Elbląska prokuratura okręgowa odwołała się od wyroku sądu I instancji, który we wrześniu oddalił jej cywilne powództwo wobec urzędnika starostwa w Ostródzie o zapłatę ponad 45 tys. zł odszkodowania za wydanie niezgodnej z prawem decyzji budowlanej.

Rzeczniczka elbląskiej prokuratury Iwona Piotrowska poinformowała we wtorek PAP, że apelacja w tej precedensowej sprawie została skierowana do Sądu Okręgowego w Elblągu. "Wnosimy o zmianę wyroku lub uchylenie go i przeniesienie sprawy ponownie do rozpoznania przed sąd I instancji" - mówiła.

Jak dodała, w apelacji prokurator podtrzymał wcześniejsze stanowisko, że ostródzki urzędnik powinien był podlegać odpowiedzialności finansowej za rażące naruszenie prawa na podstawie ustawy o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych.

Korzystny dla urzędnika wyrok wydał we wrześniu Sąd Rejonowy w Ostródzie, który oddalił cywilne powództwo prokuratury i nakazał jej zwrócić pozwanemu 4,8 tys. zł kosztów procesu. Zatrudniony w starostwie powiatowym Daniel R. był pozwany przez prokuraturę o zapłatę ponad 45 tys. zł odszkodowania z odsetkami za wydanie w 2011 r. niezgodnej z prawem decyzji budowlanej.

Błędną decyzję o pozwoleniu na budowę unieważnił wojewoda warmińsko-mazurski. Dlatego inwestor musiał zrezygnować z rozpoczętej budowy domu jednorodzinnego i wytoczył starostwu powództwo o zwrot poniesionych kosztów. Sąd przyznał mu wówczas rację i nakazał powiatowi zapłatę ponad 95 tys. zł wraz z odsetkami, czyli ok. 135 tys. zł. Starostwo poniosło więc szkodę finansową i musiało zawiadomić o tym prokuraturę.

Według prokuratury naruszenie prawa przy wydawaniu decyzji budowlanej było rażące, a winę za to ponosi konkretny urzędnik. Dlatego domagała się ona, żeby Daniel R. zapłacił jako odszkodowanie dwunastokrotność swojego miesięcznego wynagrodzenia, uznając, że działał nieumyślnie. Gdyby wina była umyślna, to prokuratura zażądałaby od niego pełnej kwoty wypłaconej inwestorowi przez starostwo.

Sąd pierwszej instancji oddalając powództwo przyznał, że pozwany urzędnik dopuścił się niedbalstwa, więc ponosi winę za wydanie błędnej decyzji. Jednak uznał, że odpowiedzialność powinna rozłożyć się na co najmniej dwie osoby, bo Daniel R. jedynie zatwierdzał dokumenty przygotowane przez innego z urzędników.

Według sądu urzędnicy wydający decyzję zostali wprowadzeni w błąd, bo w jednym z dokumentów dostarczonych do starostwa ktoś usunął najważniejszy wers. W tej sprawie prokuratura prowadziła postępowanie karne i stwierdziła, że doszło do przestępstwa, ale nie ustaliła, kto je popełnił.

W ocenie sądu, gdyby powiat ostródzki należycie reprezentował swoje interesy, to mógłby skutecznie bronić się przed roszczeniami inwestora. Były bowiem przesłanki świadczące, że budowa mogła zostać rozpoczęta jeszcze przed uzyskaniem pozwolenia, czyli być początkowo samowolką. Jednak w tamtym procesie starostwo nie złożyło apelacji od niekorzystnego dla siebie wyroku.

Sąd zauważył też, że powiat odzyskał już część kwoty wypłaconej inwestorowi z polisy ubezpieczeniowej jednego z projektantów, który przyznał, że przygotował projekty niezgodnie z przepisami.

Możliwość wyciągnięcia finansowych konsekwencji wobec urzędników wprowadziła Ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa, która weszła w życie 17 maja 2011 r. Miała ona przeciwdziałać niekompetencji i niefrasobliwości urzędników oraz podnieść jakość podejmowanych przez nich rozstrzygnięć administracyjnych. Cywilny proces urzędnika z Ostródy był jednym z pierwszych przypadków zastosowania tych przepisów w skali kraju.

(PAP)