Jestem przeciwny realistycznym, dosłownym formom. Bliska jest mi idea projektowania miejsc i obiektów, które w sposób konceptualny tworzą pamięć oraz aktywizują społeczność i sprzyjają refleksji. Z Mirosławem Nizią rozmawia Estera Flieger.

Kilka lat temu pojawiły się Ławki Niepodległości, teraz mamy „patriotyczne ławeczki”: w obu przypadkach koncepcja oraz wykonanie pozostawiają wiele do życzenia. Ale gdyby trzymać się idei opowiedzenia polskiej historii poprzez małą architekturę, jak można byłoby zrobić to lepiej?
Dobrze zaprojektowana ławka stanowi ważny element przestrzeni. Wyobrażam sobie służącą wypoczynkowi ławeczkę w dobrym wydaniu architektonicznym, a więc nowoczesną, ciekawą, estetyczną, wtapiającą się w otoczenie. Powinna to być subtelna forma przygotowana przez dobrych architektów i projektantów, którzy mają nie tylko doświadczenie, lecz także wyczucie. Dobrym przykładem są Ławeczki Chopina w Warszawie.
A co by pan zaproponował, gdyby to pana poproszono o zaprezentowanie pomysłu na uczczenie stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości w ten właśnie sposób - przez małą architekturę?
Unikałbym oczywistych symboli oraz form wprowadzających chaos do urbanistyki. Można byłoby także wykorzystać przestrzeń obiektów historycznych lub parków, wprowadzając do niej nienachalną narrację, np. w formie mobilnej aplikacji.
Czy w XXI w. potrzebujemy jeszcze pomników?
Wygrałem konkurs na pomnik upamiętniający zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej - bardzo ważna była dla mnie otaczająca go przestrzeń, z którą będzie wchodził w interakcję. Jestem przeciwny realistycznym, dosłownym formom. Bliska jest mi idea projektowania miejsc i obiektów, które w sposób konceptualny tworzą pamięć oraz aktywizują społeczność i sprzyjają refleksji. A temu dziś mogą służyć pomniki proponowane przez architektów, powstające pod okiem konserwatorów z troską o przestrzeń publiczną.
Przykład?
Dobrym przykładem jest upamiętniająca żydowską społeczność zamieszkującą przedwojenną Warszawę palma Joanny Rajkowskiej, która od 20 lat stoi na rondzie de Gaulle’a. To jeden z konceptualnych obiektów, który nie jest dominujący, a jednocześnie urozmaica przestrzeń. Projektując pomnik Bitwy Warszawskiej, starałem się stworzyć obiekt ascetyczny, choć mający wpływ na otoczenie - pozytywny, energetyzujący. Jestem pewien, że wciąż można tworzyć ciekawe obiekty - proste, konceptualne, wplatające pamięć o historii w przestrzeń naszych miast.
Czy polska historia jest inspirującą materią?
Z jednej strony mogłem zaprojektować Interaktywne Centrum Bajki i Animacji, które powstaje przy Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, a więc muzeum będące hołdem dla twórców rodzimej animacji, dzięki którym nasza kultura wzbogaciła się o niezapomniane postaci, jak Bolek i Lolek czy Reksio. Z drugiej strony mierzę się z najbardziej tragicznymi, traumatycznymi wydarzeniami historycznymi, starając się myśleć przy tym, żeby projektowane obiekty pozytywnie wpływały na przestrzeń i zarazem odpowiadały na pytanie o miejsce przeszłości w teraźniejszości. Wystawa stała Muzeum POLIN, budynek i wystawa Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie czy Muzeum Polaków ratujących Żydów podczas II wojny światowej w Markowej - to projekty mojej pracowni. Moim celem jest to, aby te upamiętnienia były artystycznie dojrzałe, subtelne i zespolone z otoczeniem, z kontekstem miejsca oraz by służyły refleksji o historycznych traumach. Chciałbym również, aby były uniwersalne - przez kilkadziesiąt lat powinny pozostawać zrozumiałe dla kolejnych pokoleń odbiorców.
