Nadchodząca zima może być dla mieszkańców stolicy Ukrainy najgorsza od czasów II wojny światowej - powiedział mer Kijowa Witalij Kliczko w rozmowie z niemieckim dziennikiem "Bild". Poprzez ataki na infrastrukturę cywilną Putin chce zmusić ludzi do ucieczki ze stolicy, ale osiąga coś zupełnie przeciwnego - podkreślił Kliczko.

"Musimy co kilka godzin wyłączać prąd w poszczególnych dzielnicach, inaczej system byłby przeciążony" - relacjonował Kliczko. Dodał, że szczególnie ostatnie rosyjskie ataki sprzed tygodnia uderzyły w kluczowe części infrastruktury. Na razie ludzie mogą jeszcze sobie pomóc oszczędzając energię - dodał.

"Musimy przygotować się także na najgorszy scenariusz (...) gdyby doszło do powszechnej awarii prądu i temperatury były jeszcze niższe. Wtedy trzeba by było ewakuować część miasta, ale nie chcemy, żeby do tego doszło" - podkreślił Kliczko.

Mer Kijowa nie wierzy, by Putin osiągnął swoje cele przez bombardowanie infrastruktury. "Chce sterroryzować ludzi, sprawić, by zamarzli, bez światła, by ludzie wywierali presję na (prezydenta Wołodymyra) Zełenskiego, by się poddał. Ale tak się nie stanie. Mam wrażenie, że ludzie są coraz bardziej rozgniewani, bardziej zdeterminowani" - ocenił.

"Robimy wszystko, pracujemy całą dobę. Nie będziemy po prostu zabierać naszych rzeczy i uciekać na Zachód, jak chce Putin. Tyle razy się mylił w tej wojnie. Znowu się pomylił" - zaznaczył Kliczko.

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

bml/ adj/