Skłoniły nas do tego badania, z których wynika, że na prowincji systematycznie spada liczba aptek. W prawie 300 gminach nie ma żadnej takiej placówki. W związku z tym uznaliśmy, że trzeba coś z tym zrobić i przyjrzeć się procesom, które spowodowały ten spadek. Bez wątpienia ma to związek z restrykcyjnymi regulacjami, tj. uchwaloną w 2017 r. Apteką dla aptekarza (AdA) oraz jej kontynuacją, czyli uchwaloną w 2023 r. ustawą AdA 2.0.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze decyzja tzw. Trybunału Konstytucyjnego, który jasno określił, że AdA 2.0, zgłoszona jako poprawka do ustawy o ubezpieczeniach kredytów eksportowych, była wrzutką, która jest niekonstytucyjna. AdA 2.0 pozbawia przedsiębiorców prawa do swobodnego dysponowania własnym majątkiem i zdecydowanie obniża jego wartość. To wymaga działań ze strony parlamentu.
Zespół parlamentarny nie jest ciałem, które tworzy prawo, traktujemy jego pracę jako głos w debacie. Będziemy jednak chcieli, żeby na posiedzeniach naszego zespołu byli obecni zarówno przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, jak i Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego (GIF). W ramach takiej debaty możemy zasugerować zmiany w prawie. To właśnie GIF na polecenie ministra zdrowia pracuje nad nowelizacją ustawy – prawo farmaceutyczne. A to tam powinno się określić zasady działania rynku aptecznego i ograniczyć szkodliwe zapisy AdA 2.0. Oczywiście zespół może też zaproponować własne rozwiązania ustawowe jako element projektu poselskiego.
Nie wykluczam takiej opcji. Nasz zespół dopiero zaczyna pracę – póki co wybraliśmy prezydium i szykujemy się do pierwszego merytorycznego posiedzenia. Zobaczymy, jakie nastawienie będą mieli posłowie. Jestem przekonany, że Prawo i Sprawiedliwość zawsze będzie broniło tych rozwiązań, które samo wprowadziło. To właśnie to ugrupowanie i jego posłowie forsowali takie rozwiązania. Przypomnę – AdA 2.0 nie pozwala aptekarzowi posiadać więcej niż cztery placówki. To absurdalny hamulec dla rozwoju biznesu.
Nie chcę jednak niczego przesądzać – nie wiem, jakie będzie stanowisko całego zespołu. Naszym celem jest to, by apteka była dla pacjenta, a nie dla aptekarza. Trzeba też przeanalizować rozwiązania stosowane w innych krajach europejskich.
Pytanie, czy NRA reprezentuje interesy całego środowiska. Z tego co słyszę – wcale nie. NRA w ogóle nie bierze pod uwagę opinii aptekarzy, którzy również należą do tej organizacji, ale są w mniejszości. Podczas debaty, która odbyła się z inicjatywy Pracodawców RP, właściciele aptek zdecydowanie sprzeciwiali się wprowadzonym ograniczeniom. Dlatego dziwi mnie zagorzały sprzeciw NRA wobec jakichkolwiek zmian w ustawie AdA.
Zgodnie z ustawą hurtownie nie mogą prowadzić aptek. Mają natomiast instrumenty, które pozwalają im uzależnić od siebie aptekę. Hurtownia może doprowadzić do tego, że apteka zaopatruje się wyłącznie lub w większości w niej. Służy temu choćby tzw. kredyt kupiecki czy umowy partnerskie oraz inne narzędzia „dobrowolnego” zacieśniania współpracy. Oczywiście nadzór nad apteką nie odbywa się w oficjalny sposób, bo hurtownia nie może mieć własnej apteki. Umowy partnerskie przewidują jednak na tyle bliską współpracę, że de facto to właśnie hurtownia decyduje o tym, jak działa apteka. Żadne przepisy nie regulują tej praktyki.
Nie, nie zabronić. Chodzi po prostu o niedopuszczenie do monopolizacji tego rynku. Równie mocno jak przed monopolem sieci, musimy się bronić przed zbyt dużymi wpływami hurtowni. W Europie stosuje się różne metody, które to umożliwiają. Przykładowo, we Włoszech jedna firma nie może kontrolować więcej niż 15 proc. aptek w danym regionie. U nas też funkcjonują ograniczenia demograficzne i geograficzne, ale różnego rodzaju franczyzy i partnerstwa z hurtowniami wymykają się prawu i kontroli państwa.
Przeciwdziałaniu monopolizacji nie służy AdA 2.0, która blokuje jedynie rozwój polskich sieci, bo te zagraniczne stanowią zaledwie kilkanaście procent rynku. Musimy wspierać polskie sieci. Przede wszystkim trzeba się też zastanowić, jakie procedury uruchomić, żeby powstawały apteki tam, gdzie ich nie ma.
Pomysłów jest wiele. Jedna z propozycji zakłada uzależnienie decyzji o przyznaniu nowych koncesji od deklaracji otwarcia placówki tam, gdzie jej dziś nie ma. Przykładowo, sieć dostaje koncesję na pięć nowych aptek, z czego jedna musi powstać na słabo zaludnionych terenach wiejskich. Wiemy doskonale, że bardzo trudno utrzymać tam aptekę, bo nie opłaca się to biznesowo. Jeśli więc damy dużej sieci możliwość otwarcia nowych aptek, to część zysków z nich będzie mogła pójść na dofinansowanie funkcjonowania takiej wiejskiej apteki. Jeśli państwo nie wykona tego ruchu, to nikt nie będzie chciał otwierać aptek na wsi, a ludzie będą zmuszeni do przemierzania długich dystansów po leki. Trzeba też zadbać o to, aby apteki w większym zakresie oferowały usługi farmaceutyczne takie jak badanie ciśnienia, szczepienia, wystawianie recept. To może odciążyć przychodnie.
Oczywiście w krajach europejskich stosuje się różne rozwiązania tego problemu, bo przecież nie tylko w Polsce na terenach mniej zaludnionych nie ma aptek. Inny pomysł to powiązanie funkcjonowania placówek POZ (podstawowej opieki zdrowotnej) z aptekami.
Nie zapominajmy przy tym, że społeczeństwo polskie się starzeje – liczba emerytów i rencistów będzie z roku na rok rosnąć. Nie każdy z nich będzie miał możliwość pojechania po leki do miasta.
O tym niech zadecyduje rynek. Jeżeli będzie więcej aptek, to będzie również większa konkurencja.
Sieci mają to do siebie, że mają możliwość negocjowania z producentami dużo lepszych stawek na leki. Im większa konkurencja na rynku aptecznym, tym niższe ceny dla pacjentów. Mała sieć, licząca cztery placówki, nie jest w stanie uzyskać takich rabatów, jakie uzyska sieć, która ma 200 aptek.
Powstawanie nowych aptek może doprowadzić do zmniejszenia cen leków. Pytanie jest takie: co NRA zrobiła, żeby apteki nie znikały właśnie z tych słabo zaludnionych miejsc? Otóż nie zrobiła nic. Nie zaproponowała żadnego rozwiązania. Twardo stoi zaś na stanowisku, że będzie bronić AdA 2.0, która jest ustawą niekonstytucyjną. Jeżeli się wspiera działania niekonstytucyjne oraz takie, które pozbawiają tych mniejszych przedsiębiorców możliwości sprzedaży swojego biznesu albo zwiększenia swojej pozycji na rynku, to uważam, że jest to niewłaściwe.
Co to za samorząd, który twierdzi, że jedni jego członkowie są lepsi od drugich? NRA mówi, że sieci zamieniają farmaceutów w sprzedawców. To przecież podważanie zaufania do wykonawcy zawodu zaufania publicznego. Skąd wniosek, że farmaceuta zatrudniony w sieci będzie się inaczej zachowywał niż farmaceuta pracujący na własny rachunek? Każdy z nich składał ślubowanie, obu obowiązuje kodeks etyczny. Podważanie zaufania do farmaceutów, którzy pracują w większych sieciach i wskazywanie, że farmaceuta w małej aptece jest bardziej otwarty na pomoc pacjentowi, to złe podejście. Absolutnie złe. ©℗