"W sytuacji gdy na podstawie orzeczenia TSUE ustalono, iż organ sądowy ostatniej instancji nie spełnia wymogów dotyczących niezawisłości, bezstronności i uprzedniego ustanowienia na mocy ustawy w rozumieniu tego postanowienia, wydane przez taki organ orzeczenie, na mocy którego dana sprawa zostaje przekazana sądowi niższej instancji do ponownego rozpoznania, należy uznać za niebyłe" - czytamy w wyroku w sprawie C - 225/22 wydanym przez TSUE 4 września 2025 r. W praktyce luksemburski Trybunał otworzył przez sądami powszechnymi możliwość kwestionowania legalności wyroków Sądu Najwyższego.
O to jak należy interpretować to orzeczenie zapytaliśmy ekspertów. Okazuje się bowiem, że jego skutki mogą być dalekosiężne. Sądy niższego szczebla zyskają prawo do samodzielnego badania prawidłowości powołania sędziów SN, a zwykli obywatele stracą pewność co do tego, czy wydane w ich sprawie orzeczenie w trybie kasacyjnym będzie respektowane przez sąd.
Minister sprawiedliwości wyjaśnia jak interpretować wyrok TSUE
Do wyroku luksemburskiego Trybunału na platformie X odniósł się również minister sprawiedliwości. Waldemar Żurek w krótkim filmiku wyjaśnił, jak jego zdaniem należy interpretować dzisiejsze orzeczenie. Jego zdaniem wyrok TSUE potwierdza to, o czym od dawna mówi resort sprawiedliwości.
- Ten wyrok jest niezwykle ważny dla każdego z nas. W siedzibie SN nadal zasiadają osoby, które nie mają statusu sądu, a my musimy wypłacać za nie odszkodowania. To musi się skończyć. Zasada pierwszeństwa prawa UE, jak mówi fragment tego wyroku oraz wiążące skutki orzeczeń Trybunału wymagają, aby zarówno uregulowania krajowe, jak i orzecznictwo polskiego Trybunału Konstytucyjnego nie uniemożliwiały takiej weryfikacji. Co to oznacza? Polski sędzia ma obowiązek weryfikować, czy w Sądzie Najwyższym zasiada ktoś, kto jest sądem, czy nie jest sądem - powiedział minister sprawiedliwości Waldemar Żurek.
- Co więcej, jeśli sąd krajowy ustali, że orzeczenie o przekazaniu sprawy do ponownego rozpoznania zostało wydane przez skład orzekający, który nie spełnia wymogów prawa Unii, orzeczenie to trzeba będzie uznać za niebyłe. Musimy w końcu zrobić z tym porządek. Ci którzy ubierają togi, mimo że nie są sądem i Polska płaci za nich odszkodowania będą musieli za to zapłacić z własnej kieszeni - zapowiedział szef resortu sprawiedliwości.
Co czeka sądy po wyroku TSUE?
- Wyrok TSUE porządkuje wątpliwości czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN jest sądem. TSUE jasno stwierdził, że nie jest sądem i nie może wydać wyroków. Każdy sąd ma zatem obowiązek pominąć orzeczenie wydane przez członków tej izby. Problem jest jednak daleko szerszy. Chodzi o to, że część osób, które dawniej zasiadało w tej izbie, przeszło następnie do innych izb SN i w ten sposób je „zainfekowało”. Czy wyroki wydane przez takie osoby są ważne? TSUE nie odpowiada na to pytanie wprost. Według mnie i wielu innych prawników należałoby wyciągnąć wnioski na zasadzie analogi i nie uznawać również tych orzeczeń – mówi Jacek Tylewicz, sędzia w stanie spoczynku i rzecznik Stowarzyszenia Sędziów „Themis”.
Niektórzy prawnicy odnoszą się nie tyle do skutków orzeczenia TSUE, ile do jego kompetencji w zakresie wypowiadania się na temat polskiego ustroju sądowego. Ich zdaniem wydając wyrok w sprawie C - 225/22 unijni sędziowie wyszli poza ramy obowiązującego ich prawa, a Polska nie ma obowiązku respektowania ich orzeczenia.
- W materii dotyczącej sądownictwa i materii sądów TSUE nie ma prawa się wypowiadać z uwagi chociażby na treść tzw. protokołu brytyjskiego. Nie jest to wyłącznie mój pogląd, ale również Trybunału Konstytucyjnego, który od 20 lat konsekwentnie stwierdzał, że Konstytucja RP jest nadrzędna wobec prawa unijnego. TSUE od lat próbuje przejąć rolę swego rodzaju ponadnarodowego sądu konstytucyjnego, co jest niedopuszczalne i co było również krytykowane np. przez sąd konstytucyjny niemiecki – mówi dr Bartosz Lewandowski, adwokat związany ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości.
Zapytaliśmy naszego rozmówcę o to, czy po wyroku TSUE polski wymiar sprawiedliwości czeka jeszcze większy chaos.
