Chris Brock z Koalicji na Rzecz Osób z Niepełnosprawnościami Kolorado (Colorado Cross Disability Coalition) od kilkunastu lat porusza się na wózku inwalidzkim. Gdy pytam, czym najwięcej zajmuje się w pracy, odpowiada krótko: Medicaid.
Obniżki podatków i cięcia w programach społecznych
Medicaid to federalny system ubezpieczeń zdrowotnych dla osób o niskich dochodach. W najbogatszym kraju świata korzysta z niego co piąty obywatel, czyli ponad 70 mln Amerykanów. Reforma ochrony zdrowia Obamacare włączyła do programu również osoby z niepełnosprawnościami zarabiające powyżej ustalonego progu dochodowego, takie jak Chris Brock. Sęk bowiem w tym, że ubezpieczyciele w USA tak bardzo windują im składki, że nawet przy wyższych płacach są one ogromnym obciążeniem dla domowego budżetu.
– Można powiedzieć, że uczę się na własnych błędach, aby móc pomagać innym – mówi mi Chris. – Wbrew narracji szerzonej przez prawicę korzystanie w Ameryce z programów społecznych to nie jest bułka z masłem. Nikt niczego nie dostaje z automatu. System zapisów i weryfikacji jest bardzo skomplikowany. Osoby starsze czy z ograniczeniami często nie byłyby w stanie samodzielnie przebrnąć przez biurokratyczne zapory. A teraz zasady staną się jeszcze bardziej restrykcyjne i nastawione na rzucanie ludziom kłód pod nogi zamiast na niesienie pomocy. Z przerażeniem czekam na wejście w życie ustawy Trumpa – przyznaje Chris.
Mowa oczywiście o „wielkiej, pięknej ustawie”, którą prezydent podpisał z fanfarami podczas obchodów Dnia Niepodległości 4 lipca. To szeroki pakiet przepisów, który ma być spełnieniem jego głównych obietnic wyborczych, zwłaszcza przedłużenia wprowadzonej w pierwszej kadencji obniżki podatków (miała ona wygasnąć z końcem roku). Wielu ekspertów obwołało jednak ustawę „wielką, piękną katastrofą” z powodu bezprecedensowych cięć w programach pomocowych. Zgodnie z założeniami federalne wydatki społeczne mają spaść w najbliższej dekadzie o 1 bln dol. Obok Medicaid cięcia dotkną także inne popularne formy wsparcia niezamożnych rodzin: ubezpieczenia zdrowotne dla dzieci (Child Health Insurance Program, CHIP) oraz pomoc żywnościową, obejmującą m.in. darmowe posiłki w szkołach (Supplemental Nutrition Program, SNAP). Ponadto ustawa gruntownie zmienia kryteria dostępu do Medicaid, uzależniając go od zatrudnienia. Osoby korzystające z programu będą zobowiązane co miesiąc przedstawiać urzędnikom zaświadczenie, że pracują co najmniej 20 godzin tygodniowo. Jeśli tego nie zrobią, stracą ubezpieczenie. Z wymogu wyłączeni będą m.in. rodzice małych dzieci i kobiety w ciąży. Podobne zasady już od niemal 30 lat obowiązują osoby ubiegające się w USA o zasiłki socjalne.
W odpowiedzi na krytykę architekci ustawy przedstawiają dwa argumenty. Pierwszy odwołuje się do dyżurnej prawicowej narracji (ostatnio coraz popularniejszej także w umiarkowanej części opinii publicznej), odmalowującej beneficjentów programów społecznych jako leniwych darmozjadów, którzy wpadli w biedę z własnego wyboru. Drugi argument jest taki, że ustawa nie ma na celu rozmontowania systemu wsparcia, lecz jedynie przesuwa odpowiedzialność za nią na stany – w myśl idei, że społeczne bolączki najskuteczniej rozwiązuje się na poziomie lokalnym. – To wymówka – i to słaba – mówi mi profesor politologii Robert Preuhs z Metropolitan State University w Denver. – Oczywiście, że chodzi o rozmontowanie pomocy. Kolorado straci przez „wielką, piękną ustawę” od 500 mln do 1 mld dol. na Medicaid i SNAP. Nie ma Ameryce stanu, który posiada tak duże nadwyżki w swoim budżecie, a szanse na to, że mieszkańcy zgodzą się na podniesienie lokalnych podatków do poziomu, który pozwoli pokryć ubytek, są zerowe. Kongres doskonale o tym wie – przekonuje ekspert.
