Zmiany pensji minimalnej, stawki VAT czy składki zdrowotnej jednych dotykają mniej, drugich zaś bardziej. Aby ocenić, jakie są koszty danej reformy, nie tylko potrzebujemy oszacować, ile każdy z nas stracił albo zyskał, lecz także musimy wziąć pod uwagę, ile znaczy dla społeczeństwa każdy obywatel.
Pierwszym pomysłem – na którym bazowano przez lata – jest traktowanie każdego tak samo. Jednak niedawno ekonomiści zaczęli alarmować, że ważne są nie tylko efektywność reform, lecz także aspekt nierówności społecznych. Krótko mówiąc: dodatkowy 1 tys. zł dla prezesa korporacji nie będzie tyle samo wart co 1 tys. zł dla osoby zarabiającej najniższą krajową. Intuicyjnie czujemy, że większą wagę winniśmy przypisać do tych najbardziej potrzebujących. W ekonomii nazywamy to wagami dobrobytu społecznego; wskazują one, jak bardzo społeczeństwo ceni zapewnienie dodatkowego złotego/euro/dolara konsumpcji konkretnej osobie zarabiającej określony dochód.
Jak zmierzyć wagi dobrobytu? Najpopularniejsze podejście bazuje na systemach podatkowych do oszacowania, jak rządzący cenią dobrobyt każdej grupy w podziale na zarobki. Nathaniel Hendren (MIT), wykorzystując dane dotyczące USA, pokazał, że wartości wag dobrobytu maleją wraz z dochodem, a ich wartości dla osób zarabiających poniżej 10 centyla są prawie dwa razy większe niż osób z najwyższym dochodem. A więc 100 zł w rękach osób z najniższym dochodem jest dwukrotnie więcej warte dla społeczeństwa niż 100 zł trafiające do milionera. Ale Hendren argumentuje, że gdyby głównym celem USA było redukowanie nierówności społecznych, wzrost gospodarczy byłby o ok. 15–20 proc. niższy niż obserwowany.
Podobne badanie przeprowadzili Niklas Isaak i Robin Jessen (obaj z RWI Essen) dla Niemiec, pokazując, że wagi dobrobytu społecznego zależą zarówno od dochodu, jak i typu gospodarstwa domowego. Wyniki są zbliżone do tych z badania Hendrena: wartości wag dla osób zarabiających poniżej 10. centyla są dwukrotnie wyższe niż tych zarabiających powyżej 20. centyla. Najwyższe wagi przypisywane są rodzinom z dziećmi, najniższe samotnym rodzicom (dla gospodarstw domowych mających dochody poniżej 12 tys. euro). Co ciekawe, dla gospodarstw domowych powyżej 12 tys. euro rocznie najwyższe wagi przypisywane są parom bez dzieci.
Aby ocenić, jakie są koszty danej reformy, nie tylko potrzebujemy oszacować, ile każdy z nas stracił albo zyskał, lecz także musimy wziąć pod uwagę, ile znaczy dla społeczeństwa każdy obywatel
Bas Jacobs (Wolny Uniwersytet w Amsterdamie), Egbert Jongen (Uniwersytet w Lejdzie) i Floris Zoutman (Norwegian School of Economics), analizując programy holenderskich partii, pokazali, jak cztery ugrupowania (Partia Socjalistyczna, Partia Pracy, Apel Chrześcijańsko -Demokratyczny, Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji) cenią dobrobyt społeczny poszczególnych grup dochodowych. Z badania płyną dwa wnioski. Po pierwsze, we wszystkich stronnictwach obserwujemy najwyższe wagi dobrobytu społecznego dla osób zarabiających pomiędzy 25. a 50. kwantylem. A więc partie próbują przypodobać się „medianowemu” (przeciętnemu) wyborcy, starając się dać mu jak najniższe podatki i większe transfery, a mniej troszczą się o najbiedniejszych. Po drugie, mimo że programy partii różniły się od siebie, to wartości wag dla wszystkich grup dochodowych były bardzo do siebie zbliżone.
Francesco Capozza (Berlin School of Economics) i Krishna Srinivasan (Uniwersytet w Zurychu) przeprowadzili eksperyment online, w którym respondenci stawali się architektami społecznymi i podejmowali decyzje dotyczące rzeczywistych stawek podatkowych. Nie musieli się przy tym zastanawiać nad implementacją reformy, co muszą brać pod uwagę decydenci. Pozwoliło to na oszacowanie wag, które w głównej mierze opierają się na podstawowych ideałach normatywnych, takich jak równość szans i łagodzenie ubóstwa. Podobnie jak w obecnych systemach podatkowych respondenci uważają, że wagi powinny mieć wartości malejące wraz z rosnącym dochodem. Na wybór wag wpływ mają różne cechy respondentów, m.in. stronnictwo polityczne i zarobki. Republikanie przypisują mniej progresywne wagi w porównaniu z demokratami i niezależnymi, tym samym mniej troszczą się o najbiedniejszych i o nierówności społeczne. Respondenci o dochodach powyżej mediany przypisują mniej progresywne wagi, wiedząc, że nie skorzystają z ulg i transferów. Wyniki badania pokazują, że respondenci bardziej troszczą się o nierówności społeczne niż rządzący: wagi dla populacji ogólnej są od 3 do 6 razy bardziej progresywne niż te wynikające z obecnego systemu podatkowego i od 1,1 do 2,2 razy bardziej progresywne niż te wynikające z polityki transferowej. Podsumowując, Amerykanie chcą dodatkowej redystrybucji wykraczającej poza to, co osiągnięto w obecnym systemie USA.
Systemy podatkowe, programy wyborcze i badania internetowe wskazują, że społeczeństwo i rządzący są zgodni co do istoty programów redystrybucyjnych i progresywnego opodatkowania. Trzeba być jednak ostrożnym w wyrównywaniu nierówności społecznych, bo nadmierna polityka redystrybucyjna może przyczynić się do mniejszego wzrostu gospodarczego. ©Ⓟ