Jedną z zalet bycia nauczycielem akademickim jest to, że wakacje dają możliwość zbadania nowych idei i zdobycia doświadczeń, którymi potem można podzielić się ze studentami (i czytelnikami). Tym razem chcę się podzielić z wami przemyśleniami po podróży do Francji, a dokładniej do dolin Dordogne i Lot, oraz tym, czego możemy się nauczyć od sztuki paleolitu, którą Francja jest tak hojnie obdarzona. Odwiedziłem m.in. jaskinię Font-de-Gaume – jedyną, w której oryginalne malowidła nadal są w ograniczonym zakresie dostępne dla publiczności.
Dziennik Gazeta Prawna
Zobaczenie sztuki stworzonej przez naszych przodków nawet 35 tys. lat temu to ogromnie wzruszające przeżycie. Kiedyś znanemu amerykańskiemu archeologowi pozwolono przez 20 minut oglądać malowidła w jaskini Lascaux, obecnie zamkniętej dla zwiedzających. Przez pierwsze 10 minut uczony był tak ogarnięty emocjami, że przez łzy niczego nie widział. Muszę przyznać, że mnie też łza się w oku zakręciła, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem wyłaniające się z mroku wizerunki zwierząt. Obrazy pojawiały się jeden po drugim, jak gdyby nie było tysięcy lat, które upłynęły od czasu ich stworzenia. Żubry i mamuty zbliżały się do mnie, otaczały mnie. Moja żona mówi, że to skutek spożycia taniego francuskiego wina, ale to nie były prymitywne bazgroły, tylko dzieła sztuki mistrzowsko wykonane z wykorzystaniem naturalnych kształtów jaskini podkreślających wrażenie ruchu.
Większość malowideł pochodzi z okresu znanego jako paleolit górny, który trwał od 35 tys. do 10 tys. lat p.n.e., oraz okresu przejściowego między środkowym a górnym paleolitem, datowanym od ok. 45 tys. do 35 tys. lat p.n.e. W tym czasie pojawił się homo sapiens i zniknął neandertalczyk. To dzieła naszych przodków w linii prostej i oczywiste jest, że do ich sposobu rozumienia i inteligencji w żadnym stopniu nie da się zastosować pojęcia prymitywności. Te prace świadczą o świadomości wyższego rzędu, o znanym nam ładzie społecznym i skomplikowanej kosmologii, która mogłaby się spodobać współczesnym zwolennikom ruchu New Age.
Nie jest to sztuka tworzona dla niej samej. Warto pamiętać, że pojęcie „sztuka” pojawiło się niedawno. Budowniczowie katedr i twórcy sztuki średniowiecza nie uważali się za artystów, tylko rzemieślników i mistrzów w swoim fachu. Można zatem twierdzić, że estetyka i poczucie piękna są zakodowane w człowieku. To nie opcjonalny dodatek, tylko coś, co powinno być integralną i cenioną częścią naszego życia. Bo piękno nadaje życiu sens i wartość – i o tym muszą pamiętać urzędnicy i politycy podejmujący decyzje dotyczące gospodarki i społeczeństwa. Życie to nie tylko maksymalizacja zysków kosztem estetyki, czy chodzi o biurowiec, osiedle mieszkaniowe, czy parking. Sztuka i życie to nie są odrębne wymiary, czego dowodzą podstawy teoretyczne kuchni japońskiej i sukces produktów firmy Apple.
Wielu z was, drodzy czytelnicy, zna piramidę potrzeb ludzkich Maslowa, która ustala hierarchię od podstawowych potrzeb fizjologicznych do samorealizacji, lecz nie każdy wie, że Maslow postulował także, by poczucie piękna uznać za nieodłączną składową bycia człowiekiem. Sztuka paleolitu o tym nam przypomina.
Skoro obrazy w jaskiniach nie powstały tylko dla sztuki, to w jakim celu je tworzono? Profesor David Lewis-Williams w błyskotliwej książce „The Mind in the Cave” wysuwa tezę wychodzącą poza animistyczne tłumaczenia i przedstawia kompleksowy pogląd pozwalający spojrzeć na malowidła z innej perspektywy (a przy okazji na nas samych i społeczeństwo, w którym żyjemy). Naukowiec z południowej Afryki bada obrazy, wykorzystując do tego model neuropsychologiczny, teorię społeczną, psychologię ewolucyjną oraz dowody antropologiczne, tym samym znacząco wzbogacając nasze rozumienie tego, co odnajdujemy w podziemnych zakamarkach.