Co więcej, ustawa Trumpa obniża z 6 do 3,5 proc. tzw. podatek od firm świadczących usługi medyczne. Danina ta stanowi krytyczne źródło finansowania szpitali na prowincji, których pacjentami są w większości osoby ubezpieczone przez Medicaid. Drastyczne zmniejszenie finansowania prawdopodobnie doprowadzi tam do zamknięcia wielu placówek. Mimo że już dzisiaj poza dużymi miastami dostęp do leczenia jest utrudniony: w badaniu American Hospital Association z 2021 r. 80 proc. mieszkańców wsi i małych miejscowości skarżyło się, że w ich okolicy jest za mało szpitali i przychodni. Jak pokazują prognozy Kaiser Family Foundation (KFF), cięcia w Medicaid spowodują, że opiekę medyczną straci co najmniej 10 mln osób. Oznacza to, że sytuacja w ochronie zdrowia będzie powoli dryfować w kierunku statystyk sprzed Obamacare. W 2009 r. co szósty Amerykanin poniżej 65. roku życia nie miał ubezpieczenia (emeryci objęci są programem Medicare).
Rekordowy wzrost deficytu i rosnące koszty długu
Obok obniżki podatków i masowych deportacji jedną z najważniejszych obietnic wyborczych Trumpa był demontaż „zielonej” polityki Joego Bidena. Z punktu widzenia ekipy MAGA likwidacja zachęt finansowych dla inwestycji w odnawialne źródła energii (OZE) i inne prośrodowiskowe projekty stanowiła zarówno ideologiczną konieczność, jak i naturalne źródło oszczędności. To w sumie 400 mld dol. – tyle pieniędzy miało trafić do przedsiębiorców w formie ulg podatkowych, grantów i specjalnych pożyczek na mocy ustawy o redukcji inflacji z 2021 r. Amerykanie, którzy rozważali zakup aut elektrycznych czy instalację paneli fotowoltaicznych, mogli z kolei liczyć na atrakcyjne kredyty.
Ustawa Trumpa przywraca ulgi podatkowe dla branży paliw kopalnych oraz obniża koszty dzierżawy gruntów federalnych dla realizowanych przez nią przedsięwzięć. Konsekwencją wycofania się największej gospodarki świata z walki o powstrzymanie zmian klimatycznych przy jednoczesnym wspieraniu „brudnych” inwestycji będą nie tylko kolejne lata z ekstremalnymi upałami, rozległymi pożarami i powodziami. „Wielka, piękna ustawa” oznacza też, że Ameryka odpuszcza wyścig o dominację na rynku samochodów elektrycznych i pozycję lidera transformacji energetycznej.
Sztandarowy projekt administracji wzbudza też obawy samych republikanów z powodu gigantycznej dziury w finansach publicznych. Według wyliczeń Biura Budżetowego Kongresu (Congressional Budget Office) obniżki podatków oraz wzrost wydatków na obronność i ochronę granicy do 2034 r. powiększą deficyt o co najmniej 3,4 bln dol. Szacunki konserwatywnego think tanku Cato Institute są jeszcze wyższe: 6 bln dol. Ekonomistka Jessica Riedl z powiązanego z republikanami Manhattan Institute ocenia: – Koszty tej ustawy dla budżetu będą prawdopodobnie największe od czasu lat 60. XX w., kiedy finansowaliśmy wojnę w Wietnamie.
Większy deficyt przekłada się na większe koszty obsługi długu publicznego przy presji na wzrost stóp procentowych. W praktyce oznacza to mniej pieniędzy na usługi publiczne. Kimberly Clausing, ekspertka Peterson Institute for International Economics w Waszyngtonie, w raporcie „Three Ways the Big Budget Bill Fails Americans” zwraca też uwagę, że wyższe koszty odsetkowe związane z ustawą mogą uderzyć w zasoby gospodarstw domowych, bo wielu mieszkańców USA dokonuje poważniejszych zakupów na kredyt (mieszkania, studia, samochody). „Koszty hipotek mogą podskoczyć nawet o tysiąc dolarów rocznie” – szacuje ekonomistka. I dodaje, że zwiększanie deficytu w czasie spokoju i prosperity ogranicza swobodę fiskalną rządu na wypadek recesji czy nagłych wypadków.
