To może być kulminacyjny moment trwającej od miesięcy ofensywy przeciw bidenowskim programom wsparcia dla zielonych inwestycji. W tym tygodniu Senat rozpoczyna prace nad popieranym przez Donalda Trumpa pakietem fiskalnym (znanym też, w wersji spopularyzowanej przez samego prezydenta, jako „wielka, piękna ustawa”).
Walka o podatki i o senackie dusze
Chodzi przede wszystkim o zachęty (ulgi i zwolnienia podatkowe) dla konsumentów i przedsiębiorstw stawiających na czyste technologie. Wsparcie szacowane na ponad bilion lub – w wersji biura budżetowego Kongresu – 825 mld dol. może zostać okrojone o połowę lub więcej. Według konserwatywnej fiskalnie Fundacji Podatkowej (Tax Foundation) obecne zapisy projektu pozwolą ograniczyć wydatki uruchomione przez bidenowski Inflation Reduction Act (IRA) na najbliższą dekadę o 500 mld dol. Warunek? Skuteczna mobilizacja republikańskich senatorów, wśród których nie wszyscy są entuzjastami reformy w zaproponowanym kształcie.
Partia dysponuje w stuosobowym Senacie 53 głosami – i głosem rozstrzygającym w wypadku remisu (oddaje go wiceprezydent). Dopóki więc przyjęcie ustawy dokonuje się zwykłą większością i nie wymaga przełamania pułapu 3/5 w celu zamknięcia debaty – a tak jest w przypadku przepisów budżetowych – republikanie mogą pozwolić sobie na niesubordynację maksymalnie czworga senatorów.
„To być może najważniejszy akt prawny, jaki kiedykolwiek będzie podpisany w historii naszego kraju! (…) Teraz czas, by do pracy nad projektem wzięli się nasi przyjaciele z Senatu USA i przekazali ustawę do podpisu TAK SZYBKO JAK TO MOŻLIWE! Nie ma czasu do stracenia” – pisał Trump w mediach społecznościowych po tym, gdy projekt udało się niewielką większością przeforsować w Izbie Reprezentantów. Biały Dom zachwala proponowane przepisy m.in. za potencjał ograniczenia wydatków rządu o ponad 1,6 bilionów dol. Według Stephena Millera, zastępcy szefa sztabu w administracji Trumpa, to m.in. efekt „największej dotąd” reformy świadczeń społecznych.
Odpowiedzialny budżet kosztem własnych wyborców
Co najmniej kilka czynników sprawia jednak, że projekt jest dla republikanów kłopotliwy. Pierwszym jest fakt, że to okręgi zdominowane przez wyborców ich partii należą do głównych beneficjentów programu Bidena. Według danych Clean Energy Monitor, wspólnej inicjatywy Grupy Rhodium i Centrum Badań nad Polityką Energetyczną i Środowiskową uniwersytetu MIT, z ponad 800 mld dol. inwestycji związanych z technologiami niskoemisyjnymi, które ogłoszono od momentu uruchomienia IRA, ponad 640 mld ulokowanych było właśnie w tych okręgach (z czego ponad 250 mld dol. zostało już wydanych). W tym samym czasie okręgi demokratyczne przyciągnęły inwestycje o wartości 187 mld dol. (w tym 66 mld dol. wydanych).
Donald Trump i jego administracja postawili sobie za cel rozmontowanie systemu wsparcia zielonych inwestycji pozostawionego przez poprzednika. Jedną z pierwszych jego decyzji po rozpoczęciu urzędowania było zamrożenie wypłat z IRA. W kwietniu sąd orzekł jednak, że środki muszą zostać odblokowane. Dostęp do funduszy będących pod bezpośrednią kontrolą rządu federalnego dla zielonych inwestycji jest jednak w dalszym ciągu systematycznie ograniczany.
Tylko w zeszłym tygodniu Departament Energii poinformował o wstrzymaniu dotacji o wartości 3,7 mld dol. na przedsięwzięcia związane m.in. z wychwytem i składowaniem dwutlenku węgla. Środki straciły 24 projekty, z czego 18 – według informacji podanych przez administrację – przyznano już po zwycięskich dla Trumpa wyborach, w okresie bezpośrednio poprzedzającym sukcesję. Jak poinformował Departament, wytypowane przedsięwzięcia "nie przyczyniały się do zaspokajania potrzeb energetycznych Amerykanów, nie były opłacalne ekonomicznie i nie uzyskałyby pozytywnej stopy zwrotu z zainwestowanych pieniędzy podatników". To pierwsze efekty ogłoszonego w zeszłym miesiącu audytu, który objąć ma łącznie 179 decyzji o przyznaniu łącznie ponad 15 mld dol. wsparcia. Zmiana podejścia administracji wiąże się również z falą reewaluacji planów inwestycyjnych. Obserwatorium Czystej Gospodarki organizacji E2, skupiającej zielony biznes, szacuje, że od stycznia do kwietnia anulowane, zawieszone lub przesunięte na później zostały projekty o łącznej wartości ponad 14 mld dol., z czego ponad 12 mld powstać miało na terenie będących zapleczem Partii Republikańskiej.
