Nie jest przygotowany w tym znaczeniu, że ustawy o ROP jeszcze nie uchwalono. Natomiast jako instytucja jesteśmy gotowi do tego, żeby ten system wdrożyć zgodnie z harmonogramem i zapewnić mu odpowiednie funkcjonowanie. To będzie stopniowy proces, angażujący w NFOŚ ponad 100 osób. Przypomnę, że fundusz od 36 lat jest liderem w finansowaniu zielonej transformacji w Polsce. W mijającym roku podpisaliśmy ponad 61 tys. umów z beneficjentami o wartości prawie 46 mld zł i wypłaciliśmy prawie 20 mld zł dofinansowania. Pozyskaliśmy rekordową pulę środków z Funduszu Modernizacyjnego – 12,4 mld zł – na realizację programów, które realnie zmieniają Polskę.
Tak, a także utworzyć biuro, nowe mechanizmy, oprogramowania. To jest duże zadanie.
Program „Czyste powietrze” ma charakter masowy, jest skierowany do ogromnej liczby beneficjentów – osób fizycznych. W wypełnianych przez nich wnioskach pojawia się mnóstwo braków i błędów. To jest powodem opóźnień. Dodatkowo ten program jest realizowany na szczeblu wojewódzkim, a nie centralnym.
Chcą ROP na swoich warunkach. Proszę popatrzeć na system kaucyjny i na to, co się wokół niego dzieje. Wszystko wskazuje na to, że utrzyma się raptem dwóch operatorów. Czy chcemy, by to biznes decydował o gospodarce odpadami, czy powinny jednak decydować względy środowiskowe? Przedsiębiorcy nie chcą zaproponowanego przez resort klimatu modelu ROP, ale nie proponują alternatywy, podczas gdy było kilkanaście lat na konstruktywną propozycję. Dzisiejszy system nie działa, a żadnej innej propozycji na stole nie ma.
Dzisiaj mamy producentów i organizacje odzysku, czyli można powiedzieć, że mamy pewnego rodzaju ROP. Ten model jednak nie działa. Dlaczego, jeśli ktoś chce wprowadzić kontrolę nad strumieniami odpadów, nad składem opakowań oraz wprowadzić zasadę „zanieczyszczający płaci”, to biznes mówi „nie”? Przedsiębiorcy nie chcą ingerencji państwa w łańcuchy dostaw oraz kontroli nad ich postępowaniem. Chcą, by było po staremu. Posłużę się przykładem. Jeśli kupuję wino, to nie mam ochoty płacić za ludzi, którzy kupują małpki. Niech sami za to zapłacą, niech zapłacą producenci. Albo wprowadzimy radykalne zmiany, albo będziemy trwać w tym niedowładzie, który dziś trawi Polskę.
Tym będzie się zajmował Instytut Ochrony Środowiska-Państwowy Instytut Badawczy.
To prawda. Przyznaję, dziś nie mamy tego rodzaju ekspertów na pokładzie. To jednak żaden problem. Taką wiedzę albo usługę ekspertów można nabyć. Nie zajmujemy się tym na razie, bo jeszcze nie uchwalono ustawy.
Zapewniam, że mamy to doświadczenie. Ponad 30-letnie. Przedsiębiorcy za wszelką cenę chcą, by nie było ROP, dlatego wydają ogromne sumy na komunikowanie naszego rzekomego braku kompetencji. Jesteśmy jednak bardzo profesjonalni. Dziś nie ma żadnego podmiotu, który miałby doświadczenie w ROP, bo go w Polsce nie ma. NFOŚiGW zaangażował 15 mld zł ze środków własnych i europejskich w ponad 4 tys. projektów w obszarze ochrony powierzchni ziemi i gospodarowania odpadami. Przy takiej skali inwestycji NF trudno mówić o braku doświadczenia.
Spodziewamy się od 4 do 6 mld zł wpływu przy pełnym działającym systemie.
Nie ma takiego ryzyka. Wszystkie pieniądze, którymi obraca NFOŚ, są „znaczone”. Nie możemy dowolnie przekierowywać pieniędzy z jednego miejsca w drugie. Działamy w ramach określonych programów.
Ryzyko zawsze istnieje, natomiast jest ono bardzo niskie.
Brak zysku recyklerów wynika stąd, że producenci nie kupują recyklatu, tylko sprowadzają gotowy surowiec. Dziś nie ma mechanizmu, który by uzasadniał stosowanie recyklatu. Znacznie prościej i taniej jest kupić za granicą czysty surowiec, nieekologiczny. Wprowadzenie ROP i wynikających stąd obowiązków ekomodulacji oraz skupowania recyklatu rozwiąże ten problem. Wreszcie firmy recyklingowe będą miały klientów, którzy przyjdą do nich po recyklat i za niego zapłacą.
Na gminach będzie ciążył jedynie obowiązek osiągnięcia wymaganego ustawą poziomu zbiórek. Dostaną na to środki z NFOŚiGW – o ich wysokości będzie decydować liczba mieszkańców. Samorządy nie będą odpowiadały za kolejne etapy tego procesu. To NFOŚiGW będzie finansował budowę instalacji zajmujących się recyklingiem. To od nas producenci będą się dowiadywać, ile muszą zapłacić za poszczególne rodzaje opakowań, oraz tego, czy z ich opakowań udało się uzyskać wartościowy recyklat. Celem ROP-u jest umożliwienie producentom wyboru tworzywa, z którego robią opakowania, a klientom tego, czy kupują szkło, czy plastik. Producenci powinni świadomie decydować, jakich surowców używają do produkcji opakowań. Nie zabronimy nikomu wyprodukować butelki z PET-u sprowadzonego z Chin. Niech jednak za to zapłaci. Dziś biznes nie ponosi kosztów utylizacji opakowań, płacimy za to my wszyscy – mieszkańcy gmin. Czy pan chce płacić za przemysł? Bo ja nie. Niech przemysł zapłaci za siebie.
Tak, ale płacąc jako klienci w sklepie, będziemy dokonywali wyboru między butelką z plastiku albo ze szkła. To będzie impuls do tego, żeby np. przemysł stosował butelkę szklaną zamiast plastikowej. Dzisiaj nie ma żadnych takich impulsów. Działające obecnie organizacje odzysku nie spełniają swojej roli. To jest produkcja papierów w pewnej części bez pokrycia. Po kłopotach finansowych firm zajmujących się recyclingiem wyraźnie widać „bankructwo” tego systemu.
W projektowanej ustawie nie ma takich wyjątków.
To zupełnie bezzasadna obawa.
Tak. Nie zapominajmy jednak o tym, że to proces na lata. Samo uzyskanie decyzji środowiskowych przed budową instalacji przetwarzania odpadów trwa wiele lat.
ROP będzie miał wpływ na nas wtedy, kiedy zacznie obejmować inne obszary. Dziś rozmawiamy o opakowaniach, czyli najprostszych produktach. Z czasem będą musiały dołączyć do tego systemu nowe kategorie. Na razie o nich nie mówimy, żeby nie prowokować zbędnej dyskusji. Natomiast to jest pierwszy krok. Na tym się nie powinno skończyć.