidentyfikowane kierunki dostaw, obecnie jest jednak za wcześnie, aby mówić o konkretach. Polimery Police dzięki swojej lokalizacji dają gwarancję, że nie będzie problemów z dostawą surowców do instalacji. Na rynku jest dostrzegalna nadpodaż propanu i zdaniem doradców taka sytuacja będzie się utrzymywała. Z kolei odbiorcami naszego polipropylenu będą przede wszystkim podmioty z rynku Europy Środkowo-Wschodniej i Skandynawii, wielkość naszej produkcji będzie stanowić ok. 10 proc. tamtejszego zapotrzebowania. Planujemy, że będziemy w stanie dostarczyć określone partie nawet w ciągu dwóch dni. Mamy też umowę z PKP PLK – do Polic powstanie linia kolejowa, której przez lata nie udało się wybudować. To dla nas ważne z punktu widzenia dostaw realizowanych pomiędzy spółkami grupy – z Polic wyjechały już np. pierwsze ładunki amoniaku do niemieckich zakładów Compo Expert.
Dzięki projektowi Polimery Police Polska stanie się piątym producentem polipropylenu w Europie, po Belgii, Niemczech, Francji i Hiszpanii. W Europie Środkowo-Wschodniej ten rynek wciąż rośnie, co roku. o ok. 8‒10 proc. Dziś Polska w handlu produktami przemysłu chemicznego ma ponad 6 mld euro deficytu, a kolejne 1,1 mld euro to deficyt w handlu tworzywami sztucznymi, kauczukiem oraz wyrobami z nich. Budując Polimery, nie tylko poprawimy ten bilans, ale też pomożemy naszemu biznesowi. W kraju mocno rozwinął się przemysł przetwórczy polipropylenu. Przykładowo rodzimi producenci folii zdobyli już 8 proc. rynku europejskiego i zaczynają stanowić zagrożenie dla wielkich graczy. By z nimi konkurować, potrzebują materiałów z kraju. Szacujemy, że przychody spółki Grupa Azoty Polyolefins będą na poziomie 1 mld dol. rocznie, przy czym z tej kwoty będziemy mieć dużo większą marżę, niż sprzedając mniej zaawansowane produkty. Można to przeanalizować na przykładzie podobnych projektów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Poprzez inwestycję w Policach chcemy też zabezpieczyć się przed wahaniami koniunktury na rynku nawozowym – dzięki temu jedną trzecią przychodów grupy będą stanowić tworzywa.
Czy coś zmieni się w strukturze finansowania Polic?
Koszt inwestycji to ok. 6,5 mld zł, przy czym 40 proc. pochodzić będzie od inwestorów, a 60 proc. od instytucji finansowych w formie kredytów. 53 proc. wkładu własnego naszej grupy kapitałowej będzie pochodziło z Polic. 500 mln zł przeznaczy na projekt Lotos i 500 mln zł (130 mln dol.) podmioty koreańskie – Hyundai Engineering oraz KIND. W strukturze kapitału akcyjnego dwie trzecie przypadnie na spółki Grupy Azoty, a jedna trzecia będzie podzielona między Lotos i Koreańczyków. W części dłużnej będzie uczestniczyło wiele instytucji finansowych. Mogę powiedzieć, że negocjacje z nimi są na zaawansowanym etapie. Zaangażowanie instytucji finansowych świadczy też o tym, że Polimery bronią się także w kontekście rynkowym. To najlepsza odpowiedź dla niedowiarków i wielu przeciwników naszej inwestycji. Widocznie ten projekt jest dla niektórych wielkim zagrożeniem, skoro wszystkimi metodami starali się go zablokować.
Kto przeszkadzał?
Wystarczy spojrzeć na reakcję naszego mniejszościowego akcjonariusza w Grupie Azoty Tarnów (rosyjski Acron ‒ przyp. red.). Niezadowolenie jest zauważalne, dlatego każdego dnia pilnujemy tej inwestycji, chociaż oceniamy, że działania zmierzające do zablokowania Polimerów teraz są już skazane na niepowodzenie – po rozpoczęciu na placu budowy prac przez Hyundai Engineering już nie ma wątpliwości, że tego projektu nie uda się zatrzymać.
Jak susza i konkurencja nawozów ze Wschodu odbijają się na wynikach firmy?
Susza trwająca już od dwóch lat to nasze największe wyzwanie. Ten rok również nie zapowiada się najlepiej – poza południem kraju, w tym sezonie reszta Polski pozostała praktycznie bez opadów śniegu. IMGW pokazywał mapę, na której już w okresie zimowym były czerwone plamy pokazujące stan suszy. To niepokojące, bo przekłada się na sposób dawkowania nawozów, a co za tym idzie na zawirowania w składaniu zamówień. Jeśli kwiecień – maj okażą się wyjątkowo ciepłe, to przełoży się to na spadek zużycia nawozów.