Zaprojektował pan zarówno powstające w Okopach Muzeum Błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, jak i Narodowe Muzeum Hołodomoru-Ludobójstwa w Kijowie. Z jednej strony biografia, z drugiej zjawisko historyczne. Od czego zaczyna pan pracę? Bo wyobrażam sobie, że w obu przypadkach wygląda ona inaczej.
Zawsze myślę o tym, żeby stworzyć coś unikatowego w wymowie, a zarazem klarownego dla odbiorców - ludzi w różnym wieku, którzy mają odmienną wiedzę, a także inne doświadczenia. A to wymaga wnikliwego przeanalizowania historii, którą mam opowiedzieć, w tym poznania relacji świadków - oni są dla mnie najważniejsi. Szczególną uwagę zwracam na ludzi i na kontekst miejsca, a w tym celu słucham wciąż obecnych tam głosów. W pierwszej analizie muszę uwzględnić nie tylko to, jak dany obiekt zmieni przestrzeń, lecz także sposób myślenia o danej tragedii - zarówno tego jednostkowego, jak i myślenia lokalnej społeczności. Następnie, kierując się pewną wrażliwością artystyczną i wcześniej zdobytą wiedzą, muszę to przelać na formę scenograficzno-architektoniczną. W przypadku muzeum w Okopach z materią mierzyłem się przez ponad trzy lata. Bo jak architekturą opowiedzieć historię ks. Popiełuszki? Przyglądałem się środowisku, w którym wychował się bohater tej narracji. Okopy to wieś, a więc skromna architektura - drewniana, ceglana - jest więc naturalne, że nowy obiekt musi stać się częścią takiej właśnie tkanki, jakby należał do niej od wielu lat.
Jaki będzie efekt?
Muzeum będzie przypominać kapliczkę - skromną, a przy tym intrygującą, w wymiarze architektonicznym poruszającą.
Co to znaczy?
Obiekt zostanie skonstruowany z kamiennych bloków - to beton architektoniczny z kruszywem. Surowiec ten symbolicznie wpisuje się w opowieść o ciężkim, ale także wspaniałym życiu ks. Popiełuszki i jednocześnie opowiada o jego tragicznej śmierci. Podobnie było z Muzeum Hołodomoru w Kijowie: przystępując do pracy, poznając historię lat 1932-1933 w Ukrainie, zastanawiałem się nad tym, jak to możliwe, że tak urodzajny kraj, o żyznej glebie oraz bogatej historii, kulturze i tożsamości spotkała tragedia Wielkiego Głodu. To samo pytanie przez dziesięciolecia zadawali sobie świadkowie zdarzeń, historycy. Elewacja zaprojektowanego budynku symbolizuje przeoraną broną ziemię. Niezależnie więc od narracji samej wystawy, o Wielkim Głodzie i jego przyczynach opowiada już sam budynek: przełamana geometria to świadectwo, a w zasadzie hołd oddany ludziom, dzięki którym prawda o Hołodomorze została wydobyta na światło dzienne. Nasz architektoniczny i artystyczny zamysł był taki, żeby jednocześnie dać ziemi rolę narratora w tej wstrząsającej opowieści. To ona mówi o śmierci milionów ludzi, ale też o nadziei, jaką daje ujawnienie prawdy. Do tej pory symbolami, przy pomocy których opowiadano o Wielkim Głodzie, były postaci matki, dziecka czy krzyż - uciekając od powielania tych motywów, szukałem czegoś abstrakcyjnego, ale równie zrozumiałego.
Czy w muzeach historycznych opowiada już sama architektura?
Tak, i myślę, że jako odbiorcy odkrywamy to w podobny sposób jak wtedy, kiedy odbieramy sztukę konceptualną. Zwiedzając, możemy szukać wszystkiego, co dla znaczenia danego obiektu jest ważne. W przypadku pomnika Bitwy Warszawskiej chodzi o to, aby oglądający go zastanowili się, dlaczego ma taką, a nie inną formę, co zainspirowało jego kształt; żeby patrząc na bryłę mauzoleum w Michniowie poprzecinaną licznymi pęknięciami w strukturze, podskórnie czuli tragedię, jakiej doświadczyła wieś. Chciałbym, aby każdy, kto tylko jest na to otwarty, w danym obiekcie znalazł własne odpowiedzi na pytania, które stawia historia.