Czwórka senatorów, Lisa Murkowski z Alaski, John Curtis z Utah, Thom Tillis z Północnej Karoliny i Jerry Moran z Kansas, zasygnalizowała jeszcze w kwietniu, że chce utrzymania bidenowskich ulg podatkowych na zielone inwestycje. W liście skierowanym do lidera republikańskiej większości w izbie Johna Thune'a opowiedzieli się za wsparciem zarówno dla konwencjonalnych, jak i odnawialnych źródeł energii. – Popieramy odpowiedzialność fiskalną i rozumne wysiłki na rzecz usprawnienia regulacji podatkowych, ale ostrzegamy przed hurtowym odbieraniem przyznanych ulg – napisali senatorowie w apelu, wskazując, że pozycja USA jako energetycznego lidera jest możliwa m.in. dzięki istniejącym przepisom podatkowym, w tym niektórym ulgom wprowadzonym przez IRA. Zasugerowali w związku z tym, by weryfikować poszczególne elementy pakietu indywidualnie, z punktu widzenia ich wpływu na rozwój krajowego przemysłu, ceny energii dla odbiorców końcowych oraz pewności inwestycyjnej dla tych przedsiębiorstw, które uruchomiły projekty na terenie Stanów Zjednoczonych w oparciu o istniejące dotąd regulacje.
Szukanie oszczędności w płytkich kieszeniach
Drugim problemem są właśnie zachwalane przez administrację cięcia wydatków socjalnych, a raczej sposób, w jaki mają zostać osiągnięte. W szczególności, wbrew wielokrotnie powtarzanym deklaracjom samego prezydenta USA, obejmą one Medicaid, czyli program gwarantujący podstawowe świadczenia zdrowotne Amerykanom o najniższych dochodach. Według Trumpa setki miliardów oszczędności na Medicaid mają być sfinansowane jedynie poprzez ograniczenie „marnotrawstwa, oszustw i nadużyć”. W praktyce planowane jest jednak ograniczenie dostępu do świadczeń m.in. dla bezrobotnych. A Federacja Amerykańskich Szpitali – organizacja skupiająca ponad tysiąc podmiotów w kraju – mówi o „drastycznych cięciach”, które ograniczą dostęp do świadczeń dla milionów obywateli.
Również część republikanów ma w tej sprawie wątpliwości. Niespełna miesiąc temu pomysł, by opierać oszczędności budżetowe na świadczeniach dla ubogich pracowników, krytykował np., jako „moralnie błędny i samobójczy politycznie” senator z Missouri Josh Hawley. Zastrzeżenia wobec proponowanych cięć wyrażały także senatorki z Alaski i Maine, Lisa Murkowski i Susan Collins. Po republikańskiej stronie Senatu nie wszystkim podoba się też pomysł szukania oszczędności w federalnym programie bonów żywnościowych dla najuboższych.
Konserwatyści i lewica mówią "weto"
Trzecim czynnikiem, który może utrudnić pozyskanie większości senackiej dla reformy w dotychczasowym kształcie, jest fakt, że ostateczny jej bilans nie jest dla finansów państwa korzystny. Wręcz przeciwnie. Środki pozyskane dzięki redukcjom wydatków na zielone subsydia mają pomóc sfinansować m.in. zwiększoną kwotę wolną od podatku oraz ulgi, w tym dla najzamożniejszych Amerykanów. Według fiskalnych konserwatystów z Komitetu na rzecz Odpowiedzialnego Deficytu Federalnego ostateczny bilans oszczędności i kosztów reformy to ponad 3 biliony dol. dopisanych do długu publicznego. Legislacja przyjęta przez Izbę Reprezentantów zakłada też podniesienie limitu zadłużenia o 4 bln dol.
To powody, dla których o rozczarowaniu flagowym projektem powiedział w zeszłym tygodniu niedawny bliski sojusznik prezydenta Elon Musk. Miliarder ocenił, że zaplanowane w nim wielkie wydatki podważają jego pracę w ramach Departamentu Efektywności Rządu (DOGE). – Uważam, że ustawa może być duża lub piękna. Nie jestem pewien, czy może być i taka, i taka. To moja osobista opinia – powiedział w rozmowie z telewizją CBS News. Do zwolenników głębszych cięć w Senacie należy m.in. Rand Paul z Kentucky, który opowiada się m.in. za wykreśleniem zapisów dot. limitu zadłużenia oraz ograniczeniem proponowanych wydatków na obronność, a także Ron Johnson z Wisconsin i Rick Scott z Florydy. Według Paula w Senacie znajdzie się czterech republikanów gotowych zagłosować przeciwko ustawie.
Sekretarz skarbu Scott Bessent i prezydencki doradca Peter Navarro odpierają słowa krytyki, przekonując, że lukę w finansach państwa zapełnią przychody z ceł. Jak podkreśla Navarro, sama tylko 10-proc. stawka nałożona przez Trumpa na wszystkich partnerów handlowych USA powinna przynieść budżetowi federalnemu 2,3-3,3 bln dol. w perspektywie dekady. Ale zdaniem sześciu lewicujących ekonomistów, laureatów nagrody Nobla w swojej dziedzinie – m.in. Darona Acemoglu, Paula Krugmana i Josepha Stiglitza – którzy w poniedziałek zaapelowali o odrzucenie projektu, obciążenia wynikające z polityki celnej mogą zwiększyć niepożądane skutki reformy, związane zwłaszcza z nierównościami społecznymi. W wystosowanym na początku tygodnia liście otwartym nobliści podkreślili, że wspierany przez prezydencką administrację plan oznaczać będzie radykalną „redystrybucję dochodów w górę”.