Sejm udzielił w środę wotum zaufania rządowi Donalda Tuska. 243 posłów było za, 210 przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.
W głosowaniu nie wziął udziału Jarosław Kaczyński i sześciu innych posłów jego partii. Przeciwko rządowi opowiedziało się 182 posłów klubu PiS, wszyscy posłowie Konfederacji, a także przedstawiciele ugrupowań Razem, Republikanów i Konfederacji Korony Polskiej. Wśród głosujących „za” znalazł się Marek Sawicki z PSL, który wcześniej otwarcie krytykował Tuska i sugerował potrzebę zmiany na stanowisku szefa rządu.
Premier: mamy mandat do rządzenia
O odnowienie mandatu dla Rady Ministrów premier prosił z mównicy sejmowej przed południem. – Chcę bardzo wyraźnie podkreślić: zwracam się po wotum zaufania, bo mam przekonanie, wiarę i pewność, że mamy mandat do rządzenia – do brania na siebie pełnej odpowiedzialności za to, co w Polsce się dzieje – przekonywał Tusk. Jak podkreślał, jest przekonany, że – pomimo przegranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach parlamentarnych – społeczeństwo nadal stoi po jego stronie. – Te 11 mln wyborców w październiku 2023 r., te ponad 10 mln kilka dni temu, powiedziało – przy wszystkich irytacjach i zastrzeżeniach – „macie dalej robić swoją robotę”. (…) Znam smak zwycięstwa i gorycz porażki, ale nie znam takiego słowa, jak kapitulacja. (…) Nikt nas nie zwolnił z realizacji mandatu politycznego – podkreślał premier.
Znaczną część wystąpienia premier poświęcił wyliczeniom nadużyć poprzedniej władzy. Krytykował m.in. politykę dotyczącą ukraińskiego zboża, relacji z Kijowem, sposób eliminowania luki VAT-owskiej czy realizację inwestycji strategicznych. – Czy naprawdę przez chwilę komukolwiek z tej strony sali przyszła do głowy myśl, żeby im oddać Polskę w ich ręce? Otwórzcie szeroko oczy i przypomnijcie sobie jeszcze raz, jak ważne sprawy spowodowały, że byliście tak zmobilizowani, tak zdeterminowani półtora roku temu – przekonywał Donald Tusk.
Nowe twarze, nowe plany - co czeka rząd w lipcu?
Dodawał jednak, że jego rząd czekają zmiany. – Półtora roku to aż nadto, by wiedzieć, że ta struktura musi ulec zmianie. Mówię o strukturze – i na pewno pojawią się nowe twarze – wskazywał premier. W czerwcu powołany ma zostać rzecznik prasowy rządu, z kolei w lipcu dojdzie do planowanej rekonstrukcji. Szef rządu nie wymienił natomiast żadnych nazwisk.
Mówił o planach na kolejne miesiące. Przyspieszeniu ulec ma kwestia zmian w wymiarze sprawiedliwości. Projekt oddzielenia prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości ma być „gotowy”. Zwracał również uwagę na kwestie ustaw deregulacyjnych, apelując o zgodę ponad podziałami. – Bądźcie opozycją techniczną: spróbujcie wspólnie z nami przegłosować coś, co może pomóc Polsce. (…) Patrzę na posła Mentzena. Myślę, że znajdzie miejsce w swoim sercu dla deregulacji polskiej gospodarki – apelował Tusk.
W przemówieniu znalazły się również postulaty Polski 2050, PSL i Nowej Lewicy. Jak informowaliśmy w DGP, umieszczenie ich w exposé premiera było przedmiotem uzgodnień pomiędzy koalicjantami. Szef rządu zadeklarował pracę „nad projektami Lewicy dotyczącymi mieszkań”. Docenił także „determinację” Polski 2050 w tej sprawie. – Musimy uzgodnić kilka rzeczy, jak się domyślacie, ale widzę profesjonalizm i determinację – podkreślił Tusk.
Zwrócił również uwagę na propozycję wliczania okresu zatrudnienia na umowie zlecenia do stażu pracy, a także na zakaz smartfonów w szkołach. – Następuje także profesjonalizacja spółek Skarbu Państwa. Jestem wyczulony na każdy sygnał nepotyzmu – to się nadal zdarza. Skala jest nieporównywalna z tym, co robił PiS, ale wciąż się to zdarza. Pracujemy nad regułami, które wykluczą takie sytuacje – stwierdził premier.
Po wystąpieniu pozytywnie o słowach Tuska wypowiadali się koalicjanci. – Jestem z tych, którzy widzą szklankę do połowy pełną, i tak pozostanie – komentował wicepremier i szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. – Zostało powiedziane to, co Lewica dała panu premierowi, żeby umieścił w swoim wystąpieniu. I ja jestem zadowolony – tłumaczył z kolei lider Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty.
O satysfakcji mówił również marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Zwracał jednak uwagę na fakt, że „palącą koniecznością” jest kwestia renegocjacji umowy koalicyjnej. Jak słyszymy, lider Polski 2050 ma naciskać na premiera, by do zmian w tym zakresie doszło jeszcze w czerwcu. – Nie ma sensu z tym czekać. Ten „lipiec” w przemówieniu premiera był na wyrost – komentuje w rozmowie z DGP jeden z posłów Polski 2050. I to nie jedyny taki głos. – Powiem szczerze, to nie było wybitne przemówienie Tuska. Jeśli ktoś spodziewał się faktycznego „nowego otwarcia”, to mógł się zawieść – mówi nam jeden z polityków Nowej Lewicy.
