Polska rządzona przez prawicę tak bardzo dba o prawa rodziców do wychowania (własnych!) dzieci, że napuszcza dzieci na rodziców – i to za pomocą szkoły.
Nie przesadzam. Wyciągam wnioski z listu prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, który, uwaga, wysyłają do placówek kuratoria, czyli rządowe ramię kontroli dyrektorek i nauczycieli.
List do młodzieży zawiera słuszne przypomnienie złowrogich skutków pandemii oraz apel do młodych: „Możecie nie dopuścić do ponownego zamknięcia szkół. Możecie zadbać o to (…), aby bezpiecznie wyjeżdżać na obozy czy wycieczki. Odpowiedzią są szczepienia. Porozmawiajcie z rodzicami i opiekunami. Wyjaśnijcie, że nie chcecie pozwolić na kolejną izolację, że chcecie normalnie dojrzewać”. Czy prezes Andrzej Matyja powinien trafiać do głów i serc rodziców za pomocą ich dzieci? Dyskusyjne, bo jednak namawianie młodych przez dorosły autorytet, aby młodzi wyjaśnili własnym rodzicom, że ci są… że nie rozumieją, na czym polega dobro ich dzieci, nie jest w Polsce powszechnie przyjęte. Rzecz jasna, w chwili kryzysu obowiązuje zasada, że wszystkie ręce na pokład. Wystarczyłby jednak list profesora do rodziców – zresztą już napisany, jako wsparcie.
Pozostało
85%
treści
Reklama