Premier Holandii Mark Rutte odpierał w piątek zarzuty, że nie dość zadbał o pozyskanie Holendrów dla umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina. Holendrzy odrzucili w środę tę umowę w referendum.

"To po prostu nieprawda" - powiedział Rutte na spotkaniu z parlamentarzystami z państw europejskich w Hadze, nawiązując do tych zarzutów. "Byłem bardzo obecny w kampanii referendalnej" - oświadczył.

M.in. szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej w europarlamencie Manfred Weber w wypowiedzi dla agencji dpa zarzucił Ruttemu i "wielu elitom" za małą aktywność przed holenderskim referendum.

Holenderski premier wyraził opinię, że ludzie oczekują znaczącej Unii Europejskiej zamiast "oderwanych od rzeczywistości historii". Chcą, żeby Bruksela troszczyła się o więcej miejsc pracy i o dobrobyt. Zapowiedział, że właśnie na tym Holandia skoncentruje się w pozostałym okresie swej prezydencji, upływającej z końcem lipca.

Wstępne wyniki holenderskiego referendum wskazują, że przeciwko umowie z Ukrainą było 61 proc. głosujących, a poparło ją 38 proc. Referendum jest ważne, bo frekwencja przekroczyła 30 proc. Rutte zapowiedział po głosowaniu, że jego rząd może ponownie rozważyć kwestie związane z ratyfikowaniem umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Według Komisji Europejskiej analiza skutków głosowania to zadanie rządu Holandii. KE stoi na stanowisku, że odrzucenie przez Holendrów w referendum umowy UE-Ukraina nie ma wpływu na jej prowizoryczne stosowanie.(PAP)