Mieszkańców Tel Awiwu we wtorek zaskoczył pozłacany pomnik premiera Benjamina Netanjahu, który stanął w nocy na placu przed ratuszem. Autor, który twierdził, że testuje w ten sposób granice swobody wypowiedzi, usunął pomnik po kilku godzinach.

Mieszkańcy spieszący rano do pracy przystawali obok mieniącego się posągu, robiąc mu zdjęcia i dyskutując z innymi przechodniami, czy dzieło należy interpretować jako kpinę z prawicowego polityka czy też hołd dla niego. Niektórzy oddawali żartobliwe saluty.

4,5-metrowa pozłacana postać Netanjahu stanęła na białym cokole w miejscu wybranym nieprzypadkowo - autor rzeźby Itaj Zalait powiedział dziennikarzom, że stawiając swoje dzieło przed ratuszem chciał sprawdzić, jak daleko sięgają w Izraelu granice swobody wypowiedzi.

"W mediach społecznościowych pojawiały się dziesiątki tysięcy wzmianek o +królu Bibim+ (Bibi to przydomek premiera - PAP) - odpowiedział Zalait w radiu wojskowym na pytanie, co zainspirowało go do postawienia pomnika obecnemu szefowi rządu. - Po prostu przekształciłem to w rzeczywistość i postawiłem (pomnik) na należnym mu miejscu, czyli na Placu Królów Izraela (obecna nazwa to plac Rabina - PAP)".

Jak dodał, formą swojego dzieła celowo nawiązał do biblijnego złotego cielca i - jak ocenił - bałwochwalczego stosunku części Izraelczyków do premiera.

Władze Tel Awiwu nakazały Zalaitowi usunięcie pomnika z placu do godz. 13 (14 w Polsce), bo został postawiony bez wymaganych pozwoleń, i zapowiedziały, że w razie odmowy ukarzą artystę grzywną.

Na krótko przed upływem terminu jeden z gapiów przewrócił pomnik, nie wiadomo jednak, czy zrobił to umyślnie; wcześniej niektórzy przechodnie nawoływali do "obalenia" złotego Netanjahu. Następnie Zalait załadował do samochodu pomnik, który mimo upadku pozostał w jednym kawałku, i odjechał.

Reuters przypomina, że rząd i artyści w Izraelu toczą tzw. wojnę kulturalną z powodu decyzji minister kultury Miri Regew, która odmawia finansowania instytucjom niedeklarującym lojalności wobec państwa.

Na Facebooku Regew, znana zwolenniczka Netanjahu, oceniła we wtorek, że pozłacana statua to symbol elity, której "jedyny złoty cielec to nienawiść do Netanjahu". Opozycja nazwała pomnik inteligentną formą protestu przeciw jego wieloletnim rządom.

W ubiegłym roku Netanjahu został po raz czwarty wybrany na premiera; na czele izraelskiego rządu stoi łącznie od 10 lat.

Netanjahu i jego żona Sara wielokrotnie ściągali na siebie krytykę mediów i społeczeństwa w sprawie budzących kontrowersje wydatków z publicznych pieniędzy. W czerwcu agencja AP pisała, że podczas sześciodniowej wizyty w Nowym Jorku Netanjahu wydał ponad 600 tys. dolarów, w tym 1,6 tys. dolarów na osobistego fryzjera, a w 2013 roku przeznaczył 127 tys. dolarów ze środków publicznych na specjalną kabinę sypialną podczas lotu do Londynu.

Podobne oskarżenia pod adresem małżeństwa Netanjahu przyczyniały się do ugruntowania ich wizerunku jako osób prowadzących wystawny styl życia, oderwany od możliwości zwykłych Izraelczyków. (PAP)

akl/ jbp/