Propozycje PO dotyczące jednego kontraktu o pracę oraz jednolitego podatku zamiast kilku danin (PIT, składki na ZUS i NFZ) są interesujące. Przy czym pierwsza nie jest oryginalna – podobnym pomysłom od dawna poświęcamy wiele miejsca na łamach, zwłaszcza w kontekście obecnego podziału umów na terminowe i zawarte na czas nieokreślony – a druga tak rewolucyjna, na jaką wygląda.

Większość zastanawia się, czy projekty PO nie idą za daleko. Niesłusznie. Należy rozważyć, czy przebudowa systemu nie powinna być znacznie głębsza i wykraczać mocno poza zmianę płatnika oraz sposobu poboru, a następnie redystrybucji należności publicznoprawnych. Oczywiście już taka zmiana stanowi wyzwanie organizacyjne i techniczne dla administracji, ale jednak do prawdziwej rewolucji jej daleko.
Zostawmy na razie na boku mającą swoją specyfikę działalność gospodarczą (pamiętając, że wielu samozatrudnionych to w rzeczywistości pracownicy, co też jest kwestią, która domaga się pewnych wyjaśnień i rozstrzygnięć).
Przepisy podatkowe mówią o bardzo wielu różnych źródłach przychodów (i różnie źródła te traktują), regulacje dotyczące zabezpieczenia społecznego – o wielu tytułach do ubezpieczenia (co wpływa m.in. na wysokość składek). Rodzi to wiele komplikacji co do sposobu rozliczeń oraz wysokości danin, które trzeba regulować. Na komplikacjach się nie kończy. Zażarte spory z urzędem skarbowym i ZUS to codzienność wielu podatników, płatników i ubezpieczonych.
Gdyby więc rozważyć rzeczywiście rewolucyjny scenariusz? Taki, w którym – wyjąwszy rzeczywistą działalność gospodarczą, gdzie pewna specyfika rozliczeń musi być zachowana, oraz zupełnie wyjątkowe przypadki – nie ma znaczenia, z jakiego źródła czy tytułu uzyskujemy przychody/dochody. Liczy się wyłącznie ich wysokość. Innymi słowy – niezależnie od pochodzenia pieniędzy (etat, kapitały, działalność wykonywana osobiście, w tym zlecenia, umowy o dzieło itd., itp.) ich strumień jest jednolicie opodatkowany i oskładkowany, bo każdy, kto zarabia w taki czy inny sposób, musi – stosownie do możliwości – utrzymywać państwo oraz odkładać na emeryturę.
Oczywiście może to być – a nawet powinna – jedna danina, dzielona następnie przez państwo na części finansujące służby i zadania publiczne, w tym ochronę zdrowia, oraz zasilające system emerytalny. Ale istota zmian nie sprowadzałaby się do reorganizacji i ewentualnie redukcji obciążeń fiskalnych dla niektórych, lecz do uczynienia systemu maksymalnie racjonalnym i prostym.