Od niedawna kierowane przez pana zakłady mają wiele wspólnego z przygotowywaniem polskiej obrony przeciwlotniczej i znanymi na całym świecie systemami Patriot. Jaka jest rola Polski w tym przedsięwzięciu?

Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 dotychczas zajmowały się głównie obsługą, remontami i serwisowaniem śmigłowców. Od ubiegłego roku, po uruchomieniu Centrum Produkcji Kompozytowych w WZL 1, produkujemy i dostarczamy w ramach kontraktu offsetowego Programu WISŁA dla koncernu Lockheed Martin kontenery startowe do zestawów Patriot. Jesteśmy też wykonawcą kompozytowych struktur do bezzałogowego samolotu rozpoznawczego WIZJER, który został zaprojektowany przez Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych, a integratorem systemu są Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 w Bydgoszczy. Miesiąc temu przekazaliśmy zamawiającemu pierwsze egzemplarze, które spełniły wymagania taktyczno-techniczne i zostały skierowane do eksploatacji w wojsku. Aktualnie wspólnie z WZL 2 pracujemy nad nowymi projektami dronów. Jak widać, WZL 1 jest firmą, która zajmuje się technologiami przyszłości, niezbędnymi na współczesnym polu walki.

Czy Polska kupi francuskie śmigłowce?

Głośnym echem odbiło się też porozumienie z Airbusem, które zawarliście przed kilkoma tygodniami. Czy to oznacza, że jakaś część produkcji tej firmy znajdzie się w Polsce?

Niewielu wie, że Airbus Helicopters ma dział badań i rozwoju w Polsce. To świadczy, że koncern poważnie myśli o współpracy i inwestycjach w naszym kraju. Podpisanie listu intencyjnego oznacza podniesienie zdolności WZL 1 do najwyższych międzynarodowych standardów oraz przyczyni się do strategicznej autonomii zdolności obronnych Polski. Współpraca obejmuje projekty w zakresie produkcji śmigłowca H145, centrum obsługi i serwisu, instalacji polskiego sprzętu, wsparcia kwalifikacyjnego i innych obszarów będących przedmiotem wspólnego zainteresowania.

Czy po anulowaniu kontraktu na Black Hawki szykuje się zakup innych maszyn?

Zakupiono 96 śmigłowców Apache, które będą dostarczane do Polski w latach 2028–2032. Sam zakup śmigłowców to jednak nie wszystko. Według standardów NATO, aby w pełni wykorzystać potencjał tej floty, niezbędne jest wyszkolenie w krótkim czasie około 500 pilotów. Do tego potrzebne są śmigłowce szkolne, których dzisiaj w Polsce brakuje. Dodatkowo nie możemy zapominać o personelu technicznym. Producent zakłada, że do obsługi jednego śmigłowca typu Apache potrzeba 30 mechaników. To pokazuje skalę wyzwania, przed którym stoi polska armia, przezbrajając się na nowe śmigłowce.

A jak już Apache pojawią się w Polsce, to podobno też będziecie się zajmować ich serwisowaniem.

W ramach offsetu WZL 1 został wskazany do serwisowania płatowca (Boeing) z elektroniką pokładową (Lockheed) oraz silnika (General Electric). Jesteśmy w trakcie negocjacji z tymi partnerami wykonawczych umów offsetowych i przygotowania do certyfikacji EMAR umożliwiającej serwisowanie śmigłowców Apache.

Polskie Abramsy bez serwisu dla silników

Skoro specjalizujecie się w śmigłowcach, to skąd nagle pojawiają się doniesienia, że jako WZL 1 macie mieć coś wspólnego z czołgami Abrams?

W czołgach Abrams jako zespół napędowy zastosowano przecież turbowałowe silniki lotnicze AGT1500C, wymagające specjalistycznego serwisu przemysłowego (tzw. Depot Level) na poziomie certyfikowanych zakładów lotniczych. Niestety przy podejmowaniu decyzji o zakupie tych czołgów nie uwzględniono tych wymagań.

Przy setkach czołgów zapomniano o serwisie silników?

O serwisowaniu silników pomyślano później, jak już je kupiono. W tej chwili mamy kupionych 366 czołgów Abrams M1A1 i M1A2SEP v.3, ale także wiele wozów zabezpieczenia technicznego, również napędzanych tymi samymi silnikami. Na podstawie negocjacji i ustaleń z producentem (OEM) silnika, tj. firmą Honeywell, przygotowujemy się do tego, aby uruchomić Autoryzowane Centrum Serwisowe tych silników w Polsce, co jest bardzo trudnym i kosztownym wyzwaniem.

Część zamówionych Abramsów już jest w Polsce. Jak w takim razie wojsko radzi sobie z naprawami, skoro nie można robić ich w kraju?

Dotychczas w Polsce i w Europie nie było zakładu mającego kompetencje do serwisu i naprawy takiego sprzętu, w związku z tym niezbędne naprawy wykonywane są w USA (konkretnie przez Anniston Army Depot w Anniston, w Alabamie) bądź wymieniane są całe komponenty. Obsługa tych silników jest taka, jak w przypadku śmigłowca. Liczy się nie tylko przebieg, lecz nawet liczba uruchomień silnika, cykle pracy, a każdorazowo przeprowadzana diagnostyka pokazuje, czy możemy dalej go używać.

Kiedy zatem będziecie gotowi do serwisowania także silników czołgowych?

Abramsy M1A1 już u nas są, łącznie z kilkudziesięcioma nowszej wersji M1A2SEPv.3. Jeżeli dostaniemy takie zamówienie, to najwcześniej będziemy mogli serwisować ich silniki w 2028 r. Dzisiaj jesteśmy jedynym zakładem w Polsce, który może to zrealizować w tak krótkim czasie. ©℗

Rozmawiał Wojciech Kubik