Prawo spółdzielcze nie daje jasnej odpowiedzi, na jakich zasadach przeprowadzać wybory w spółdzielniach mieszkaniowych, gdy sąd unieważni część postanowień statutowych.

Z problemem niebawem zmierzy się jedna z największych spółdzielni mieszkaniowych w Polsce – warszawskie „Bródno” (mieszka w niej ok. 70 tys. osób). W podobnej sytuacji może być kilka innych kooperatyw.
Sytuacja wygląda bowiem tak, że kluczowy przepis dotyczący przeprowadzania wyborów do rady nadzorczej sąd uznał za niezgodny z prawem. A zarazem spółdzielcy nie zgodzili się na zmianę statutu.
Eksperci różnią się co do tego, czy w takiej sytuacji istotniejsze są obowiązujący statut i wola spółdzielców, czy wyrok sądu.

Walka o władzę

Sprawa to pokłosie wyroku Sądu Apelacyjnego z 5 marca 2021 r. (sygn. akt VI ACa 107/20; pisaliśmy o tym: DGP z 17 marca 2021 r., „Każdy członek spółdzielni może kandydować do rady nadzorczej”). SA uznał w tym rozstrzygnięciu, że niedozwolone jest ograniczanie prawa spółdzielcy do startu w wyborach do rady nadzorczej przez wymóg uzyskania rekomendacji jakiegokolwiek innego organu niż walne zgromadzenie.
Rozstrzygnięcie dotyczyło jednego z najgłośniejszych sporów spółdzielczych w Polsce. Jak informowaliśmy w DGP, niezadowoleni z poczynań władz mieszkańcy postanowili przejąć kontrolę nad radami osiedla, czyli formalnie najmniej istotnymi organami spółdzielni. W praktyce jednak najważniejszymi. To bowiem rady osiedla w 2019 r. zatwierdzały kandydatów do rady nadzorczej spółdzielni (statut przewiduje, że walne z każdego z czterech osiedli wybiera siedmiu członków rady nadzorczej spośród maksymalnie 10 kandydatów – selekcji kandydatów dokonują właściwe rady osiedli). A to rada nadzorcza decyduje o tym, kto będzie w zarządzie. Mówiąc najprościej: aby przejąć władzę w spółdzielni, trzeba najpierw mieć większość w osiedlach. „Władze spółdzielni spodziewały się złego dla siebie obrotu sprawy, więc w połowie 2018 r. na walnym zgromadzeniu, na które od lat przychodzili niemal wyłącznie poplecznicy rządzących, przeforsowały zmianę statutu wydłużającą kadencję rad osiedli z czterech lat do pięciu. Tym samym zagwarantowały sobie, że ponownie uda się mieć większość w radzie nadzorczej. Tak też się później stało” – wskazaliśmy w DGP.
Jeden z niezadowolonych spółdzielców zakwestionował postanowienia statutu. I ostatecznie sąd apelacyjny uznał, że nie może być tak, że możliwość kandydowania do rady nadzorczej jest uzależniona od uzyskania zgody rady osiedla.
Sąd powołał się na art. 35 par. 2 ustawy – Prawo spółdzielcze (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 275 ze zm.). Przepis ten określa, że wybory do organów spółdzielni, takich jak rada nadzorcza, są dokonywane w głosowaniu tajnym spośród nieograniczonej liczby kandydatów. Wyboru zaś zgodnie z art. 45 par. 1 ustawy dokonuje walne zgromadzenie. „Zapis statutu, który przewiduje, że organ nieprzewidziany w ustawie dokonuje przesiewu kandydatów, narusza art. 35 par. 2 prawa spółdzielczego. Dlatego należy stwierdzić nieważność tego zapisu statutu” – wskazano w uzasadnieniu wyroku.

Dwie drogi

Statut jednak do dziś nie został zmieniony. Odbyło się nawet głosowanie walnego zgromadzenia przeprowadzone na piśmie m.in. nad tą kwestią, ale mieszkańcy nie poparli zmian. W międzyczasie zmienił się bowiem rozkład sił w spółdzielni – rady osiedli zostały w większości „przejęte” przez przeciwników obecnych władz spółdzielni, a większość mieszkańców sprzyja osobom w radach osiedli, a nie prezesowi. W efekcie te postanowienia, które dawniej służyły do utrwalenia władzy, dziś mogłyby sprzyjać pozbyciu się osób, z których większość członków spółdzielni jest niezadowolona.
Jako że zbliżają się kolejne wybory do rady nadzorczej, powstał kłopot: na jakich zasadach należy je przeprowadzić? Możliwości są dwie. Jedna – zgodnie ze statutem. Ten wariant ma tę słabą stronę, że sąd postanowienie dotyczące wyborów uznał za niezgodne z prawem. Druga opcja to wybory, do których będzie mógł się zgłosić każdy – tak bowiem należy odczytywać rozstrzygnięcie sądu. Ale tu kłopotliwe jest to, że taką propozycję spółdzielcy dopiero co odrzucili w głosowaniu, a kluczowym dokumentem w każdej spółdzielni jest obowiązujący statut.