Krytycy „wielkiej, pięknej ustawy” przekonują, że stanowi ona największy w historii Ameryki transfer zasobów od najbiedniejszych do najbogatszych. Według wyliczeń niezależnych ośrodków zdecydowana większość podatników nie odczuje znacząco obniżki podatków. Jak wynika z analiz Penn Wharton Budget Model, gospodarstwa domowe o najniższych dochodach, nieprzekraczających 18 tys. dol. rocznie, „wzbogacą się” o 165 dol. Osoby zarabiające między 18 tys. a 53 tys. dol., zobaczą na swoich kontach dodatkowe 30 dol. Klasa średnia o dochodach w przedziale 53–100 tys. dol. może liczyć 1,4 tys. dol. ekstra. Jeśli uwzględnimy koszty wojny celnej Trumpa, która zaczyna się powoli odbijać na cenach niektórych towarów i usług, okaże się, że 80 proc. amerykańskich podatników realnie straci. Najbardziej – o 6,5 proc. – skurczą się budżety 10 proc. osób z najniższymi dochodami. 20 proc. najlepiej zarabiających Amerykanów wzbogaci się średnio o 3 proc., czyli o ok. 13 tys. dol. w skali roku. 0,1 proc. osób z górnego przedziału majątkowego zyska co najmniej 300 tys. dol.
Ustawa Trumpa przewiduje także nowe przywileje dla korporacji, zwłaszcza koncernów działających globalnie. Ich dochody zwiększą się nie tylko za sprawą niższych progów podatkowych, lecz także na skutek osłabienia współpracy podatkowej z innymi państwami. Zdaniem Kimberly Clausing międzynarodowe korporacje będą mogły swobodniej transferować zyski za granicę, aby zaniżać daniny odprowadzane do skarbówki.
Najbogatsi zyskają, większość Amerykanów straci
Flagowa ustawa administracji przeczy fiskalnemu konserwatyzmowi, którego zwolennikami przez długi czas mienili się republikanie. Jej przegłosowanie jest dowodem na całkowite podporządkowanie partii prezydentowi. Nie ma w niej dziś miejsca na różnice zdań. Strach przed zemstą Trumpa jest tak silny, że opór mają odwagę postawić jedynie ci, którzy gotowi są pożegnać się z karierą polityczną. Jak senatorka z Alaski Lisa Murkowski, która w wywiadzie dla „Politico” tak opisała fenomen bezwzględnej lojalności Partii Republikańskiej wobec lidera MAGA: „Znaleźliśmy się w czasie i miejscu, w których dotąd nie byliśmy. Ja w każdym razie czegoś takiego nie pamiętam. Przyznam, że często sama odczuwam niepokój związany z wyrażaniem swojego zdania, bo odwet jest realny”. Przed głosowaniem nad ustawą Trump zagroził kolegom z partii, że jeśli jej nie poprą, to „nie pozostaną już długo republikanami”.
Senator Thom Tillis, który wyłamał się z dyscypliny, nawet nie czekał na ruch prezydenta. Nazajutrz po głosowaniu ogłosił, że nie będzie się ubiegał o reelekcję. Nie wiadomo, jak potoczą się losy pozostałych rebeliantów: kongresmenów Toma Massiego (Kentucky) i Briana Fitzpatricka (Pensylwania) oraz senatorów Randa Paula (Kentucky) i Susan Collins (Maine). Massie i Rand mierzą się już w swoich stanach z atakami aktywistów MAGA, którzy próbują osłabić ich szanse na odnowienie mandatu. W sondażu KFF przeprowadzonym w przeddzień głosowania w Senacie przeciwko ustawie opowiedziało się 64 proc. Amerykanów. Projekt podzielił również twardy elektorat Trumpa – co trzeci zwolennik MAGA był na „nie”. Gniew spowodowany cięciami w programach społecznych jest tak duży, że w obawie przed agresywnymi reakcjami wyborców, które zdarzały się w niektórych miejscach, republikanie przestali organizować tzw. townhalls, czyli spotkania z mieszkańcami w swoich okręgach.
Wiadomo już, że w przyszłorocznych wyborach śródokresowych do Kongresu (tzw. midterms) „wielka, piękna ustawa” będzie jednym z kluczowych tematów kampanii demokratów, którzy zawalczą o odbicie przynajmniej jednej z izb. Nie będzie jednak łatwo przekonać Amerykanów, jak groźne skutki pociągnie za sobą redukcja wydatków na Medicaid czy SNAP. Prezydencka ekipa zastosowała bowiem sprytny wybieg: zapisała w projekcie, że cięcia wejdą w życie dopiero po wyborach. ©Ⓟ