Dziś będzie wiadomo, czy górnicy z Jastrzębskiej Spółki Węglowej rozpoczną protest. Ale gotowość rozpoczęcia strajków solidarnościowych zgłaszają już związkowcy z innych firm wydobywczych
Od wczoraj we wszystkich kopalniach należących do JSW trwa referendum w sprawie rozpoczęcia akcji protestacyjnej. – Załoga jest do tego chętna i głosowanie przebiega bardzo pomyślnie – mówił nam wczoraj Andrzej Jaworek, lider Solidarności w należącej do spółki kopalni Knurów-Szczygłowice. Jak deklaruje Piotr Szereda, rzecznik Wspólnej Reprezentacji Związków Zawodowych, załogi poszczególnych zakładów JSW wymuszają organizację protestów. Według niego akcja rozpocznie się najpewniej już w środę.
Związkowcy chcą, aby zarząd JSW wycofał się z decyzji, które „pozbawiają pracowników dotychczasowych warunków pracy, płacy i świadczeń pracowniczych”. – Nie chodzi tylko o posiłki profilaktyczne. Żądamy wzrostu wynagrodzeń. Górnik na ścianie zarabia u nas o 3 tys. zł mniej niż z kopalni Budryk – tłumaczy Andrzej Jaworek. Jego kopalnia została w zeszłym roku kupiona przez JSW od Kompanii Węglowej. – Chcemy mieć takie same umowy o pracę, jakie mają dotychczasowi pracownicy JSW. Jak jest jedna firma, to wszędzie muszą być jednakowe zarobki. Nie wiemy też, co z naszą czternastką, którą mamy dostać do połowy lutego. Czy wypłaci ją KW, czy JSW – zastanawia się szef kopalnianej „S”.
Jak twierdzą przedstawiciele organizacji związkowych, strajki i akcje protestacyjne nie ograniczą się tylko do JSW. – Jeżeli tam dojdzie do protestów, to również inne kopalnie, na przykład te należące do Kompani Węglowej, solidarnościowo się w nie włączą – deklaruje Patryk Kosela, rzecznik komisji krajowej związku Sierpień 80. – Jeśli zarząd JSW dokonuje takiej prowokacji, wypowiadając trzy porozumienia zbiorowe zawarte ze związkami zawodowymi, to inni w geście solidarności też rozpoczną protesty – deklaruje.
W ubiegłym tygodniu szefostwo JSW przedstawiło publicznie plan oszczędnościowy, bez którego – jak stwierdził prezes firmy Jarosław Zagórowski – nie będzie możliwa poprawa kondycji przedsiębiorstwa. Realizacja tego planu nie jest jednak możliwa w warunkach, jakie zakładają porozumienia zbiorowe ze związkami.
Rzecznik Sierpnia 80 przypomina, że w umowie, którą 17 stycznia podpisali przedstawiciele górników z rządem, mowa jest o tym, że dojdzie do rozmów na temat naprawy sytuacji w JSW i Katowickim Holdingu Węglowym.
Wczoraj w rozmowie z radiową Jedynką premier Ewa Kopacz stwierdziła, że dobry program można przekładać na inne kopalnie, należące zarówno do JSW, jak i do KHW. Według premier także inne górnicze spółki może wyciągnąć z tarapatów taki program, jak ten przyjęty niedawno przez Sejm dla KW. Do Kompanii należy 14 kopalń, do dwóch pozostałych firm wydobywczych – po pięć.
– To, że w KHW nie było tak pospiesznych ruchów, jak w JSW i teraz jest tam spokojnie, nie oznacza, że nie może dojść do solidarnościowych protestów – ocenia Kosela. – Szczególnie że gdy ostatnio były protesty dotyczące KW, koledzy z innych zakładów też się solidaryzowali – dodaje. Według niego to, że na razie nigdzie poza kopalniami należącymi do JSW nie ogłoszono referendów, nic nie oznacza, ponieważ związkowcy mogą ogłosić protesty bez głosowania.
– Ja bym z tym straszeniem nie przesadzał – mówi z kolei Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce. Przyznaje, że sytuacja jest napięta, a atmosfera w kopalniach protestacyjno-strajkowa, ale związki liczą na szybkie rozmowy na temat całego górnictwa.
– Jeśli jednak tych rozmów nie będzie, to prawdopodobieństwo wstrzymania prac stanie się duże – dodaje.
Solidaryzowanie się z JSW, która jest częścią branży górniczej, jest według niego zupełnie naturalne. Dlatego protesty mogą wybuchnąć od ręki. – Jeśli na przykład padną jeszcze ze dwie tak głupie wypowiedzi, jak ostatnie słowa wicepremiera Janusza Piechocińskiego, który ma zerowe pojęcie o tym, co się dzieje na Śląsku, ale twierdził, że związkowcy nie wiedzą, co podpisali – ocenia Czerkawski.