Minęło ponad dwa lata od debiutu programu ChatGPT (po nim udostępniono szybko kolejne modele językowe, zwane na wyrost sztuczną inteligencją); wciąż pamiętamy zachwyt, jaki wywołało to narzędzie, oraz mnożące się obawy dotyczące jego wpływu na różne dziedziny naszego życia – od edukacji po rynek pracy. Nie były one poparte twardymi danymi – tych brakowało, a opierały się głównie na niewielkich próbkach lub opiniach ekspertów.

Anders Humlum (Uniwersytet Chicagowski) oraz Emilie Vestergaard (Uniwersytet Kopenhaski) przeprowadzili pierwsze badanie na dużą skalę dotyczące wykorzystania modelu ChatGPT wśród duńskich pracowników. Współpraca z tamtejszym biurem statystycznym pozwoliła nie tylko skontaktować się z respondentami (pracownicy podają adresy e-mail do komunikacji), lecz także uzyskać szczegółowe dane na temat ich wykształcenia, zarobków i wykonywanych zawodów. Możliwość dogłębnej analizy pozwoliła się skupić na profesjach, w których ChatGPT może przejąć większy zakres zadań, takich jak: dziennikarstwo, programowanie czy nauczanie. Badanie przeprowadzono między listopadem 2023 r. a styczniem 2024 r.

Nie jest zaskoczeniem, biorąc pod uwagę medialny szum wokół sztucznej inteligencji, że niemal wszyscy respondenci słyszeli o algorytmie ChatGPT. Ale w wielu zawodach mniej niż połowa pracowników faktycznie wykorzystywała go w pracy. Częściej robiły to osoby młode i z krótszym stażem, co jest zgodne z wcześniejszymi ustaleniami. Co ciekawe, kobiety rzadziej niż mężczyźni korzystają z programu ChatGPT – różnica wynosi 11 pkt proc. To nierówne tempo wdrożenia może stać się więc nowym czynnikiem wpływającym na lukę płacową.

Pytanie: dlaczego wskaźniki wdrożenia są tak niskie? Czy to przez brak oczekiwanych korzyści z używania programu ChatGPT? Wyniki badania temu przeczą. Pracownicy oszacowali, że ok. 40 proc. zadań mogą wykonać w dwa razy krótszym czasie dzięki sztucznej inteligencji. Przez bariery hamujące wykorzystanie narzędzia? Firmy mogą np. ograniczać użycie AI w obawie przed wyciekiem danych lub niewłaściwym zastosowaniem przez pracowników. Jednak najczęstszą odpowiedzią respondentów był brak
odpowiedniego przeszkolenia.

Wracamy więc do pierwotnego pytania, tym razem bogatsi o dane. Skoro pracownicy uważają, że dzięki AI ich produktywność wzrośnie, zaś brak szkoleń stoi temu na przeszkodzie, to czy pracodawcy będą organizowali szkolenia? Z teoretycznego punktu widzenia odpowiedź nie jest jednoznaczna. Gary Becker, ojciec racjonalności w ekonomii, powiedziałby, że nie. Mechanizm jest prosty: pracodawca, inwestując w pracownika, chce wzrostu wydajności pokrywającego jego nakłady. Jednak AI to technologia uniwersalna, pracownik może odejść z wiedzą po wyższą płacę albo zażądać podwyżki. W takim przypadku inwestycja nie zwróci się nigdy albo bardzo powoli, bo finansować ją można tylko z nadwyżki wzrostu wydajności nad wzrostem płac. W takich warunkach bodźce dla firm, by inwestowały w umiejętności pracowników mogą być ograniczone. Chyba że odjedzie im konkurencja – wówczas mogą być skłonne do inwestowania w szkolenia z AI.

Mamy wciąż zbyt mało danych, by jasno dziś określić, który efekt będzie dominujący. Z pewnością zmiana ta przyniesie wygrane i przegrane firmy, a pracownicy poniosą konsekwencje ewentualnej krótkowzroczności tych, którzy zarządzali tymi drugimi.©Ⓟ

Autor jest ekonomistą GRAPE