Jakie to szczęście, że nowy marszałek Sejmu wprowadził zakaz sprzedaży alkoholu w sejmowych restauracjach! Dzięki temu pokazowi władzy możemy zająć się dyskusją na temat wolnej woli, predestynacji, pokusy i siły moralnej. „Wiara musi działać 24 godziny na dobę, inaczej zginiemy” – pisał założyciel Anonimowych Alkoholików (właściwie to napisał „Bóg”, ale redaktorzy podmienili mu go na „wiarę”, by nie zniechęcać osób niedowierzających). Myśl, że o sprawach kraju, którego obywatele zagrożeni są przez agentów Federacji Rosyjskiej, decydują ludzie niemogący oprzeć się pokusie upicia, faktycznie może mrozić.

Marszałek Sejmu walczy z uzależnieniem

Nie wiem, jak nowy marszałek poradzi sobie z innym uzależnieniem niszczącym serca i umysły klasy politycznej – od ciągłego szturchania zwierząt kijem. Gdyby dosłownie traktowano w ten sposób zwierzęta, rzecz byłaby przykra, ale część naszych polityków szturcha metaforycznie – słowem i wpisem. Za zwierzęta robią przeciwnicy polityczni. I zanim wszyscy pokiwamy głową, że to bardzo brzydko, na chwilę wstrzymajmy ten moralnie uzasadniony odruch. Może się okazać, że w nieformalnym stowarzyszeniu kija znajdują się nasi polityczni ulubieńcy.

Chociażby taka scenka. Agentura wysadziła szynę, mogło zginąć stu albo więcej pasażerów, a w parlamencie posłowie PiS krzyczą na Czarzastego „precz z komuną”. Robią to ci sami ludzie, którzy popierali kandydaturę Elżbiety Witek, marszałkini bezceremonialnie stronniczej. Ci sami, którzy wspierali podłą jak kopyto Belzebuba Telewizję Publiczną. Panowie, panie, trochę wstydu (ale gadaj tu z uzależnionym).

Polityka szturchania kijem

W tym samym czasie minister spraw zagranicznych robi dym i atakuje w Sejmie polskiego prezydenta. Nie byłoby co łamać rąk, gdyby nie hejterski ton części wystąpienia Radosława Sikorskiego. Apelował on, aby w momencie ataku z zewnątrz na polskie państwo wreszcie zdecydować, kto jest naszym wrogiem. W teorii chodziło mu o to, że nie jest nim Bruksela, lecz Moskwa. W praktyce wyszło, że po stronie ruskich jest prezydent RP (oraz Węgry i Grzegorz Braun; nawiasem mówiąc, master uzależnionych od kija). No i mamy wroga, ten dostaje piany i tak dalej. Perpetuum mobile.

Jeszcze nie tak dawno słyszeliśmy od premiera Tuska, że w momencie zagrożenia polska klasa polityczna ma być jak „jedna pięść”. Życie dopowiada resztę: ta pięść będzie skierowana w polskich przeciwników politycznych. Czy doczekamy się kiedyś, że politycy siedzieć sobie będą w kręgu i padnie np. „Cześć, nazywam się Donald, nie szturcham już kijem od 25 dni” (oklaski)? ©Ⓟ