Trzecia książka ze znakomitej serii wydawnictwa RM „Ludowa historia Polski”. Seria ta jest bardziej autentyczna i zdecydowanie mniej przeintelektualizowana niż wiele dzieł stworzonych przez historyków i publicystów, którzy zajęli się tak modną dziś ludowością.

Otworzyły serię „Bękarty pańszczyzny” Michała Rauszera, potem były „Śladami Szeli” Piotra Korczyńskiego – obie książki były na tych łamach omawiane. Teraz czas na „Bez pana i plebana” Dariusza Zalegi. Śląskiego pisarza, który jak ryba w wodzie czuje się w swojskim gatunku gawędy. Snutej najlepiej w knajpie, gdzieś w Katowicach, Bytomiu albo Gliwicach. Jak trzeba, to i do rana.
Bo zanim wymyślono internet, gawęda spełniała właśnie rolę, jaką nadaliśmy sieci. Teraz przeklikujemy się przez ludzi, ich życiorysy czy historie. Można na tym żeglowaniu w czasie i przestrzeni (kiedyś nazywało się to „surfowaniem”, ale ostatnio to określenie chyba wyszło z mody) spędzać słodkie godziny. Sporo się przy tym dowiadując. Gawęda jest czymś, co spełnia dokładnie tę samą rolę – ale prowadzi się ją w offline. Jeśli więc sięgniecie po „111 gawęd z ludowej historii Śląska”, to spodziewajcie się nietuzinkowych odkryć.
ikona lupy />
Dariusz Zalega, „Bez pana i plebana. 111 gawęd z ludowej historii Śląska”, Wydawnictwo RM, Warszawa 2021
Górny Śląsk to była w czasach rewolucji przemysłowej część Prus, potem zaś Cesarstwa Niemieckiego – a tamte XIX-wieczne Niemcy to z kolei takie trochę Chiny swoich czasów. Kraj w bardzo szybkim tempie nadganiający zaległości i nieuchronnie pędzący w kierunku ekonomicznej i politycznej mocarstwowości. Na dodatek – tuż obok, dosłownie za rzeką lub chodnikiem kopalni, zaczynały się dwa inne imperia: Austro-Węgry i Rosja. Działo się więc sporo, bo takie pędy ku potędze zawsze tworzą przeciekawą otoczkę. Rosną bogactwo i bieda. Rozwój miesza się z upadkiem. Oba zaś te żywioły wywołują nieuchronne bunty oraz próby sił. To wszystko zdarzyło się na Górnym Śląsku w tamtym okresie. Nadając tamtejszym historiom z XIX w. i początków XX w. wymiar wprost uniwersalny.
I właśnie z tego bulgoczącego kotła czerpie Dariusz Zalega swoje gawędziarskie dania. Czego tu nie ma! Odważne strajki, bolesne zdrady, krwawe bitwy i zuchwałe ucieczki. Walka o prawa i tych praw dławienie. Buntują się mężczyźni i kobiety. Robotnicy, górnicy, żołnierze i górale. Anarchizm zaś fascynuje nawet niejednego hrabiego czy hrabiankę. Bielsko, Ostrawa, Zabrze albo Bielszowice, Racibórz, Wirek i Skoczów. Po przeczytaniu Zalegi niejeden czytelnik zapragnie może nawet wybrać się w miejsca, które nierzadko mijał w drodze ku celom pozornie ciekawszym. Nieświadom, jakie tu pod nosem działy się niesamowite historie.
Czytajcie gawędy Zalegi. A w przerwach między lekturą kolejnych rozdziałów pomyślcie czasem, jak byście dziś spojrzeli na bohaterów tej książki – brzydkich, niezbyt ładnie się wysławiających i prezentujących zazwyczaj niezbyt poprawne poglądy. Czy bylibyście po ich stronie, gdyby wyszli wam z kart tej książki i weszli z buciorami do naszego uporządkowanego świata?