Krytyczne głosy słychać również na opozycji. – Półtora roku temu narzekał pan na deficyt powagi w polskiej polityce. Chciałbym więc zapytać po dzisiejszym wystąpieniu – czy naprawdę mówi pan poważnie, twierdząc, że nastąpiła profesjonalizacja zarządzania majątkiem publicznym w Polsce? (…) Jeśli naprawdę uważa pan, że dziś w Polsce działają transparentne i uczciwe konkursy na stanowiska w spółkach publicznych, to mam dla pana złą wiadomość: albo ktoś pana wprowadza w błąd, albo funkcjonuje pan w innym świecie – grzmiał z mównicy sejmowej lider partii Razem Adrian Zandberg.
– Mówił pan ponad godzinę, zwracając się z wnioskiem o wotum zaufania, a mówił pan o PiS-ie. O niczym innym w zasadzie pan nie potrafi mówić. Od kilkudziesięciu lat mówi pan tylko o swoich oponentach politycznych, szczując jednych na drugich Polaków – komentował z kolei poseł PiS Marcin Przydacz.
W końcowym wystąpieniu Donald Tusk odniósł się do części pytań i zarzutów m.in. ze strony PiS. – Dziękuję za cierpliwość – wobec opozycji, wobec mnie, przez te półtora roku naszych rządów – i za nadzwyczajną cierpliwość wszystkich tych, którzy musieli wysłuchać wielogodzinnego festiwalu kłamstw ze strony pisowskiej opozycji – mówił. – Nie przyzwyczajajmy się do tego. Kłamstwo będzie zawsze kłamstwem, a prawda będzie zawsze prawdą. I ta debata jeszcze raz to potwierdziła – podsumował. ©℗
Premier w piłkarskim nastroju
Premier był wyraźnie w piłkarskim nastroju, nie pierwszy raz zresztą w swojej karierze. Główny przekaz jego wystąpienia można streścić słowami znanej przyśpiewki: „Polacy, nic się nie stało”. Podkreślał, że przegrana w wyborach prezydenckich wynikała głównie z własnej słabej komunikacji i przewagi propagandowej rywali.
Istotą środowego wystąpienia była – pozostając w futbolowej poetyce – gra na czas, czyli próba przeczekania do momentu, gdy po drugiej stronie ujawnią się wewnętrzne problemy i dysfunkcje. Z tego wystąpienia wyłania się przekaz, że obecny rząd rządzi dobrze, ponieważ skutecznie realizuje to, z czym poprzednia władza – PiS – sobie nie radziła.
Premier chwalił się realizacją postulatów bliskich Lewicy, takich jak renta wdowia czy podwyżki w budżetówce. Pojawił się też subtelny ukłon w stronę Sławomira Mentzena, co sugeruje, że Tusk stawia na utrzymanie spójności swojego obozu i umacnianie własnej pozycji. Ale w tle jest zapowiedź dokonania przetasowań, które pozwolą rządowi funkcjonować w nowych realiach, a przy tym oczekiwanie, że ponad 10 mln głosów oddanych na Karola Nawrockiego zacznie się stopniowo rozpraszać. To strategia oparta na polaryzacji i maksymalnym wykorzystaniu atutów własnego obozu.
W wystąpieniu premiera nie pojawiło się zbyt wiele planów koalicji rządzącej na przyszłość, ale w obecnej sytuacji politycznej trudno się temu dziwić. Donald Tusk najprawdopodobniej czeka na spokojniejszy moment, by przedstawić bardziej zdecydowane deklaracje, ponieważ obecnie i tak wszystko toczy się w cieniu zwycięstwa Karola Nawrockiego.
Ministerialnych wizytówek będzie mniej niż dotychczas, lecz z dzisiejszego wystąpienia w tym zakresie nie wynika nic przełomowego – polityczne przygotowanie do zmian wydaje się niepełne, a możliwości manewru ograniczone przez ramy koalicyjności.
Z wyborów prezydenckich Lewica wyszła z niewielkimi stratami, a pozostałe partie koalicyjne są wyraźnie osłabione, co ogranicza pole manewru Tuska. Po stronie opozycji zarysowuje się z kolei możliwy przyszły układ rządowy. Nowa struktura rządu ma przekonać opinię publiczną, że ograniczono biurokrację, wzmacniając sprawczość w kluczowych obszarach. Największym wyzwaniem dla rządu będzie jednak forsowanie ustaw mimo oporu prezydenta i godzenie interesów sprzyjających rządzącym grup społecznych.
Priorytetem rządu powinien być poziom życia codziennego Polaków – to kluczowe dla przyszłości koalicji. Działania w tej sferze, na styku kompetencji ministra finansów oraz ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, muszą być dobrze skoordynowane. W innych obszarach, jak obronność czy CPK, rząd działa w warunkach niepewności, zależnych od sytuacji międzynarodowej, zwłaszcza wojny w Ukrainie. Jej zakończenie może zmienić nastroje społeczne i strukturę budżetu. Drugim wyzwaniem jest mieszkalnictwo. Warto też dodać, że w exposé nie padła żadna wzmianka o umowie Mercosur, która może odegrać istotną rolę w przyszłej kampanii. Szerszy kontekst międzynarodowy pozostanie z pewnością istotnym tłem dla decyzji rządu. ©℗