Telekomy będą musiały przez rok przechowywać i udostępniać nie tylko billingi czy dane lokalizacyjne, lecz także numery IP, z których użytkownicy łączą się z internetem.

Po prawie dwóch latach rząd kończy prace nad projektem prawa komunikacji elektronicznej, które zastąpi obowiązującą dziś ustawę - Prawo telekomunikacyjne (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 576 ze zm.). W ubiegłym tygodniu prace nad najnowszą wersją rozpoczęła komisja prawnicza. W dokumencie znalazł się przepis, który zwiększa uprawnienia policji i służb takich jak CBA, ABW czy KAS do żądania od operatorów danych telekomunikacyjnych.
- Mimo jednoznacznego w tej kwestii orzecznictwa unijnego trybunału zamiast ograniczać retencję danych zgodnie ze wskazówkami zawartymi w wyrokach, nasz rząd planuje rozszerzyć jej zakres. Firmy telekomunikacyjne będą musiały nie tylko przechowywać przez rok billingi i dane lokalizacyjne, lecz także dane pozwalające na identyfikację użytkowników w internecie. Warto przy tym pamiętać, jak często polskie służby sięgają po te dane - mówi Piotr Dynowski, partner współkierujący praktyką prawa własności intelektualnej i TMT w kancelarii Bird & Bird.
W 2020 r. służby ogółem przetworzyły 1,5 mln danych. Bez jakiegokolwiek nadzoru, nie musząc w żaden sposób uzasadniać potrzeby dostępu do nich. Tymczasem, jak wielokrotnie orzekał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, obowiązek ogólnego przechowywania danych abonentów i udostępniania ich służbom jest niezgodny z unijnym prawem. W ostatnim wyroku z 5 kwietnia 2022 r. w sprawie C-140/20 stwierdzono to wprost. Polski rząd całkowicie ignoruje to orzecznictwo i nie tylko zamierza utrzymać obowiązek retencji, lecz także rozszerza go o dane umożliwiające identyfikację użytkowników w sieci.
„Takimi danymi mogą być np. numer portu komunikacyjnego oraz adres IP. Powyższe rozszerzenie gromadzonych danych stanowi istotne narzędzie wsparcia procesów wykrywania, identyfikacji oraz zwalczania zagrożeń pojawiających się w cyberprzestrzeni” - to jedyne wyjaśnienie, jakie znalazło się w uzasadnieniu projektu. Aby ułatwić pracę służbom, firmy telekomunikacyjne będą musiały udostępniać im dane w jednolitym formacie, który określi rozporządzenie.
Rynek reklamowy
Głównym celem nowej ustawy jest dostosowanie polskiego prawa dyrektywy 2018/1972 ustanawiającej Europejski Kodeks Łączności Elektronicznej (EKŁE), co powinniśmy zrobić już w grudniu 2020 r. Niektóre regulacje już uchwaliliśmy przy okazji jednej z ustaw antycovidowych. Pozwalają one m.in. zmieniać dostawcę internetu, nie tracąc ciągłości usługi, czy też wypowiedzieć umowę telekomunikacyjną przez telefon czy e-mail. To jednak tylko proteza, a kompleksową przebudowę ma wprowadzić dopiero prawo komunikacji elektronicznej.
Zmian jest wiele.
- O swego rodzaju rewolucji możemy mówić przy usługach komunikacji interpersonalnej niewykorzystującej numerów, czyli przykładowo poczcie elektronicznej, czatach czy platformach do wideokonferencji. Niewykluczone, że ich dostawcy będą musieli zbierać nowe zgody na wtórne wykorzystanie metadanych, tak jak to było ze zgodami na cookies przy wejściu w życie RODO. Dla przykładu - informacja o tym, że użytkownik pisze z określonego modelu smartfona, może być cenna przy targetowaniu reklamy. Dzisiaj jej wykorzystanie nie wymaga odrębnej zgody, nowe przepisy będą nakładać taki obowiązek. Usługodawcy będą więc musieli na nowo przeanalizować zebrane już zgody - tłumaczy Xawery Konarski, adwokat i starszy partner w kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy.
Rynek reklamy czekają także inne zmiany. W nowej ustawie ma zostać kompleksowo uregulowana kwestia spamu. Dzisiaj częściowo jest w prawie telekomunikacyjnym, częściowo w ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz.U. z 2020 r., poz. 344 ze zm.).
