Skoro przedsiębiorca przez lata zarabiał na hotelu, mógł odłożyć pieniądze, by ponieść koszty sądowe. Firma powinna być przygotowana na nieoczekiwane wydatki – uznał Sąd Okręgowy w Warszawie. Prawnicy podkreślają jednak, że pandemię i związane z nią straty trudno było przewidzieć

Część przedsiębiorców, których branże szczególnie ucierpiały na lockdownie wprowadzonym w związku z pandemią koronawirusa, zdecydowała się walczyć w sądzie o odszkodowania. Pisaliśmy o tym w DGP nr 67/2021 („Pozwy za Tarczę Finansową PFR 2.0”). Chodzi im o to, że w ramach tarcz finansowych Polskiego Funduszu Rozwoju nie przyznano im odpowiednich (lub żadnych) rekompensat, choć ponieśli realne straty z powodu zamknięcia poszczególnych branż. Problem jednak w tym, że dla wielu z nich opłaty sądowe (5 proc. wartości przedmiotu sporu) są przeszkodą nie do pokonania.
Warszawskiego sądu okręgowego taki argument jednak nie przekonał. DGP dotarł do uzasadnienia postanowienia, w którym przedsiębiorcy odmówiono zwolnienia z kosztów sądowych. W tej konkretnej sprawie nie pomogło nawet to, że – jak stwierdzono w wielu orzeczeniach – lockdown był wprowadzony niezgodnie z konstytucją (tak np. wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu, sygn. akt II SA/Op 219/20; postanowienie Sądu Rejonowego Katowice-Wschód, sygn. akt III W 306/21; wyrok Sądu Najwyższego, sygn. akt II KK 64/21).
O co chodzi w sprawie
Jeden z przedsiębiorców z branży hotelarskiej zdecydował się pozwać Skarb Państwa na ok. 660 tys. zł. Koszty sądowe zostały wyliczone na niemal 33 tys. zł. Przedsiębiorca wnioskował o zwolnienie go z nich w całości. Argumentował, że ponosi straty z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej, a opłacenie kosztów sądowych naraziłoby nie tylko jego samego i jego rodzinę, ale również pracowników na brak możliwości pokrywania wszystkich niezbędnych wydatków. Ponoszone co miesiąc koszty oszacował na ok. 33 tys. Zaliczały się do nich zobowiązania kredytowe, opłacanie mediów i leasingu.
Eksperci: kształtuje się orzecznictwo sądowe wskazujące, że de facto mamy w Polsce stan nadzwyczajny (ze względu na obostrzenia), ale bez jego formalnego wprowadzenia
Zgodnie z przepisami ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (Dz.U. z 2020 r. poz. 755) o zwolnienie z ich pokrycia może ubiegać się osoba fizyczna, prawna i tzw. ułomna osoba prawna (patrz infografika). Jest jeden warunek – musi przekonująco uzasadnić, że nie ma wystarczających środków lub że opłata wiązałaby się z uszczerbkiem związanym z utrzymaniem.
Sąd radzi: trzeba było odkładać
Argumenty przedstawione przez przedsiębiorcę nie przekonały jednak warszawskiego sądu okręgowego, w którym toczy się postępowanie. W uzasadnieniu odmowy zwolnienia z kosztów, do którego dotarł DGP, sąd podkreślił m.in. to, że powód posiada nieruchomości rolne, które może sprzedać lub wydzierżawić. Może też uzyskać kredyt pod ich zastaw. Przedsiębiorcy, zdaniem sądu, nie usprawiedliwiały również ponoszone co miesiąc zobowiązania kredytowe, bo opłaty sądowe są w tym momencie ważniejsze niż inne wydatki.
Sąd wskazał również, że skoro powód jest profesjonalistą i w ostatnich latach zarabiał na działalności hotelarskiej, to miał możliwość zaoszczędzić wystarczająco wysoką kwotę, by starczyła na pokrycie ewentualnych kosztów postępowania. Jak czytamy w uzasadnieniu, „powód powinien zdawać sobie sprawę, iż przy prowadzeniu działalności gospodarczej konieczne jest przeznaczenie części przychodów na nieprzewidziane wydatki”. Warszawski SO podkreślał też, że przy zwalnianiu z kosztów sądowych bierze się pod uwagę minimalny standard życiowy, „jeżeli zaś strona czyni wydatki o charakterze zbytkownym, to nie ma podstaw, dla których Skarb Państwa, a więc ogół podatników, miałby ponosić koszty jej prywatnego postępowania sądowego”.
W oderwaniu od realiów
Adwokat Anna Çoban, partner w Kancelarii Adwokackiej Çoban Legal i pełnomocnik przedsiębiorców w sprawach o odszkodowania od Skarbu Państwa, podkreśla, że w ogóle nie wziął pod uwagę ekonomicznej i społecznej sytuacji tych osób, których obostrzenia szczególnie dotknęły.
