Podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa odwrót od zielonej transformacji sprowadził się do luzowania regulacji środowiskowych dla amerykańskich koncernów i symbolicznych gestów, na czele z wystąpieniem z paryskiego układu klimatycznego. To nie wystarczyło nawet do zmiany transformacyjnych trendów w Ameryce. Tym razem rząd federalny chce wpłynąć na tendencje globalne.
Próba sił z organizacjami międzynarodowymi
W tym tygodniu administracja Trumpa rozpoczęła ofensywę na rzecz zmiany linii organizacji międzynarodowych, które – według niej – powinny ograniczyć działania związane z ochroną klimatu i przeprosić się z paliwami kopalnymi, zwłaszcza gazem ziemnym. Ten ostatni surowiec ma być jednym z kluczowych amerykańskich towarów eksportowych i narzędziem równoważenia deficytów handlowych tego kraju.
W tle jest zarządzony przez Biały Dom audyt zaangażowania USA w organizacjach, konwencjach i traktatach międzynarodowych z punktu widzenia ich zgodności z interesem kraju. Sekretarz stanu powinien, zgodnie z lutowym dekretem Trumpa, do sierpnia przedstawić wyniki analiz w tej sprawie wraz z rekomendacjami w sprawie ewentualnego wystąpienia z organizacji lub zerwania ciążących na Ameryce zobowiązań prawnych.
USA: zrehabilitujcie paliwa kopalne, wróćcie do korzeni
Na pierwszy ogień poszły Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz stworzona po kryzysie naftowym lat 70. Międzynarodowa Agencja Energii. Według Trumpa struktury te zboczyły z kursu i wymagają reform, które zapewnią, że to one będą służyć interesariuszom, a nie odwrotnie. – Musimy znów uczynić MFW Międzynarodowym Funduszem Walutowym – powiedział w środę sekretarz skarbu Scott Bessent. – Dziś poświęca on nieproporcjonalnie dużo czasu i środków zmianie klimatu, kwestiom płciowym i społecznym. To nie należy do misji Funduszu – dodał. Analogiczny proces powinien, według niego, przejść Bank Światowy. Zdaniem Bessenta organizacja powinna stosować się do zasady neutralności technologicznej i oceniać inwestycje energetyczne z punktu widzenia ich niezawodności w roli motorów rozwoju, a nie celów klimatycznych.
Za krok w dobrą stronę uznał usunięcie przez BŚ restrykcji dotyczących wsparcia dla energetyki jądrowej. Zachęcał Bank, by otworzył się na wszystkie technologie, które mogą zapewnić stabilne dostawy prądu. – Z historii ludzkości płynie prosta lekcja: obfitość energii prowadzi do obfitości ekonomicznej – mówił. W zamian za korektę kursu Waszyngton oferuje MFW i BŚ istotną rolę w swoich planach reorganizacji międzynarodowego handlu, których głównym celem – jak podkreślał Bessent – jest przywrócenie równowagi w gospodarce globalnej.
Dzień później atak na zieloną politykę MAE przypuścił na szczycie w Londynie Tommy Joyce, który w administracji Trumpa pełni obowiązki asystenta sekretarza energii. Urzędnik wyraził pogląd, że eliminowanie poprzez regulacje źródeł innych niż odnawialne prowadzi do niedoborów prądu. Co za tym idzie, regulacje te są szkodliwe i sprzyjają wrogom Zachodu. – To nie jest bezpieczeństwo energetyczne – przekonywał. W kuluarach konferencji – jak ustalił portal Politico – Joyce naciskał na MAE, by „wróciła do podstaw”, czyli misji związanej z bezpieczeństwem dostaw, i przestała promować OZE jako alternatywę dla paliw kopalnych.
Europa broni OZE i kręci nosem na dyktat
Pogląd Amerykanina kontrastował ze stanowiskiem większości krajów reprezentowanych na szczycie. Rządy z Europy pozostają na stanowisku, że dekarbonizacja sprzyja bezpieczeństwu energetycznemu, chroniąc – jak mówił Keir Starmer – gospodarkę i budżety domowe przed wahaniami na rynku paliw i kaprysami dyktatorów, takich jak Władimir Putin. Brytyjski premier zapowiedział przyspieszenie transformacji energetycznej swojego kraju i jej powiązanie z szeroko zakrojoną polityką przemysłową. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przekonywała, że OZE „wzmacniają odporność, stymulują tworzenie miejsc pracy i rozwój innowacji”. Tonować napięcia próbował szef MAE Fatih Birol. Akcentował, że każdy kraj realizuje własną strategię w energetyce i trzeba to uszanować, a ropa i gaz są istotne i „pozostaną częścią miksu energetycznego w kolejnych latach”.
