Cypr gotów jest przyjąć na swym terytorium amerykańską jednostkę szybkiego reagowania "wyłącznie dla operacji humanitarnych" w przypadku ewakuacji z Bliskiego Wschodu dyplomatów i osób cywilnych z USA - poinformował w środę rzecznik cypryjskiego rządu Kyriakos Kuszos.

Rząd "zgodził się na tymczasowe stacjonowanie na Cyprze jednostki szybkiego reagowania, której zadaniem będzie ewakuacja z regionu amerykańskich misji dyplomatycznych oraz amerykańskich cywilów, jeśli będzie to konieczne" - oznajmił Kuszos.

"Republika Cypru ma długą tradycję dostarczania wsparcia dla misji humanitarnych na podstawie wniosków stron trzecich" - dodał i wyjaśnił, że z prośbą taką do władz kraju zwróciły się Stany Zjednoczone za pośrednictwem swej ambasady w Nikozji po atakach Iranu na amerykańskie bazy wojskowe na Bliskim Wschodzie, do których doszło w nocy z wtorku na środę.

AFP przypomina, że podczas konfliktu między Izraelem a libańskim Hezbollahem w 2006 roku Cypr posłużył jako baza pośrednia do ewakuacji blisko 60 tys. cywilów z Libanu, w ramach największej takiej morskiej operacji od II wojny światowej.

Iran przeprowadził rakietowy atak na dwie bazy wojskowe USA w Iraku. Nie ma doniesień o zabitych, pojawiły się opinie, że ostrzał irański z zamierzenia miał uniknąć ofiar wśród amerykańskiego personelu wojskowego.

17 rakiet spadło na bazę wojskową Ain Al-Asad w prowincji Al-Anbar. Pięć pocisków uderzyło w kwaterę główną międzynarodowej koalicji do walki z Państwem Islamskim w Irbilu, w irackim Kurdystanie.

Według irańskich władz ostrzał baz to pierwsza część odwetu za zabicie przez wojska USA w ubiegłym tygodniu w Bagdadzie generała Kasema Sulejmaniego, dowódcy elitarnej irańskiej jednostki wojskowej Al-Kuds.

Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej zażądał od Waszyngtonu, by natychmiast wycofał wojska z regionu, "jeśli nie chce więcej zabitych żołnierzy".