- TSUE wypowiedział się wyłącznie w sprawach dotyczących konieczności zastosowania prawa unijnego. To orzeczenie dotyczyło konkretnej sprawy z zakresu prawa cywilnego. Należy jednak pamiętać, że w sprawach karnych oraz np. w sprawach dotyczących wyborów prawo unijne nie znajduje zastosowania. Nawet gdyby przyjąć, że TSUE miał prawo się wypowiedzieć w tej materii (a według mnie nie miał), to stwierdzenie, że wszystkie sądy muszą pomijać orzeczenia SN jest nieprawdziwe - przekonuje dr Lewandowski.
Obywatele bez prawa do skargi kasacyjnej?
Zapytany o to samo sędzia Tylewicz nie kryje pesymizmu. Prognozuje pogłębienie się chaosu w wymiarze sprawiedliwości.
- Zwykły obywatel nie będzie wiedział, czy jego sprawa trafi do sądu, czy jedynie do izby, która udaje, że jest sądem. Co więcej skargi kasacyjne rozpoznane przez IKNiSP SN powinny zostać pominięte przez sądy powszechne. W ten sposób poniekąd obywatel straci prawo do skargi kasacyjnej - stwierdza Jacek Tylewicz.
Doktor habilitowany Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa, że TSUE nie nakazał sądom za każdym razem uznawać orzeczeń IKNiSP SN za niebyłe, a jedynie stworzył im taką możliwość. Zdaniem naszego rozmówcy sądy powinny korzystać z niej jedynie wówczas, gdy poweźmie podejrzenie co do nieprawidłowego obsadzenia składu przez osobę, która de facto nie jest sędzia oraz tylko wówczas, gdy będzie tego wymagało prawo unijne.
-Wychodząc poza skutki w tym konkretnym postępowaniu w sprawie skargi nadzwyczajnej, może się wydarzyć, że obywatel de facto straci prawo do skutecznego środka zaskarżenia czy to kasacji lub skargi kasacyjnej. Jeśli bowiem jakiś skład sędziowski uzna, że w rozpoznawanej przezeń sprawie orzekał nieprawidłowo obsadzony skład SN, wówczas sąd powszechny będzie mógł powołać się na orzeczenie TSUE z 4 września 2025 r. (sprawa C-225/22) i uznać, że jest nie tylko kompetentny, ale zobowiązany uznać orzeczenie SN za niebyłe, wskazując przy tym, że tego wymaga realizacja prawa unijnego. Ale czy w tych okolicznościach podjęte orzeczenie nie będzie kwestionowane jako nie mające umocowania w prawie polskim, a oparte na interpretacji TSUE i jako takie obarczone wadą prawną, która wymaga usunięcia? Także ten wariant postępowania uważam za prawdopodobny - zastanawia się dr hab. Zaleśny.
Czy wyrok TSUE wpłynie na ważność wyborów prezydenckich?
Przypomnijmy, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego wydała uchwałę stwierdzającą ważność wyborów prezydenckich. To na jej podstawie marszałek Sejmu Szymon Hołownia zdecydował o zwołaniu Zgromadzenia Narodowego na 6 sierpnia br., w trakcie którego zaprzysiężono prezydenta Karola Nawrockiego. Zapytaliśmy prawników, czy wyrok TSUE podważający legalność IKNiSP SN ma jakikolwiek wpływ na procedurę stwierdzenia ważności wyborów prezydenckich.
- Wyrok TSUE nie znajduje żadnego zastosowania do kwestii ważności wyborów prezydenckich. Uchwała IKNiSP SN w sprawie ważności wyboru Karola Nawrockiego na urząd Prezydenta RP została wydana w innym trybie niż tzw. tryb nadzwyczajny, którego dotyczy omawiany wyrok TSUE. Prawo polskie wyraźnie stanowi, że uchwały SN w sprawie stwierdzenia ważności wyborów są niezaskarżalne i niewzruszalne – mówi dr hab. Jacek Zaleśny.
- Nie przysługuje od nich jakikolwiek środek odwołania. Ani w polskim prawie, ani w prawie UE czy prawie międzynarodowym nie ma jakiegokolwiek podmiotu, który byłby kompetentny tę uchwałę wzruszyć, uchylić. Nie ma ani w prawie materialnym, ani w prawie procesowym jakiejkolwiek możliwości, aby ta uchwała Sądu Najwyższego podlegała wzruszeniu czy, aby w inny sposób mogło dojść do uchylenia jej skutków. Analogiczne regulacje dotyczą stwierdzania przez SN ważności jakichkolwiek innych wyborów albo referendum. Są to czynności niezaskarżalne i niewzruszalne - dodaje Jacek Zaleśny.
Inny pogląd na tę sprawę ma Jacek Tylewicz. Według niego pytanie o to, czy jeśli TSUE stwierdził, że IKNiSP SN nie jest sądem, to czy mogła w ogóle wydać uchwałę stwierdzającą ważność wyboru Karola Nawrockiego na prezydenta?
-Logika podpowiada, że nie mogła. To są jednak kwestie, które zależą od polityków, a ci najwidoczniej zdecydowali się na uznanie uchwały „nieistniejącej” izby SN - mówi sędzia Tylewicz.