Jarosław Kaczyński podczas konferencji prasowej odniósł się do ostatnich wydarzeń w kampanii wyborczej. Skomentował także aktywność Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości powiedział na konferencji prasowej, że działania Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady są dalece niewystarczające. Dodał, że Tusk będąc premierem dążył do tego, aby objąć wysokie stanowisko w Unii Europejskiej, a teraz chce je zachować na drugą kadencję. Kaczyński powiedział, że Polską i Europą powinni rządzić ludzie, którzy realnie patrzą na rzeczywistość i mają "niski poziom lęku".

Komentując publikację "Newsweeka", według której asystenci eurodeputowanych PiS-u są pracownikami tej partii, Kaczyński powiedział, że "Newsweek" posuwa się w swych atakach tak daleko, jak komunistyczna propaganda w roku 1968. Jeśli zaś ktoś ma zastrzeżenia do zatrudniania asystentów, to powinien zwrócić się do instytucji europejskich. Powinien jednak zająć się wszystkimi partiami, a nie tylko PiS-em - zastrzegł Jarosław Kaczyński.

Mówiąc o "aferze podsłuchowej", prezes Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że istnieje możliwość szantażowania polityków przez posiadaczy nielegalnych nagrań. Wyciek informacji o nieznanych dotąd nagraniach świadczy natomiast, zdaniem Kaczyńskiego, o kompletnej demoralizacji polskiej klasy politycznej. Prezes PiS nie chciał komentować działań służb specjalnych w sprawie afery mówiąc, że panuje ogólny bałagan. Kaczyński zapowiedział, że jeśli jego partia dojdzie do władzy, to obywatele dowiedzą się, kto rządzi Polską i jakie powiązania istnieją między politykami, służbami specjalnymi i biznesem.

Jarosław Kaczyński powiedział, że sprawa SKOK-ów jest wykorzystywana w kampanii wyborczej. Jego zdaniem fakty, o których się teraz mówi, były znane już dawno, ale przypomniano je właśnie teraz. Prezes PiS dodał, że sprawy związane ze SKOK-ami powinny wyjaśnić osoby, które były bezpośrednio w nie zaangażowane.

Prezes PiS przyznał, że wiedział, iż kandydat tej partii na prezydenta Andrzej Duda należał kiedyś do Unii Wolności. Dodał jednak, że był to tylko "incydent".