Lewis-Williams uważa, że pierwotne społeczeństwa zbieracko-łowieckie poświęcały dużą uwagę odmiennym stanom świadomości osiąganym za pomocą licznych praktyk szamanistycznych. W tych stanach ludzie mają wizje, które można zinterpretować z kulturowego punktu widzenia. Dzięki temu „widzący” zajmuje szczególne miejsce w społeczeństwie, bo podróże duchowe prowadzą go w zakamarki wszechświata i pozwalają komunikować się z siłami poza dostrzegalną rzeczywistością.
Niektórzy twierdzą, że dysocjacyjne stany umysłu – wizje, trans i opętanie – są de facto źródłem objawienia i początkiem religii. Bo wszystkie społeczeństwa badały obrazy pojawiające się w zmienionych stanach świadomości, a potem interpretowały je zgodnie ze swoją kulturą. Badacz z RPA uważa, że podstawowe elementy religii są wszczepione do naszych mózgów i to tłumaczy, dlaczego – jak prowokacyjnie stwierdził nieżyjący już prof. Eugene G. d'Aquili – „Bóg nigdzie nie odejdzie”.
Czy rysunki przedstawiają rzeczywiste zwierzęta i czy artyści tylko kopiowali to, co widzieli w otaczającym ich świecie? Lewis-Williams twierdzi, że tak nie było. Bo jeśli przyjrzeć się malowidłom, zobaczymy, że zwierzęta są pozbawione jakiegokolwiek naturalnego tła. Wydają się płynąć w powietrzu. To pozwala sądzić, że malowidła odzwierciedlają wizje, które pojawiały się na ścianach jaskiń przed oczami ludzi w odmiennych stanach świadomości i potem zostały odtworzone. Nawet dziś niektóre społeczeństwa uważają, że świat duchowy jest równie namacalny co świat materialny. Sztuka paleolitu pozwala zobaczyć, co znajduje się za membraną oddzielającą ludzi od świata duchowego.
Sposób rozmieszczenia malowideł w jaskiniach pokazuje też ewolucję stratyfikacji społecznej i rozwarstwienia społeczności epoki paleolitu. To z kolei prowadzi nas do koncepcji sieci społecznych i tego, co niemiecki historyk sztuki oraz marksista Max Raphael nazwał „społecznościami tworzącymi historię”, z napięciami i konfliktami wewnętrznymi. Niektóre obrazy pozwalają dostrzec, jak jedni potrafili manipulować zasadami i zasobami społeczeństwa, obracając je na swoją korzyść. Inaczej mówiąc, widzimy tam początki współczesnego człowieka. Możliwe, że egalitarne i utopijne społeczeństwo, którego chciałoby wielu z nas, nigdy nie istniało. Muszę przyznać, że ta konkluzja trochę mnie zasmuciła.
Ale potem dotarło do mnie, że możemy się czegoś nauczyć od neandertalczyków, którzy zniknęli w drodze do homo sapiens. Oni nie potrafili tworzyć malowideł i pod koniec okresu przejściowego wyginęli. Lewis-Williams uważa, że neandertalczycy mieli pewien poziom inteligencji, lecz nie mieli świadomości wyższego rzędu pozwalającej postrzegać świat inny niż otaczający. W rezultacie nie byli w stanie stworzyć skomplikowanego systemu wierzeń oraz języka, które pozwoliły homo sapiens rozwijać się i rozprzestrzeniać.
Tak, neandertalczycy potrafili kopiować narzędzia i ozdoby sąsiadów homo sapiens, lecz nie rozumieli ich znaczenia. Żyjąc wyłącznie teraźniejszością, nie mieli zdolności długofalowego planowania, rozwijania skomplikowanych umiejętności i systemów politycznych czy odnoszenia się do przyszłości i przeszłości, a wszystkie te elementy były bardzo istotne dla rozwoju i rozprzestrzeniania się człowieka.
Kiedy patrzymy na sztukę paleolitu, widzimy źródła naszego przetrwania i rozwoju jako gatunku. Poczucie estetyki, świadomość przeszłości i teraźniejszości oraz duchowość są kluczowymi elementami tego, czym jesteśmy. Życie teraźniejszością (zapominanie przeszłych doświadczeń i ignorowanie przyszłości) zniszczyłoby nas tak, jak zniszczyło neandertalczyków. Do takich ważnych wniosków doszedłem w chłodzie podziemi, patrząc z podziwem na malowidła sprzed wielu tysiącleci.
Kiedy patrzymy na sztukę paleolitu, widzimy źródła naszego przetrwania i rozwoju jako gatunku. Poczucie estetyki, świadomość przeszłości i teraźniejszości oraz duchowość są kluczowymi elementami tego, czym jesteśmy