Producenci leków sprzedawanych bez recepty są przeciwni zaostrzaniu przepisów. To reakcja na informacje DGP o tym, że Ministerstwo Zdrowia jest otwarte na debatę w sprawie ograniczenia sprzedaży niektórych leków w sklepach, kioskach czy na stacjach benzynowych. To reakcja na nadużywanie ich przez Polaków.

Ewa Jankowska, prezes PASMI – Polskiego Związku Producentów Leków Bez Recepty, krytycznie ocenia ten pomysł. Jej zdaniem nadzór nad obrotem pozaaptecznym jest obecnie adekwatny do wielkości tego rynku (ok. 6 proc. całej sprzedaży). Co więcej, po planowanym wzmocnieniu struktur inspekcji farmaceutycznej stanie się on jeszcze efektywniejszy. Resort zdrowia podaje jednak, że w ciągu ostatnich pięciu latach inspekcja była w stanie skontrolować zaledwie 0,2 proc. wszystkich placówek obrotu pozaaptecznego.
Przedstawicielka producentów przypomina, że do sprzedaży pozaaptecznej są dopuszczone tylko określone substancje z grupy leków przeciwzapalnych. I to w dawkach najmniejszych, jakie są dopuszczone bez recepty, a także w opakowaniach na trzy do pięciu dni terapii.
– Taki wymóg już ogranicza asortyment w grupie tych leków – twierdzi Jankowska. I dodaje, że każda zmiana w tym zakresie przyczyni się do ograniczenia dostępności leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych dla pacjentów, którzy nie mają w pobliżu apteki.