Niejasne klauzule będą utrudniać dostawcom internetu blokowanie treści dla dorosłych – twierdzi Urząd Komunikacji Elektronicznej. Z kolei organ ochrony danych osobowych dostrzega ryzyko zbierania wrażliwych informacji o abonentach.

Pojawiają się pierwsze opinie w ramach konsultacji projektu ustawy o ochronie małoletnich przed dostępem do treści nieodpowiednich w internecie (nr UD451). Doktor inżynier Jacek Oko, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, oraz Jan Nowak, prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych, nie pozostawiają na regulacji suchej nitki. Krytykują przede wszystkim to, że przedsiębiorcy telekomunikacyjni będą obciążeni niejasnymi obowiązkami, za których nieprzestrzeganie przewidziano surowe kary.
Przypomnijmy: dostawcy internetu mają oferować abonentom bezpłatny, skuteczny i prosty w obsłudze mechanizm blokowania dostępu do treści pornograficznych w sieci. Mają go też promować wśród klientów. Ze swoich działań będą rozliczani przez ministra ds. cyfryzacji, przy ewentualnym wsparciu UKE. Za naruszenie przepisów ma grozić kara do 3 proc. przychodu i do 300 proc. miesięcznego wynagrodzenia dla osoby zarządzającej. Dostęp do porno mają też blokować miejsca udostępniające publiczną sieć wi-fi (też pod rygorem kary do 3 proc. przychodu).

Potrzeba konkretów

Prezes UKE wskazuje, że projektodawca nakazuje firmom wprowadzić narzędzie do blokowania „treści pornograficznych”, ale nie precyzuje, czym one tak naprawdę są (a brak jednoznacznej definicji w polskim prawie przyznaje w uzasadnieniu). Podobnie niedookreślone są obowiązki zakładające, że usługa blokowania treści ma być „skuteczna i łatwa dla abonenta”, a także „domyślnie skonfigurowana”. Zdaniem szefa UKE te klauzule generalne mogą budzić istotne wątpliwości co do ich znaczenia i rodzić potencjalne problemy w stosowaniu przepisów. Zarówno przez firmy, jak i UKE, który nie czuje się zresztą kompetentny do oceny, jakie treści należy kwalifikować jako porno.

Prawnicy przyznają rację prezesowi UKE

- Zastosowane nieostre pojęcia powodują, że ustawa może być szkodliwa dla przedsiębiorców i samych użytkowników, bo przepisy nie będą spełniać zamierzonych celów - komentuje dr Michał Nowakowski, counsel w kancelarii Rymarz Zdort Maruta.
Ekspert dostrzega, że samodzielnie określenie, czym są treści pornograficzne, jest bardzo trudne. Toczą się niekończące debaty o to, czy np. erotyczne materiały kreskówkowe są pornografią (albo i nawet treściami pedofilskimi), a może wręcz przeciwnie - w ogóle nie mają charakteru pornograficznego.
- Skoro dostawcy internetu mają być rozliczani ze skuteczności blokowania szeroko pojętych treści dla dorosłych, to nie mogą sami zgadywać, gdzie leży granica między erotyką a pornografią - podkreśla dr Nowakowski.
Wtóruje mu Witold Chomiczewski, radca prawny i wspólnik w kancelarii Lubasz i Wspólnicy. Według niego to projektodawca powinien podjąć się wyzwania i określić, jakie treści faktycznie mają blokować dostawcy internetu. Wszak wprowadza on nie tylko obowiązek, ale i kary za jego nienależyte przestrzeganie.
- W przeciwnym razie firmy będą zobowiązane do nadawania treści niedookreślonym pojęciom, np. treści pornograficznej, która może być różnie rozumiana, i będą ponosiły ryzyko odmiennych ocen organów w trakcie kontroli - mówi mec. Chomiczewski.
Podobnie jest zresztą z nałożeniem obowiązku, aby usługa oferowana abonentom była „skuteczna i łatwa w użyciu”. Zdaniem mec. Chomiczewskiego projektodawca powinien wejść w dialog z firmami, które mają odpowiednie rozeznanie w zakresie możliwości technicznych oraz ich ograniczeń, i wspólnie z nimi wypracować konkretne wymogi do wskazania w przepisach.
- Tym bardziej że nałożenie obowiązku dostarczenia skutecznego narzędzia przez dostawców internetu rodzi ryzyko, że nieskuteczność działań może być potencjalną podstawą do budowania roszczeń przez abonentów - zauważa prawnik.

Problematyczna weryfikacja

Zarówno UKE, jak i UODO zwracają też uwagę na obowiązek blokowania treści pornograficznych przez np. kawiarnie czy centra handlowe. Materiały mogą być odblokowane pełnoletnim użytkownikom, których wiek został zweryfikowany. Urzędnicy alarmują, że nie zostało dookreślone, w jaki sposób taka weryfikacja miałaby się odbywać. A także, czy będzie obejmowała przetwarzanie danych osobowych internautów. Bo jeśli tak, to - zdaniem UODO - istnieje ryzyko, że zbierane będą dane szczególnej kategorii.
Witold Chomiczewski przypomina wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 1 sierpnia 2022 r. (C-184/20). TSUE stwierdził wówczas, że z danymi szczególnej kategorii mamy do czynienia także wtedy, gdy na podstawie zebranych informacji możemy te dane pośrednio wyinterpretować.
- Przekładając to na opisywaną sprawę, jeżeli dostawcy internetu będą zbierali informacje na temat tego, jakie ktoś chce treści zablokować, a jakie nie, to mogą pośrednio przetwarzać informacje np. na temat orientacji seksualnej, co stanowi daną szczególnej kategorii - wyjaśnia mec. Chomiczewski. Jego zdaniem projektodawca powinien co najmniej określić, jakie konkretnie informacje można przetwarzać do osiągnięcia celu skutecznej weryfikacji wieku i jak długo je można przechowywać.
Kwestia zbieranych przez firmy danych jest tym bardziej istotna, że projekt zakłada możliwość przeprowadzania kontroli w zakresie przestrzegania ustawy przez ministra ds. cyfryzacji. Prezes UODO podkreśla, że wymaga wyjaśnienia, czy w ramach kontroli minister będzie uprawniony do przetwarzania danych osobowych abonentów, np. w związku z wyświetlaniem im niechcianych treści.©℗
ikona lupy />
Na smartfonie i bez kontroli rodzicielskiej / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach