Chiny chcą wykorzystać tegoroczną edycję swojej flagowej konferencji bezpieczeństwa – Forum Xiangshan – aby pokazać światu, że tworzy się wokół nich zjednoczony front zdolny do przeciwstawienia się obecnemu układowi sił. Chiński przywódca Xi Jinping wezwał w tym miesiącu do jedności przeciwko „hegemonizmowi i polityce siły” – co jest aluzją do działań Stanów Zjednoczonych.
To kolejne takie wydarzenie po wielkiej paradzie wojskowej oraz szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy, podczas których Xi spotkał się z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem, premierem Indii Narendrą Modim oraz z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem. Zdaniem części ekspertów był to sygnał, że państwa te dążą do utworzenia antyamerykańskiej „osi zamętu”.
Naturalni partnerzy Pekinu
Ale to, czy ich projekt się powiedzie, będzie w dużej mierze uzależnione od pozostałych państw tzw. globalnego Południa. Chińczycy postrzegają państwa takie jak Wietnam, Brazylia czy Nigeria jako naturalnych partnerów w swoich wysiłkach na rzecz budowy koalicji, która ostatecznie miałaby liczebnie przewyższyć i zmarginalizować kraje zachodnie.
W kwietniu, miesiąc po tym, jak Xi Jinping odrzucił zaproszenie do Brukseli na szczyt z okazji 50. rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych między UE a Chinami, odbył podróż po Azji Południowo-Wschodniej. Podczas tej wizyty starał się zdobyć poparcie w walce przeciwko amerykańskim cłom oraz promował Chiny jako motor „regionalnej integracji gospodarczej” pod dotychczasowym sztandarem „Inicjatywy Pasa i Szlaku”.
Możliwe, że to właśnie polityka handlowa prezydenta Donalda Trumpa oraz jego działania na arenie międzynarodowej skłonią kraje globalnego Południa, dotknięte amerykańskimi podwyżkami ceł, do zbliżenia się w stronę Pekinu.
Świadczą o tym choćby ostatnie działania Indii. Dodatkowe cła nałożone przez administrację Trumpa na New Delhi w nadziei, że kraj ten zaprzestanie importu rosyjskiej ropy, jak dotąd przynoszą efekt odwrotny do zamierzonego. Rodzą obawy, że Indie – dotychczas postrzegane jako azjatycka przeciwwaga dla Chin – mogą, mimo wieloletnich napięć zbliżyć się do Pekinu.
Podniesienie ceł przez Waszyngton do 50 proc. skłoniło premiera Narendrę Modiego do udziału w szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Tiencinie. Była to jego pierwsza wizyta w Chinach od siedmiu lat. Podczas spotkania Modi zapewnił Xi Jinpinga, że New Delhi i Pekin to „partnerzy, a nie rywale”.
Trump chce wyższych ceł na Chiny
Podobna sytuacja miała miejsce w Brazylii. Gdy Trump nałożył 50-procentowe cła na ten kraj, aby wywrzeć presję na tamtejszy wymiar sprawiedliwości w sprawie byłego, skrajnie prawicowego prezydenta Jaira Bolsonaro, obecny prezydent Luiz Inácio Lula da Silva skontaktował się telefonicznie z premierem Indii Narendrą Modim oraz prezydentem Rosji Władimirem Putinem, a 11 sierpnia podczas rozmowy telefonicznej z chińskim prezydentem wyraźnie zademonstrował swoje poparcie dla Pekinu.
Pekin następnie wychwalał „najwyższy poziom” stosunków chińsko-brazylijskich, przedstawiając je jako wzór dla krajów globalnego Południa. Prezydent Xi wezwał pozostałe państwa do „zjednoczenia się i zajęcia jednoznacznego stanowiska przeciwko unilateralizmowi i protekcjonizmowi”.
Jednocześnie Chiny boją się, że USA będą wywierać presję na inne kraje, aby ograniczyły handel z Chinami, w czasie gdy chińska gospodarka została poważnie osłabiona przez kryzys na rynku nieruchomości i wojny cenowe. Lokator Białego Domu ogłosił w sobotę na platformie Truth Social, że nałoży kolejne sankcje na Rosję tylko wtedy, gdy wszystkie kraje NATO wprowadzą wysokie cła na Chiny i przestaną kupować rosyjską ropę. Zgodnie z propozycją republikanina państwa NATO miałyby nałożyć na Pekin cła w wysokości od 50 do 100 proc. i jasno zakomunikować Xi Jinpingowi, że zostaną zniesione dopiero po zakończeniu wojny w Ukrainie. „Jeśli NATO zrobi to, co mówię, wojna szybko się skończy... Jeśli nie, to tylko marnujecie mój czas oraz czas, energię i pieniądze Stanów Zjednoczonych” – podkreślił. ©℗