Wczoraj po południu zebrała się Rada Gabinetowa w sprawie Iranu.
Polskie władze obawiają się eskalacji napięcia na Bliskim Wschodzie, choć scenariusz dużego konfliktu militarnego oceniają jako mało prawdopodobny. – Możliwe są działania odwetowe, kolejne uderzenia i tlący się konflikt, ale nie spodziewamy się, aby wybuchł on z pełną siłą, choć oczywiście trudno to wykluczyć – mówi osoba z rządu. Podobnie wypowiada się były szef MSZ Witold Waszczykowski, dawny ambasador w Iranie.
– III wojny światowej z tego nie będzie. Iranu nie stać na otwarte porwanie się na Stany Zjednoczone. Za to będzie eskalacja incydentów między USA a Iranem. Iran będzie mieszał w Iraku, może aktywować Hezbollah, ma doświadczenie w podkładaniu bomb – podkreśla Waszczykowski. W tej ocenie sytuacji rząd jest zgodny z opozycją. – Nie czerpałbym otuchy z tego, że nie będzie pełnoskalowego konfliktu. Może nam grozić jeszcze większa destabilizacja całego regionu – mówi były szef MON Tomasz Siemoniak z PO.
Polsce bezpośrednio nie grożą skutki eskalacji konfliktu, jeśli nie liczyć kwestii kontyngentu na Bliskim Wschodzie, który w ramach misji NATO pełni funkcję szkoleniową w Iraku. Na razie jego działania zostały zawieszone. Choć Waszczykowski nie sądzi, by żołnierze z państw europejskich pod flagą NATO stali się celem odwetu. – Irańczycy chcą poróżnić Europę z USA. Uderzenie w żołnierzy NATO z Europy byłoby wbrew ich interesom – podkreśla.
Polska na razie przyjęła postawę wyczekującą. Jak mówi nam osoba w rządzie, Waszyngton oczekuje od Polski zajęcia stanowiska zbliżonego do amerykańskiego, ale Warszawa nie zdecydowała się na wydanie oświadczenia. – Moglibyśmy wydać oświadczenie, gdybyśmy nie mieli na Bliskim Wschodzie żołnierzy i ambasad. A nasze placówki nie są tak dobrze chronione jak amerykańskie. Nie możemy wystawiać się na ryzyko, że nagle znajdziemy się na celowniku – słyszymy. Zdaniem rządu taka neutralna postawa może stać się atutem, który Warszawa zdyskontuje. ‒ Polska może odegrać tutaj ogromnie pozytywną rolę, ponieważ jesteśmy bardzo proeuropejscy, jednocześnie bardzo szanujemy i cieszymy się z naszego specjalnego sojuszu w ramach NATO i z USA, ale mamy również tradycyjnie dobre kontakty dyplomatyczne na Bliskim Wschodzie – mówił wczoraj podczas posiedzenia Rady Gabinetowej premier Mateusz Morawiecki.
Nasze źródło twierdzi, że w świecie arabskim dobrze odebrana została rola Polski jako współgospodarza konferencji bliskowschodniej (drugie takie spotkanie ma się odbyć w kwietniu w Waszyngtonie). – Tam udział Polski jako współorganizatora został dużo bardziej dostrzeżony niż u nas. Ta praca dyplomatyczna jest kontynuowana i może lepiej, że dzieje się to z dala od obiektywów – dodaje nasz rozmówca. Siemoniak nie kryje sceptycyzmu co do skuteczności władz. – Nasza dyplomacja powinna zabiegać, by nie było pęknięcia między Europą a USA. Okazało się jednak, że na liście telefonów sekretarza stanu Mike’a Pompeo są wszyscy poza polskim prezydentem i premierem. Rok temu prężyliśmy muskuły, a teraz głowa schowana w piasku – komentuje były minister.
USA z uwagi na zaostrzenie sytuacji na Bliskim Wschodzie mogą zacząć liczyć na pomoc Rosji, np. współpracę wywiadowczą czy wymianę danych. Nie byłby to precedens. Po zabiciu samozwańczego lidera Państwa Islamskiego Abu Bakra al-Baghdadiego prezydent Donald Trump dziękował Rosjanom za współpracę. Ale w grę wchodzi także powstrzymanie się od działań militarnych i dyplomatycznych oraz ograniczenie wsparcia dla Iranu. – Takie zapewnienie ze strony Rosji będzie Trumpowi na rękę, a to z kolei daje przestrzeń do żądań i oczekiwań ze strony Władimira Putina w kwestiach chociażby Polski – podkreśla były ambasador w USA Ryszard Schnepf.
O konsekwencjach kryzysu na Bliskim Wschodzie rozmawiała wczoraj Rada Gabinetowa, czyli rząd, którego obradom przewodniczył prezydent Andrzej Duda. Drugim tematem były obchody wyzwolenia obozu w Auschwitz i Międzynarodowego Dnia Pamięci Ofiar Holokaustu w kontekście ostatnich wypowiedzi Putina. Na razie wszystko wskazuje na to, że Andrzej Duda nie poleci wcześniej do Izraela na V Światowe Forum Holokaustu. Organizatorzy nie chcą się zgodzić na jego wystąpienie. Program forum przewiduje zabranie głosu przez przedstawicieli Francji, Niemiec, Rosji, USA i Wielkiej Brytanii.