Europejscy rozmówcy Politico narzekali na niekonstruktywną postawę delegacji USA. Według ich relacji Trump chce osłabić lub sparaliżować MAE, chyba że ta przeorientuje się na jego priorytety, a Biały Dom stosuje „tę samą strategię wobec wszystkich organizacji globalnych”. Amerykanie są jednak skłonni współpracować w dziedzinie energii jądrowej, geotermii i surowców krytycznych, potrzebnych także w technologiach OZE.
Pekin kusi Europę, Zatoka triumfuje
Dalszą transformację w kierunku źródeł bezemisyjnych deklarują niezmiennie nieobecne w Londynie Chiny, największy emitent gazów cieplarnianych. Xi Jinping zapowiedział w czwartek przedstawienie przed tegorocznym szczytem klimatycznym w Brazylii nowych, podwyższonych celów w zakresie redukcji emisji, przeciwstawiając swoje stanowisko polityce Trumpa i zachęcając inne kraje do dalszej współpracy na rzecz ochrony klimatu. Zdaniem brytyjskiego sekretarza energii Eda Milibanda Londyn powinien brać przykład z Pekinu przy tworzeniu własnej polityki przemysłowej, która pozwoli ograniczyć zależność zarówno od paliw kopalnych, jak i od chińskich surowców czy komponentów.
Z trumpowską rehabilitacją paliw kopalnych sympatyzuje za to Organizacja Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC). Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu sekretarz generalny kartelu Haitham al-Ghais wydał oświadczenie, które w swoim wydźwięku było nad wyraz bliskie linii Waszyngtonu. Al-Ghais wyraził zadowolenie w związku z powrotem bezpieczeństwa energetycznego na szczyt agendy MAE, sugerując, że w poprzednich latach organizacja ta odeszła od tej misji na rzecz promocji "motywowanych ideologicznie celów neutralności klimatycznej". Według szefa OPEC opisywane przez Międzynarodową Agencję scenariusze transformacji prezentowały nierealistyczny obraz, w których zaniżano potrzeby inwestycyjne związane z produkcją paliw kopalnych, generując niepewność i konfuzję wśród rządów, biznesu oraz inwestorów.
Kurs na transformacyjny kompromis
Oczekiwania USA nie pozostaną raczej bez wpływu na politykę organizacji. W czwartek do uwag Bessenta nawiązała szefowa MFW Kristalina Georgiewa. Zapewniła o szacunku dla Stanów Zjednoczonych jako największego udziałowca MFW i przyznała, że Bessent podniósł „ważne problemy”, godne dyskusji w gronie członków Funduszu. Georgiewa przypomniała, że trwa przegląd polityki Funduszu, będący okazją do analizy warunków udzielania wsparcia. Bułgarska urzędniczka podkreślała, że zmiana klimatu interesuje MFW przede wszystkim w kontekście ryzyka, jakie stanowi dla odbiorców finansowania. – Mamy 191 członków. Stoją przed różnymi wyzwaniami. Borykają się z różnymi rodzajami ryzyka dla bilansu płatniczego. A my analizujemy te zagrożenia i to, co Fundusz może zrobić w ramach naszego mandatu i naszych działań po stronie fiskalnej, polityki pieniężnej i sektora finansowego, aby pomóc im być bardziej odpornymi na wstrząsy – tłumaczyła. O pierwszych symptomach korekty kursu wobec OZE i próbach uniknięcia konfliktu z Waszyngtonem mówi się też w przypadku MAE.
W zeszłym tygodniu Departament Stanu USA poinformował o likwidacji urzędu prezydenckiego pełnomocnika ds. klimatycznych, a analitycy uniwersytetu MIT i grupy Rhodium odnotowali w swoim Clean Investment Monitor skokowy wzrost decyzji o wycofaniu się z inwestycji w zielony przemysł. W pierwszym kwartale br. anulowano sześć projektów o łącznej wartości 6,9 mld dol. (wartość nowo ogłoszonych w tym czasie przedsięwzięć była jeszcze wyższa, przekraczając 9 mld dol.). ©℗