Szczerze mówiąc, jako uczennica czekałam na pierwszego września z radością, więc i dziś nie czuję szczególnego niepokoju. Cele, jakie przed sobą postawiliśmy – nowe przedmioty i podstawy programowe czy zmiany w Karcie Nauczyciela – po prostu realizujemy Ale edukacja to praca na żywym organizmie, znaki zapytania zawsze są.
Nie będę udawała, że to nie jest problem. Ale jeśli uczciwie zestawi pan dane – rok do roku - to zauważy, że liczba wakatów jest coraz mniejsza. Problem dotyczy głównie wielkich miast… W ostatnim tygodniu sierpnia mamy o 10 proc. mniej wakatów niż przed rokiem. Obecnie jest ok. 12 tys. ofert pracy, co przekłada się na ok. 8 tys. wolnych etatów.
Włodarze miast mają odpowiednie narzędzia i środki, by dodatkowo zachęcać nauczycieli do pracy. Wielu z nich to robi. Ostateczne dane będziemy znać pod koniec września. Obecnie trwa ruch kadrowy, liczby wolnych miejsc zmieniają się z dnia na dzień. Już teraz jednak widać, że coraz mniej osób rezygnuje z pracy w szkole. Myślę, że można to wiązać ze znacznym wzrostem zarobków i poprawą warunków pracy związaną ze zmianami w Karcie Nauczyciela. Przypomnę, że od września nie będzie już tzw. godzin czarnkowych – ich likwidacji domagało się całe środowisko oświatowe. Zdjęliśmy też z nauczycieli polityczny kaganiec. Kuratorzy oświaty wspierają dyrektorów szkół, a nie ścigają ich z pobudek politycznych. To znacząco poprawiło atmosferę w szkołach.
I znów: wróćmy do danych. Jedną z pierwszych decyzji rządu było podniesienie zarobków nauczycieli dyplomowanych i mianowanych o 30 proc., a w przypadku początkujących - o 33 proc. Miało to zachęcać do podejmowania zawodu. Takich podwyżek w oświacie wcześniej nie było. W kolejnym roku podwyżki wyniosły 5 proc., a teraz zaplanowane są na poziomie 3 proc. - tyle, ile dla całej sfery budżetowej. Od 2024 r. następują korzystne zmiany w wynagrodzeniach i zrobimy wszystko, żeby były one jak najwyższe.
Do znudzenia będę mówić: porównajmy dane. Pod koniec rządów PiS wydawaliśmy na edukację 66 mld zł, teraz - 114 mld zł, czyli prawie dwa razy więcej. Ponadto inwestujemy coraz więcej w nowe technologie: 735 tys. urządzeń takich jak laptopy, tablety i chromebooki, 12 tys. pracowni AI i 4 tys. pracowni STEM. Równolegle wprowadzone zostaną legitymacje cyfrowe dla uczniów i nauczycieli, które zastąpią dokumenty papierowe. Ułatwią potwierdzanie tożsamości i dostęp do ulg. Mogę wyliczać długo. W edukacji umiemy skutecznie wykorzystywać fundusze z KPO.
Wypracujemy najlepszy możliwy mechanizm wynagradzania. Ustawa bazująca na obywatelskim projekcie ZNP czeka w Sejmie. Załatwimy tę sprawę do końca kadencji. Jako posłanka głosowałam za rozwiązaniami zaproponowanymi przez ZNP i zrobię wszystko, by zaczęły one obowiązywać.
Ustawa jest w Sejmie. Trzeba to mądrze opracować – wraz z ministrem finansów, samorządami, związkami zawodowymi. Może mnie pan trzymać za słowo i rozliczyć: zrobimy to do końca kadencji.
Podjęliśmy w tej sprawie szczególne działania, stale współpracujemy z centralami związkowymi. Tu nie chodzi tylko o wycieczki, musimy rozwiązać kwestię rozliczania nadgodzin. Etos zawodu nauczyciela stoi w sprzeczności z duchem korporacji, gdzie godziny liczy się na podstawie odbicia karty.