Równie dużym problemem jest kwestia konkurencji – nie boimy się jej, ale chcemy konkurencji na równych zasadach. Dziś nikt nie mówi o świadomej polityce Rosji, która swoich producentów wspiera np. poprzez dużo niższe ceny gazu. Mogą oni produkować tańsze nawozy, na czym korzysta też ich rolnictwo. Między innymi dzięki temu ten kraj z importera pszenicy w ostatnich latach stał się ogromnym eksporterem. Czyli przez tanie rosyjskie nawozy wyrosła konkurencja dla polskich rolników. Tamtejsi producenci korzystają nie tylko na niższych cenach gazu, ale także na tym, że nie muszą się stosować do ograniczeń, którym podlegamy my z uwagi na politykę klimatyczną Unii Europejskiej. My technologicznie dostosowujemy się do wymogów ochrony środowiska, tak by opóźnić wydzielanie azotu do gleby – oni nie muszą.
Do naszych portów płyną ogromne ilości nawozów produkowanych na Wschodzie. Co ciekawe, na nasz rynek trafiają one niekoniecznie w workach rosyjskich producentów. To smutne, że niektórzy naprawdę duzi gracze wsypują do opakowań ze swoim logo rosyjskie nawozy, znacznie niższej jakości. Dostrzegamy też próbę gry cenowej wymierzonej w Grupę Azoty. Dlatego apelujemy do rolników, aby nie ulegali pokusie nabycia tańszego o kilka złotych nawozu o niskiej jakości. Warto, żeby pamiętali, że np. aby prawidłowo działały urządzenia do rozsiewania, konieczna jest odpowiednia granulacja i ciężar. Jeżeli nawóz nie ma odpowiednich parametrów, to potem przekłada się na wielkość plonów. No i warto też przypomnieć rolnikom, że tak oczekiwane przez większość z nich promowanie polskiej produkcji nie powinno się ograniczyć tylko do żywności, w myśl zasady: jeżeli chcesz, żeby inni kupowali polskie wyroby, to sam też je kupuj.
Na ile miernikiem sytuacji w spółce są notowania giełdowe?
Kursy akcji poruszają się w przedziale od skrajnego niedowartościowania do skrajnego przeszacowania. Wcześniej mieliśmy do czynienia z przeszacowaniem – za czasów naszych poprzedników kurs Grupy i Polic osiągał niebotyczne poziomy. Bez weryfikacji przyjmowano wiele nieprawdziwych informacji. Entuzjazm inwestorów i wiara, że mamy swoje fosforyty, swoje kopalnie, była, niestety, bezpodstawna. Tą sprawą zajmuje się teraz prokuratura. Kiedy obecny zarząd Polic ujawnił kulisy tzw. inwestycji w Senegalu, to było wydarzenie bez precedensu na polskiej giełdzie, byliśmy narażeni na wyzwiska, zarzucano nam brak kompetencji. To się oczywiście odbiło także na kursie spółki.
I chociaż udało nam się przeprowadzić Grupę Azoty przez duże trudności na rynku nawozowym, za 2017 r. zaprezentowaliśmy świetne wyniki, to co się stało? Kursy i tak spadły. Na pewno wpływ na to ma fakt, że w przypadku niektórych spółek naszej grupy praktycznie nie ma akcji w wolnym obrocie, one są w posiadaniu inwestorów długoterminowych. W Policach wolny obrót obejmuje 4 proc. – czasem dwie czy trzy operacje potrafią zmienić kurs. Podobnie jest w kontekście Grupy: obroty mają niewielką skalę – ok. 1 mln zł dziennie. Może powodem spadków jest też strach przed tym, że nasze obecne inwestycje przełożą się na brak dywidendy. Ale to jest kwestia innej perspektywy inwestorów i analityków, których interesuje tylko kilka najbliższych kwartałów. Zarząd ma obowiązek patrzeć na rozwój spółki długoterminowo i jestem pewien, że podobnie postrzegający to inwestorzy będą mieli ogromną satysfakcję i doczekają się godziwego zwrotu z inwestycji po uruchomieniu Polimerów.
Wciąż trwają analizy decyzji biznesowych poprzednich zarządów?
Wiele tych decyzji niekorzystnie odbiło się na wynikach Grupy. Część inwestycji rozpoczętych przez poprzedników była nietrafiona – widać to na przykładzie instalacji stearyny w Chorzowie, czy przeskalowana – jak pierwotne plany dotyczące elektrociepłowni gazowej w Puławach. Wciąż nie zakończyła się sprawa zakupu tzw. kopalni w Senegalu. Skala strat tej nieudanej transakcji jest ogromna – musieliśmy korygować wyniki za lata 2013–2015, co zostało zatwierdzone przez biegłych rewidentów. Mam nadzieję, że sprawa szybko się zakończy i znajdzie swój finał w sądzie. Ta sytuacja ciąży nam do dziś, ciągle. Jesteśmy traktowani jak worek bokserski, narażeni na obelgi, zarzuty, których nie możemy prostować, bo obowiązuje nas tajemnica postępowania.