Wicepremier i lider PSL zapewniał, że głosowanie nad wotum jest „tylko formalnością”. Jeśli tak, to nie było potrzebne. Bagatelizujące wypowiedzi Władysława Kosiniaka-Kamysza warto jednak oceniać przez pryzmat walki mniejszych koalicjantów o to, by PO nie zdominowała rządowej sceny politycznej. Bo przecież premier Tusk zaraz po 1 czerwca zaczął prowadzić politykę, której fundamentem jest przesłanie „Pali się”. A kiedy się pali, nie czas na gadanie, czas na działanie. W akcji ratunkowej nie cenimy deliberacji, cenimy przywództwo. Moje (czyt. premiera Tuska) przywództwo.
Tak się składa, że brak realnego kandydata na innego Tuska. Wewnątrzpartyjni konkurenci premiera od dawna jadą schetynówką. Wyborcy opuścili lidera Polski 2050. Kandydatka Lewicy Magdalena Biejat ma ich jeszcze mniej. Choć Rafał Trzaskowski dostał w I turze mniej głosów, niż się spodziewano, jego 31 proc. to i tak trzy razy więcej niż wspólny wynik Biejat i Hołowni.
Dziwią suflowane przez niektóre media pomysły przesunięcia Tuska na tylne siedzenie. Owszem, lider koalicji ma spory i trwały elektorat negatywny oraz zaliczył wpadkę z promowaniem Trzaskowskiego. Gdyby nie był premierem, miałby jednak takie same obciążenia, tyle że bez możliwości, jakie daje (również w partii) pozycja szefa rządu. Niby z jakiej paki miałby się na to zdecydować?
W ostatnim tygodniu premier narzucił narrację całej opozycji. Rząd będzie pracował, a Tusk kierował. Szczególną uwagę zwrócił w swojej wypowiedzi w Sejmie na prześladowanie PiS. Mianowicie zapowiedział, że żadnego prześladowania nie będzie, będą tylko rozliczenia bez litości. Żartował z banneru, który głosił „Wszystkich nas nie posadzicie” (żart: „Może nie wszystkich, ale...”). Trudno sobie nawet wyobrazić, jaka byłaby liberalno-lewicowa reakcja, gdyby podobne zapowiedzi padły z ust premiera z PiS. Byłaby to zresztą reakcja słuszna. Szef rządu rzucający żartami na temat represjonowania opozycji (niewinni nie mają się czego bać, jasna sprawa) to dramatyczne przekroczenie dopuszczalnych w demokracji granic.
Wiem natomiast, jaka była reakcja koleżanek i kolegów premiera z ław poselskich. Śmiech, oklaski i wzruszenie. Pozdrawiam tę garstkę PO-wców, która nie klaskała. Radziłbym jej mieć się na baczności. ©Ⓟ