W przepisach nic się nie zmieniło. Zresztą niektóre samorządy od dawna dopłacają, bo widzą w wycieczkach wielką wartość. Albo mają inne systemy rozliczeń. Część nauczycieli traktuje wycieczkę jako element pracy, który jest rozliczany wewnątrz szkoły. Ale żeby było jasne: nie chcę, by chodziło wyłącznie o misję i ideę. Dlatego mówię wprost: pracujemy nad rozwiązaniem wspólnie ze związkami zawodowymi i samorządami. Ruszamy system, który był zabetonowany od lat i do którego każdy minister podchodził jak pies do jeża.
Ale przecież dobrze pan wie, że takie mówienie jest nie fair. Prace domowe cały czas są, lecz nieobowiązkowe i nie na ocenę cyfrową. Rozwiązanie to dotyczy tylko szkoły podstawowej.
Prace domowe są wyzwaniem. Dopiero my ruszyliśmy problem. Teraz stoimy przed odpowiedzią na pytanie, czy prace nieobowiązkowe i nie na ocenę sprawdziły się systemowo? Nie ma jednej odpowiedzi. Tam, gdzie nauczyciele wierzyli w to rozwiązanie, działało to nawet bez mojego rozporządzenia. A tam, gdzie uznano, że rozwiązanie nie jest dobre, sprawdziło się mniej. Instytut Badań Edukacyjnych – Państwowy Instytut Badawczy przeprowadza badania, na podstawie których wkrótce dokonamy ewaluacji. Nie chcę rzucać teraz efektownych twierdzeń na podstawie mojej intuicji. Do MEN dochodzą różne głosy. Na pewno coraz częstszym problemem jest sytuacja, w której nauczyciele widzą, że wypracowania są pisane przez AI. Niby praca była obowiązkowa, została wykonana i nawet nieźle oceniona. Tylko co z tego? Nie wykluczam żadnego rozwiązania.
Nie mam problemu, by podjąć decyzje, które polepszą system oświaty, nawet jeśli będą korektami wcześniejszych decyzji.
Nie. Sprzeciw w tej sprawie to czyste szkodnictwo wynikające z doktrynerstwa. Nie jest on poparty żadnymi danymi, bazuje na dezinformacji. Każdy, kto przeczyta podstawy programowe, to - niezależnie, czy jest wierzący czy nie, ma konserwatywne poglądy, czy liberalne - nie znajdzie tam niczego niewłaściwego. Edukacja zdrowotna to realne wsparcie zdrowia psychicznego, profilaktyka chorób i uzależnień, uodpornienie na koszmarne zagrożenia, m.in. w cyberprzestrzeni – także te związane ze sferą intymną. Kiedy słyszę kłamstwa, że edukacja zdrowotna to seksualizacja dzieci, robi mi się gorąco, bo jest dokładnie odwrotnie – edukacja zdrowotna to ochrona dzieci przed szkodliwym zjawiskiem seksualizacji. Co więcej, dział dotyczący zdrowia seksualnego to tylko jedna dziesiąta podstawy programowej – tak samo było w przypadku wychowania do życia w rodzinie. Eksperci podkreślają, że edukacja zdrowotna może uratować zdrowie, a nawet życie. Poza tym to nauka o zdrowym żywieniu, higienie osobistej, badaniach, budowaniu relacji, szczególnie rodzinnych.
No jak to? Lęki, głównie polityczne, budzi to, że szkoła dostrzeże w końcu dojrzewanie młodzieży i podpowie jej, jak sobie radzić np. ze zmieniającym się ciałem. Dzieci i tak szukają tych informacji: albo dostaną je od nauczyciela w bezpiecznych warunkach, albo będą szukać w Internecie. Nie mogę też zrozumieć sprzeciwu Episkopatu. Czy kogoś to boli, że nauczymy dzieci reagować na tzw. zły dotyk? Wiedza to bezpieczeństwo. Jeśli ktoś potrafi rozpoznawać niepokojące zjawiska lub ich symptomy, będzie mu łatwiej unikać zagrożeń.
Po pierwsze - tak nie jest. Episkopat nie zna podstaw programowych, to oczywiste. Po drugie - zdrowie, w tym seksualne, nie jest wpisane wyłącznie w rodzinę. Tak jak szczepienia czy starzenie się nie są wpisane wyłącznie w kontekst relacji rodzinnych. Podstawę programową tego przedmiotu pisał m.in. ksiądz Arkadiusz Nowak. On też nie ma katolickiej wrażliwości?