– Nie trzeba przecież nawet tłumaczyć, w jakiej sytuacji byli – i nadal są – przedsiębiorcy z zam kniętych branż w czasie jesiennego i wiosennego lockdownu. Ale nawet gdy próbujemy to zrobić, sąd podczas orzekania nie bierze tego pod uwagę. A przecież jesteśmy osadzeni w konkretnej sytuacji nadzwyczajnej, mamy do czynienia z pandemią, która jest siłą wyższą – podkreśla prawniczka.
Dodaje, że ma nadzieję, iż taka linia orzecznicza jednak się nie utrwali, bo inaczej przedsiębiorcy musieliby masowo wycofywać pozwy o odszkodowania. Zwyczajnie nie byłoby ich stać na pokrycie kosztów sądowych, które utrzymują się w granicach 20–50 tys. zł, a bywa, że jest to nawet 100 tys. zł. – Oznaczałoby to realne zamknięcie drogi sądowej do dochodzenia swoich praw – podkreśla Anna Çoban.
Pandemii nie dało się przewidzieć
Adwokat Tomasz Machowski przyznaje, że rzeczywiście istnieje orzecznictwo wskazujące, że przedsiębiorca powinien przewidywać, że mogą go spotkać niespodziewane wydatki, również związane z postępowaniami sądowymi.
– Dotyczy to jednak tylko sytuacji, gdy w perspektywie mamy np. postępowanie, w którym będziemy dochodzić od kontrahenta niezapłaconej kwoty, lub wiemy, że to nas ktoś chce pozwać. Wtedy faktycznie powinniśmy odkładać pieniądze z bieżącego obrotu – tłumaczy.
Podkreśla jednak, że zupełnie czym innym jest pandemia i wprowadzenie przez rząd daleko idących obostrzeń, całkowicie bezprecedensowych w stosunku do tego, z czym mieliśmy wcześniej do czynienia.
– Pandemia jest sytuacją, której nawet najbardziej zapobiegliwy i racjonalny przedsiębiorca nie był w stanie przewidzieć. To tak, jakby wymagać od niego, by już teraz zaczął gromadzić pieniądze w związku z ewentualnymi postępowaniami sądowymi, gdyby na terenie kraju hipotetycznie miał zostać wprowadzony stan wojenny – komentuje Tomasz Machowski.
Anna Çoban zwraca uwagę, że trudno oczekiwać od przedsiębiorców, że sprzedadzą nieruchomości, w których prowadzą np. działalność hotelarską, bo zwyczajnie zostaną z niczym. Nie jest łatwo również o kredyty, w większości przypadków ich uzyskanie jest wręcz niemożliwe.
– Trzeba pamiętać, że nawet jeśli przedsiębiorca kilka miesięcy temu – w momencie składania pozwu – miał jakieś oszczędności na koncie, to one już stopniały. A żaden bank nie udzieli pożyczki komuś, kto miał zaległości w ZUS i urzędzie skarbowym. Ci przedsiębiorcy trafiają na czarną listę. Poza tym banki nie chcą pożyczać pieniędzy przedsiębiorcom z branż, które w niedalekiej przyszłości mogą zostać ponownie zamknięte – tłumaczy prawniczka.
Nieformalny stan nadzwyczajny
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Jak zwracają uwagę prawnicy, obostrzenia wprowadzone w czasie wzrostów zakażeń koronawirusem na tyle istotnie ingerowały w prawa i wolności konstytucyjne, że miały rację bytu tylko w przypadku ogłoszenia stanu nadzwyczajnego (co się – jak wiemy – nie stało).
Dla przedsiębiorców taki stan prawny był wyjątkowo niekorzystny, bo pozbawił ich rekompensat z ustawy o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela (Dz.U. z 2002 r. nr 233, poz. 1955). Poza tym gdyby wysokość uzyskanego w taki sposób odszkodowania nie była dla nich satysfakcjonująca, mieliby prawo pójść do sądu. Mało tego – byliby zwolnieni z kosztów sądowych z mocy prawa. Takie rozwiązanie przewidziano w art. 95 ust. 1a ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych.
– Skoro kształtuje się orzecznictwo sądowe wskazujące, że de facto mamy w Polsce stan nadzwyczajny (ze względu na obostrzenia), ale bez jego formalnego wprowadzenia, myślę, że sąd analogicznie powinien zastosować (lub przynajmniej to rozważyć) przepis, który pozwala na rezygnację z pobierania opłaty od pozwu o odszkodowanie. A już na pewno powinien zastanowić się nad zasadnością zwolnienia takiego przedsiębiorcy od kosztów sądowych – pointuje Tomasz Machowski.
Kto nie zapłaci w sądzie