To nie pana projekt, ale powstaje Muzeum Historii Polski. Jak pan je ocenia? Jak opowiedzieć budynkiem całe dzieje?
Formuła, która została przyjęta w przypadku tego projektu, to minimalistyczny obiekt powstający z dbałością o szczegóły i realizowany przy użyciu materiałów charakterystycznych dla polskiej architektury. Moim zdaniem to dobre rozwiązanie, ponieważ obraz całej historii Polski trudno byłoby zinterpretować poprzez bardziej konkretną architektoniczną formę. Zamknięcie narracji w zachowawczej bryle stanowi odpowiedź na to projektowe wyzwanie. W tym przypadku formą nie obrazuje się historii, tylko narrację wystawy. Poza tym kontekst miejsca dawał określone możliwości, a jednocześnie wymagał utrzymania pewnego rytmu, spokoju i zachowawczości właśnie.
18 lat temu otwarte zostało Muzeum Powstania Warszawskiego, które dało początek muzealnej rewolucji w Polsce, bo było pierwszym muzeum narracyjnym w kraju. Miał pan w tym udział, projektując wystawę stałą. Podsumowanie?
Muzeum Powstania Warszawskiego rzeczywiście wyznaczyło kierunek tworzenia muzeów, miejsc pamięci w ostatnich dwóch dekadach. Jeśli spojrzeć z perspektywy czasu, ta narracja dosłownie odtwarza historyczną rzeczywistość, a moje projekty są dziś inne: inaczej zinterpretowałem przeszłość, pracując nad wspomnianymi tutaj wcześniej obiektami. Pokonałem pewną drogę, osiągając zawodową dojrzałość i zakładając, że o historii chcę opowiadać w sposób bardziej konceptualny, niż robiłem to wcześniej. Muzea, które projektowaliśmy w ostatnich latach, są w najlepszym tego słowa rozumieniu pomnikowe, abstrakcyjne, pozwalają odbiorcom na własne interpretacje. Te 18 lat to więc również historia zmiany mojego sposobu myślenia o narracji.
Odbudowa Pałacu Saskiego jest bardzo dosłowna.
Jestem przeciwny odtwarzaniu czegoś, co nie istnieje. Pałac Saski nie powinien zostać więc dosłownie odtworzony, zwłaszcza że sam na przestrzeni lat bardzo się zmieniał. Podszedłbym do tego inaczej, szukając formy współczesnej.
„Cieszę się, że mogę zajmować się rzeczami, które budują świadomość historyczną, które uczą” - powiedział pan w wywiadzie dla DGP cztery lata temu („Nie chcę nikogo osaczać”, Magazyn DGP z 14 grudnia 2018 r.). Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej czy Muzeum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie - długo można wymieniać: na co dzień historia opowiadana w projektowanych przez pana obiektach jest przedmiotem sporów. Czy wobec tego architektura może łączyć?
Z mojego doświadczenia, a więc kogoś, kto współtworzy miejsca pamięci, wydaje się, że można poszukiwać formuły, która łączy. Interpretacja i narracja muszą być rzetelne i oparte na prawdzie, nie na kontrowersji. Warto stawiać przed sobą pozytywne cele - inspirowania innych i edukowania. Dlatego najważniejsza przy tworzeniu czy współtworzeniu jest dla mnie - jak w przypadku Hołodomoru - ocalona dzięki wielu ludziom, którzy pieczołowicie ją utrzymywali, prawda historyczna, którą rozumiem jako dojrzałe i wnikliwe spojrzenie na przeszłość. Zazwyczaj kieruję się intuicją, nie spełniam architektonicznych życzeń, a staram się pracować szczerze i w zgodzie z własnym sumieniem. ©℗