Siłą rzeczy. Rozmawialiśmy nie raz, w MEN odbywały się formalne spotkania podkomisji.
Na przykład sprzeciw wobec zmniejszenia liczby godzin religii z dwóch do jednej… Powiem panu szczerze: gdyby zrobił to Czarnek, a nie Nowacka, to Episkopat by przyklasnął i podziękował. Ale oni grają w politykę. W wielkich miastach problem był znany od dawna, dostrzegali go także biskupi, np. abp Jędraszewski, który zgadzał się na jedną lekcję religii w tygodniu w szkołach, gdzie brakowało katechetów. Dotychczasowy system nie działał, tracili na tym uczniowie, rodzice, katecheci…
To pytanie do Episkopatu, który nie zrobił nic, by ich wesprzeć. To my pootwieraliśmy furtki, by katecheci mogli uczyć innych przedmiotów, np. edukacji zdrowotnej czy obywatelskiej. To nie minister decyduje, czy w danej szkole uczy ksiądz czy katecheta, lecz biskup diecezjalny. Wielu katechetów, którzy uczyli wcześniej wychowania do życia w rodzinie, ma kwalifikacje do edukacji zdrowotnej. Nie rozumiem, dlaczego sami sobie zabierają miejsca pracy, krytykując ten przedmiot. Biskupi robią to samo. Cała awantura jest kompletnie niepotrzebna. Większość społeczeństwa chce jednej lekcji religii, ale w gmachu szkoły – i ja to akceptuję.
Wielki krzyk wywoływany wyłącznie na potrzeby polityczne. Podam przykład: rwetes w sprawie obcinania podstawy programowej był gigantyczny, choć mój poprzednik planował to samo, z tymi samymi ekspertami, w tym samym wymiarze. Prace były już bardzo zaawansowane. Druga sprawa: w kwestii edukacji jest dużo dezinformacji – czasem celowej, czasem wynikającej z niefrasobliwości tych, którzy nadają nagłówki prasowe, a czasem związanej z fake newsami w mediach społecznościowych.
Tak. Z propozycji ekspertów dających autonomię nauczycielom wyciągnięto fałszywy wniosek. Zbudowano na nim fake newsa, że Nowacka zakaże czytać polskich lektur. Bzdura!
Po pierwsze, propozycje ekspertów IBE-PIB nie trafiły jeszcze do MEN. Czekamy na projekt podstawy programowej. Po drugie, to są głównie uwagi i sugestie od samych nauczycieli. Poloniści mówią wprost, że obecna lista lektur nie inspiruje do czytania. Sama uważam, że im więcej swobody nauczyciela, tym lepiej dla wszystkich. Minister nie wybiera palcem lektur, nie steruje ręcznie kanonem. Tak kiedyś bywało, ale wolę oddać to ludziom, którzy zjedli na tym zęby.
Trzeba mieć dużą odporność polityczną. Ale czy naprawdę uważamy, że poloniści zrezygnują z opowiadania o ważnych dziełach dla kultury? Może warto np. zderzyć „Czarodziejską Górę” Tomasza Manna z „Empuzjonem” Olgi Tokarczuk i wywołać na ten temat dyskusję w szkole? Będziemy udawać, że lektury obowiązkowe są przez dzieci szczegółowo czytane i rozumiane? Czy może jednak zajmiemy się tym, by młodzi ludzie zainteresowali się książkami?
I super, bardzo to doceniam, niech nauczyciele czasem posłuchają z uczniami muzyki Sanah i innych artystów. Powiem więcej: znam szkoły, które już to robią. Musimy zaufać nauczycielom, tak jak musimy ufać strażnikom na granicy czy policjantom interweniującym na ulicy. Nawiasem mówiąc, zastanawiam się, jak będzie przyjęta nowa podstawa programowa zajęć WF…
Zaprosiłam do budowania podstawy programowej z WF nauczycieli praktyków, ludzi z sukcesami sportowymi. Napisali coś naprawdę ciekawego. Tego samego oczekuję od geografii, polskiego, matematyki… Marzy mi się, by na koniec kadencji nauczyciel miał więcej swobody w tym, nad czym pracuje z dziećmi. Nie bójmy się wpuszczać powietrza do systemu.