Uniknąć luki

Eksperci nie są jednomyślni w ocenie, jak należy postępować w takich przypadkach.
Adwokat Andrzej Ceglarski przypomina, że ewentualne niezgodności z prawem statutu spółdzielni już po jego rejestracji mogą być zniesione tylko poprzez zaskarżenie ich do sądu przez osoby do tego uprawnione, a więc poprzez powództwo o uchylenie uchwały, stwierdzenie jej niezgodności z prawem lub ustalenie nieistnienia uchwały przyjmującej statut.
– Jeśli sąd w takim trybie prawomocnie stwierdzi np. nieważność konkretnych zapisów statutowych – bez względu na to, jakiej materii by nie dotyczyły – zapisy te bezwzględnie nie obowiązują, tzn. że nie można na ich podstawie podejmować ważnych uchwał, np. uchwał wyborczych – zauważa mec. Ceglarski.
Podobnie twierdzi Grzegorz Jakubiec, prezes spółdzielni mieszkaniowej „Służew nad Dolinką”. Jego zdaniem nie można ograniczać praw wyborczych członków spółdzielni poprzez rekomendacje i należy przeprowadzać wybory spośród nieograniczonej liczby kandydatów – członków spółdzielni. Jakubiec uważa, że sąd miał rację – rady osiedla mogą opiniować kandydatów, ale to nie przeszkadza, by członek spółdzielni mógł kandydować niezależnie, nie mając takiej rekomendacji.
– Sąd zapis statutu unieważnił. Jeżeli wyrok jest prawomocny, to tego zapisu w statucie nie ma. Nie ma żadnego znaczenia to, że jeszcze nie został w statucie zmieniony. Należy przeprowadzić wybory do rady nadzorczej zgodnie ze wskazaniem sądu – zaznacza prezes spółdzielni.
Innego zdania jest dr Piotr Pałka, radca prawny i wspólnik w kancelarii Derc Pałka. Uważa on bowiem, że do czasu ewentualnej zmiany statutu można rozważyć przeprowadzenie wyborów do rady nadzorczej zgodnie z obowiązującym statutem.
– Nie możemy zapominać, że zmiany w statucie dokonywane przez sąd rejestrowy mają charakter konstytutywny. Nie zapadło też jeszcze żadne orzeczenie Sądu Najwyższego w tej sprawie ani nie znamy uzasadnienia prawnego takiego orzeczenia – podkreśla mec. Pałka.
I dodaje, że w przeciwnym razie doszłoby do luki prawnej – zasady przeprowadzania wyborów nie byłyby nigdzie uregulowane. Stołeczny sąd apelacyjny nie wskazał bowiem tego, w jaki sposób należy przeprowadzić wybór, a jedynie w jaki przeprowadzać nie należy.
Inna rzecz, że dr Pałka ma zastrzeżenia do samego uznania, iż udział rad osiedli w procedurze wyborczej jest niezgodny z prawem spółdzielczym. Prawnik zastanawia się – skoro sami członkowie wprowadzili takie, a nie inne zasady wyborów, to dlaczego takie zasady miałyby zostać wyeliminowane z obrotu prawnego? I sam odpowiada, że przecież w art. 5 par. 1 pkt 7 ustawy – Prawo spółdzielcze przesądzono, że statut spółdzielni powinien określać zasady i tryb wyboru oraz odwoływania członków organów spółdzielni.
– Zasada ta nie stoi moim zdaniem w sprzeczności z kolejną normą, w świetle której wybory do organów spółdzielni dokonywane są w głosowaniu tajnym spośród nieograniczonej liczby kandydatów. Przepis ten należy rozpatrywać właśnie w związku ze statutowym uregulowaniem wyborów. Zatwierdzenie kandydata przez organy statutowe potwierdza jedynie legitymację takiej osoby, a po drugie przecież każdy może wnioskować o taką akceptację – konkluduje dr Pałka. ©℗