- Z jednej strony to pozytywna informacja dla rynku, bo skończy się istniejący dzisiaj dualizm prawny, z drugiej jednak będzie się on musiał liczyć z dużo wyższymi karami, które będzie mógł nakładać prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej - wskazuje Xawery Konarski.
Za spam z u.ś.u.d.e. grozi dziś grzywna 5 tys. zł, na podstawie nowych przepisów kara będzie mogła wynieść do 3 proc. rocznych przychodów firmy.
Więcej praw dla konsumentów
Nowe przepisy wzmacniają uprawnienia konsumentów. Wprowadzą m.in. obowiązek zwracania niewykorzystanych środków z kart prepaid. Operatorzy dotychczas nie robili tego, uznając, że na tym polega specyfika usługi przedpłaconej. W 2020 r. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, że przepadek środków po upływie okresu ważności karty oznacza naruszenie zbiorowych interesów konsumentów, i nałożył na Polkomtel karę ponad 20 mln zł. Teraz obowiązek zwracania pieniędzy będzie wynikał wprost z przepisów. Zagwarantują one możliwość otrzymania zwrotu pozostałych na koncie środków zarówno w przypadku zmiany dostawcy usług, jak i wygaśnięcia ważności konta prepaid. Użytkownik będzie miał sześć miesięcy na zażądanie pieniędzy. Po tym okresie zasilą one Fundusz Szerokopasmowy.
Nowością będzie też uregulowanie usług fakultatywnego obciążenia rachunku (direct billing). Pozwalają one płacić za aktywowane w sieci usługi poprzez doliczanie opłaty do rachunku telekomunikacyjnego (np. zamawianie filmu VOD przez SMS).
„Zdarza się, że informacja SMS o rozpoczęciu korzystania z usług direct billing oraz odpłatności za usługi jest wysyłana pod numer (kartę SIM), który jest zainstalowany w urządzeniu, które nie odczytuje wiadomości SMS. Skutkiem takiej sytuacji jest obciążenie użytkownika kosztami usługi bez jego wiedzy” - wskazano w uzasadnieniu projektu.
Nowe przepisy będą wymagały wyrażenia zgody (na „trwałym nośniku”) abonenta na direct billing. Zgoda ta może być wyrażona poprzez wskazanie miesięcznego limitu kwotowego. Telekomy będą musiały zaoferować co najmniej cztery takie progi - 0, 35, 70 i 100 zł. Jeśli klient wybierze limit 35 zł, to po zamówieniu dwóch filmów za 18 zł nie będzie już mógł w danym miesiącu zamówić trzeciego, chyba że podwyższy swój próg.
Projekt kładzie duży nacisk na poprawne informowanie klientów o warunkach umowy czy jakości świadczonych usług. Ponieważ kwestie techniczne są często zawiłe i zwyczajnie niezrozumiałe, to nowe prawo wymusi przekazywanie najważniejszych informacji w formie krótkiego podsumowania. Będzie ono zawierać m.in. dane operatora, opis usługi, jej cechy (w przypadku dostępu do internetu także jego szybkość) i opłaty.
Obowiązki informacyjne będą obciążać nie tylko tradycyjnych operatorów. Część z tych, które dzisiaj obciążają tylko firmy telekomunikacyjne, zostanie nałożona na podmioty świadczące usługi komunikacji interpersonalnej, w których nie ma tradycyjnych numerów, takich jak Skype, Messenger czy Zoom.
Jednym z atutów nowych przepisów ma być ujednolicenie prawa.
- Choć ustawa porządkuje wiele obszarów, co trzeba bez wątpienia uznać za plus, to wprowadza również pewien chaos pojęciowy. W EKŁE oraz przepisach innych państw mowa jest tylko o usługach komunikacji elektronicznej. Nasz projekt również wprowadza taką definicję, jednocześnie zachowując jednak odrębną definicję usług telekomunikacyjnych, którym EKŁE się nie posługuje. Skomplikuje to życie firmom działającym na rynkach wielu państw UE, bo utrudni identyfikowanie obowiązków regulacyjnych mających zastosowanie do przedsiębiorców komunikacji elektronicznej i przedsiębiorców telekomunikacyjnych, co jest naszą lokalną specyfiką. Lepszym rozwiązaniem byłoby powielenie przez polskie przepisy siatki pojęciowej z dyrektywy - zauważa Piotr Dynowski.
ikona lupy />
Naruszenie praw abonentów może być kosztowne / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Etap legislacyjny
Projekt na Komisji Prawniczej